Poszedłem niedawno do osiedlowej knajpki na kurczaka w bułce. Oni smażą, ja czekam, a facet ubrany w najdroższy możliwy garnitur obrabia przy stoliku frajera.

Już sam fakt, że gość ubrany jak model z komiksu powyżej prowadzi rozmowy w lokalnej hamburgerowni powinien wywołać odruch sceptycyzmu. Ale gdzie tam! Jego słuchacz, łysiejący facet w sweterku od teściowej i grubych okularach o twarzy rozbrajająco tępej ślinił się od słuchania o Wielkiej Przyjaznej Korporacji, o wielkości sprzedaży i o niespotykanym profesjonalizmie bardziej niż na widok frytek, które zamówił. A cwaniak w garniturze emanujący korporacyjnym urokiem kompletnego fiuta, grający miliardera za pomocą żenująco prostych stereotypów, zagadywał ofiarę na śmierć, malując mu pustymi frazesami pejzaż, gdzie ocean pełen pieniędzy czeka tylko na chętnych rybaków.

Wystarczyło popatrzeć na jednego i na drugiego. Bullshit był oczywisty.

Jakoś mi nie żal przyszłego niewolnika cynicznych korpoludków. Chciwość zmienia ludziom mózg w margarynę. Ale kto im każe być chciwym?

Jeżeli jedyną motywacją w życiu człowieka jest mieć więcej pieniędzy, żeby zgromadzić więcej niepotrzebnych dupereli, to kubeł lodu na łeb jest dla niego zbawieniem.

Dlatego apeluję: nie ratujcie głupich! Pozwólcie im się uczyć.

Podziel się z głupim światem