Wróciłem do gniazda

2012-07-10Blog1016

Zrobiłem 600km motorowerem z Lublina do Krakowa i z powrotem.

Przyjechałem i nigdzie już nie jadę, bo mam skórę jak Indianin. Za parę dni będę mieć skórę jak Arab, i wtedy pojadę. Na VII Dni Jakuba Wędrowycza.

Kto czytał Pilipiuka ten wie, że Jakub pochodzi ze wsi Wojsławice. Kto nie czytał, ten nie wie, ale ktoś mu może powiedzieć.

Nie mam pojęcia czego się spodziewać. Nigdy nie byłem, książek nie czytałem (no co? nie zdążyłem – byłem zajęty pisaniem własnej). Jeżeli będzie bimber, spróbuję przed nim uciec. Już za późno, żeby nie jechać, bo napisali na oficjalnej stronie, że jadę.

Przydałoby się coś sprośnego napisać na tę okazję, korci mnie. Ale mam tyle roboty, że pewnie nie zdążę. Zaraza z tą pracą, żeby człowiek nawet w wakacje nie mógł spokojnie na dupie posiedzieć i piosenkę biesiadną na trzech chwytach zmajstrować.

Ni ma letko, zarabiać trzeba. Biedni emeryci, studenci, naukowcy, uczniowie, urzędnicy administracji publicznej, członkowie rządu, pracownicy ZUS-u, sądownictwa i urzędów skarbowych przecież na siebie nie zarobią.

A coś jeść muszą, sierotki.

O, teraz nagle poczułem mocną potrzebę pobytu na Dniach Jakuba Wędrowycza.

Podziel się z głupim światem