Piosenka o winie. Cóż tu więcej powiedzieć? Wino jest po prostu dobre i tyle.
Słowa i chwyty:
D G
Ludzie mi mówią: nie masz żony
D A
Nie mam żony. Nie mam też raka
D G
Po co mi żona, skoro są rzeczy
D A D
Lepsze - zwłaszcza dla Polaka
D G
Kiedyś kolega opowiadał
D A
Jak wrócił z knajpy późną nocą
D G
I żona krzyczy: byłeś na babach!
D A
A on: w sumie mogłem. Tylko po co?
G D
Zamiast chodzić na panienki
A D
Wolę wina łyk z butelki
G D
Zamiast szukać sobie żony
A :D
Wolę chodzić nawalony
Mam koleżankę, magister biologii
Wie wszystko na temat pajęczaków
Czasem mi o nich opowiada
Kiedy ma przerwę na zmywaku
Więc zamiast się starać o tytuł magistra
Robiłem wszystko żeby się nie dać
Bo jedni studiują jakiegoś robaka
A inni wolą go zalewać
Zamiast badać pantofelki/Po co zwiedzać uniwerki
Wolę wina łyk z butelki
Zamiast mnożyć jamochłony
Wolę chodzić nawalony
A jeden ksiądz raz mówił kazanie:
Kto pije, Bóg go skaże za to!
I nagle wstaje jakaś dziewczyna
Wstaje i mówi: masz rację, tato
A jeden pastor kiedyś powiedział
że wino jest złe, grzeszne i niezdrowe
Pytam: a w co Jezus zmienił wodę?
A on: w wino. Bezalkoholowe.
Po co chodzić na pasterki
Wolę wina łyk z butelki
Niepotrzebne mi kościoły
Wolę chodzić nawalony
Wino stworzył Bóg
By zwalało z nóg
Nawet ludzie całkiem prości
Piją owoc winorośli