Ludzie umierali za to, żebyś miał prawo do głosowania a ty nie idziesz na wybory?

Jeżeli ktoś ci zada takie pytanie to możliwe, że poczujesz się winny. Jest to ten sam rodzaj winy, który się pojawiał kiedy mama przynosiła do domu, o na przykład flaki albo inne gówno którego nienawidzisz. I kazała ci to jeść, bo taki jest obowiązek dobrej mamy, żeby zmuszać dzieci do jedzenia wszystkiego na co mama ma ochotę.

A kiedy miałeś już dość i zacząłeś się delikatnie sprzeciwiać, pojawiały się argumenty: że tyle godzin stała w kolejce, że to takie drogie, że się zmarnuje, że w Etiopii dzieci głodują.

I ty, nie chcąc się czuć tak jakbyś to ty osobiście mordował te głodujące dzieci w Afryce, zmuszałeś się z całej siły do jedzenia tego świństwa, które akurat mama uznała za „zdrowe”. Tak jakby pizza albo frytki były na coś chore.

Jestem przekonany, że większość Polaków nie potrafi negocjować inaczej niż tylko generowaniem poczucia winy. Zwłaszcza obserwowanie rozmów par prowadzi mnie do tego wniosku.

Z wyborami tak samo: idź głosować, bo jak nie to twoja wina. Od 20 lat rządzą w Polsce generalnie niekompetentne pasożyty albo fanatyczni pomyleńcy, ale winny tego stanu jestem ja. Dlaczego? Bo ich nie wybierałem.

I zrozum tu człowieku logikę: ci którzy wybierali tą hołotę dając im prawo do psucia sądów, szpitali i szkół winni nie są. Winni są ci, którzy ich tam nie chcieli.

Ponadto ci, którzy notorycznie uchylają się od obowiązku wskazania który komar w garniturze ma wysysać im krew, są winni śmierci przodków, co to przelewali krew po to, żebyś ty miał prawo wyborcze. Jak to możliwe? Nie wiem. Chyba na tej samej zasadzie, jak dzieci są winne głodu w Afryce.

Życie w społeczeństwie, gdzie każdy pilnuje każdego, żeby nigdy nie przestał czuć się winny, jest jedną z najbardziej nieprzyjemnych rzeczy w Polsce. Niestety jest też czymś czego obcokrajowiec nie widzi i nie zrozumie, bo prawo obwiniania stosuje się wyłącznie wobec bliskich.

Ja się nie czuję winnym ni trochę krwi przodków i kiedy tłumy przerażonych wizją takiej odpowiedzialności ludzi idą do urn a potem trąbią wszystkim naokoło, że byli pokazując dowody, ja zwykle otwieram beztrosko piwo. Otwieram piwo, bo wiem, że za różne rzeczy ludzie umierali.

Niektórzy przykładowo umierali za czystość rasy. Oddawali życie, żebyś ty nie musiał mieszkać na jednej ulicy z Żydami. Zdziwiłbyś się jak dużo ludzi za to umierało. I co, chcesz kalać pamięć przodków-rasistów uśmiechając się do imigranta?

Wiem, że nie odpowiesz na to pytanie, bo jak powiesz „tak” to dostaniesz bana za obrażanie nieżyjących przodków, a jak powiesz „nie” to za to, że jesteś rasistą. Widzisz jaka pułapka?

A co mają zrobić dzisiejsi Niemcy, których przodkowie służyli w Wehrmahcie? A też oddawali życie. I wcale nie za to, żebyśmy teraz, przyjacielu z Koln czy Berlina, byli przyjaciółmi. A ty kalasz ich pamięć. I ja też, wyobraź sobie.

A jeszcze inni umierali za to, żebyś mógł mieć króla. Może nawet większość naszych przodków umierała za króla, kto wie? Więc pomyśl, obywatelu, co robisz: idziesz na wybory, a Polacy umierali za to, żebyś ty miał święty spokój od wyborów.

Powiedz, jak ty możesz żyć ze sobą?

Jestem pełen podziwu dla ludzkiej ignorancji, bo ona może pokonać wszystko. Żeby w kraju o tak skomplikowanej i paradoksalnej historii jak Polska wywoływać w ludziach poczucie winy przodkami, co za coś umierali? Ludzie, mój pradziadek przelewał krew za Austro-Węgry, o czym wy mówicie?! Moja babcia pracowała na robotach w Rzeszy, mój tata należał do PZPR, a ja się urodziłem w Polskiej Republice Ludowej.

Co pokolenie zmienia się nazwa kraju i ustrój, a wy mówicie żebym na przodków krew zważał, bo o walczyli o jakieś głosowania?

Nie, wybaczcie mi, ale żadni moi przodkowie nie walczyli o to, żebym ja chodził głosować. Walczyli, umierali albo się pocili bo ich zmuszała władza austriacka, niemiecka, radziecka, ludowa, nacjonalistyczna, królewska, brukselska, kościelna albo jeszcze inna.

A oni w tym całym bajzlu chcieli przeżyć, żyć i znaleźć trochę szczęścia. W maksymalnym oddaleniu od władz, najlepiej, oraz życzliwych sąsiadów, którzy zostawiali przyzwoitość i moralność, żeby jakieś ochłapy od tej władzy dostać. A czasem – jestem pewny – sami stawali się takimi „życzliwymi” sąsiadami.

Nie dajcie więc sobie głowy głupotami zawracać. Obecna władza – demokratyczny nacjonalizm – do moich ulubionych nie należy, bo charakteryzuje się żenującą wręcz głupotą. Ale to tylko władza.

Nie powód, żeby tracić dobry humor.

Dlatego w dniu wyborów wypiję piwo. Skoro nie widzę nikogo kto byłby wart tego, żeby dać mu prawo do rządzenia w moim imieniu, to byłoby to straszną głupotą dawać to prawo komuś kto wart tego nie jest.

A każdy niech sobie przelewa krew za co ma ochotę, co mi do tego? Ja wypiję zdrowie przodków, którzy generalnie mieli to wszystko w dupie. Nie obwiniam ich za brak przejmowania się czymś tak marnym jak władza. Ani trochę.

Podziel się z głupim światem