Prezydent Duda jeździ po Polsce i opowiada ludziom piękne rzeczy. Na przykład takie: „rzeczą dla mnie absolutnie najważniejszą jest doprowadzenie do tego, żeby podniósł się codzienny poziom życia Polaków„.

Albo: „to jedyna droga do tego, by zatrzymać młodych ludzi; by przestali wyjeżdżać za granicę„.

Ludzie przestaną wyjeżdżać masowo za granicę, jak będą mogli się bogacić w kraju. Tu się zgadzamy. Chińczycy masowo nie emigrują, bo w ciągu ostatnich 15 lat poziom życia podniósł im się trzy razy. W tym samym czasie w Polsce siła nabywcza wzrosła średnio o jakieś 20%.

Różnica między Chinami a Polską jest taka, że tam postawiono na bogacenie się metodą pracy, produkcji, budowania, wytwarzania. W Polsce postawiono na zabieranie jednym i rozdawanie drugim.

Może być trudno z tym podniesieniem poziomu życia, jeżeli metodą na poprawienie życia jednemu jest pogorszenie życia drugiemu. Przy czym zabiera się efekty pracy tym, co coś mają (znaczy: są najsprawniejsi w podnoszeniu poziomu życia), a daje się tym, co nic nie mają (znaczy: słabo podnoszą poziom życia). To tak jakby zabrać łopaty młodym mężczyznom, porozdawać je dziadkom i narzekać, że tak wolno idzie nam kopanie.

W Polsce 45% PKB wytwarza państwo. Mówiąc bardziej po ludzku: 55% kraju zajmuje się pieczeniem tortu, a 45% rozdzielaniem kawałków. Przy czym większa część w procesie rozdzielania się marnuje. Zjadają to sami rozdzielający albo trafia do kosza z powodu przerośniętej biurokracji, niesprawnego zarządzania i złej organizacji.

A co by było gdyby tak na produkcję szło 90% PKB, a na rozdzielanie 10%? No co by było? To co w Chinach: poziom życia rósł by szybko. I wszyscy byśmy go czuli.

No ale byłoby mniej równo. O wiele mniej.

Czego socjalistyczne serce prezydenta by nie zniosło.

Dlatego ojciec narodu zrobi to, co zapowiedział w kampanii wyborczej: zadłuży trzy następne pokolenia, żeby nam podnieść poziom życia.

I jednocześnie będzie walczył z tym, żeby te trzy następne pokolenia, które dostaną rachunek za prezenty od prezydenta, nie wyjechały za granicę.

Ale nie róbmy prezydentowi zarzutów. W końcu nikogo nie okłamał. Mówił, że jest niezłomny, mówił, że jest człowiekiem wiary, ale przecież nigdy nie mówił, że jest realistą.

I że umie liczyć.

Miłej emigracji, dzieci.

Podziel się z głupim światem