Na świecie jest cała masa durniów. Ale nie masz durnia nad durnia chrześcijańskiego.

Zresztą może się mylę. Na pewno ma wpływ na moją ocenę fakt, że to obszar, na którym mi zależy.

Bo dureń, który obnosi się ze swoim chrześcijaństwem i robi wrażenie, że przemawia w imieniu samego Jezusa, robi wrażenie jakoby durniem był nie on, tylko durne było chrześcijaństwo. A to na mnie działa jak sól w oku.

Widocznym objawem działalności durniów chrześcijańskich jest dopierdalanie się o używanie brzydkich słów. Wszystko jedno w jakim kontekście, dlaczego i po co.

Od lat znoszę kretynów, dla których wyznacznikiem oceny chrześcijanina jest nie to czy się ludzi krzywdzi czy im pomaga. Czy zmienia się im życie na lepsze czy gorsze. Głodnemu dał jeść? A tam. Spragnionego napoił? Wszystko jedno.

Ważne, że powiedział „kurwa”.

No jak durnym można być? Żeby użycie określonego słowa było jedynym powodem podawania w wątpliwość autentyczności czyjejś wiary, jakości tej wiary, szczerości motywacji?

Kto mnie zna osobiście ten wie, że nie klnę. A i przy formie pisanej mam duże opory. Nie lubię tego, bo to nieprzyjemne. Ale się przełamuję, bo są ważniejsze rzeczy niż przyjemne odczucia przy czytaniu.

Powinienem walić soczystym mięchem o wiele częściej niż to robię. Dlaczego? Bo kiedy pisze się o sprawach ważnych, trudnych, oburzających, życiowych, forma powinna więc być adekwatna do treści. Powinna jej pomagać, a nie przeszkadzać.

Dlatego też uważam, że słowa Jezusa: „z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu” równie dobrze można odczytać jako „nie klnij” jak i „klnij”.

Bo zbędne przeklinanie jest tak samo nieużyteczne jak unikanie przeklinania, kiedy to pomaga.

Życie nie składa się wyłącznie z rzeczy przyjemnych dla oka i ucha. Pisanie o gorszej stronie życia w ocenzurowanej formie przypomina film „Wilk z Wall Street” w wersji na Polsacie.

Człowiek jak słucha kościelnego gadania to ma wrażenie, że Jezus umierał na krzyżu dostojnie, kulturalnie z łagodnym uśmiechem a dookoła żołnierze marszczyli brwi i mówili „ach, ty niedobry”.

To jest kpina, nie chrześcijaństwo! Jedni umierają, inni żyją, jedni są szczęśliwi, inni cierpią, a wszystko może zależeć od tego, że ktoś we właściwym czasie i miejscu usłyszy jedno zdanie.

A ktoś mi zarzuca złe intencje, bo powiedziałem w tym zdaniu „dupa”?

W filmie „Dangerous Minds” jest scena kiedy młody, zdesperowany człowiek przychodzi pogadać z dyrektorem. A ten go natychmiast wyrzuca. Dlaczego? Bo nie zapukał.

A ja przychodzę powiedzieć czasem coś ważnego. A jeden z drugim chrześcijanin mnie wyrzuca. Dlaczego? Bo powiedziałem „dupa”.

Mój wniosek i rada: weź i wyrzuć tego durnia. Banuj. Nie wpuszczaj między ludzi. Bo jak dasz takiemu dojść do głosu, to tylko kwestia czasu kiedy wszystko zniszczy, wszystkich skłóci, a na końcu jeszcze zwali winę na ciebie.

Podziel się z głupim światem