Dać w pysk jak Jezus

2015-03-23Blog6168

Miałem napisać o czym innym, ale jestem pissed off, jak to mówią. Na chrześcijan, tym razem.

Uściślając: jestem wkurzony na tych, którzy określają sami siebie jako chrześcijanie. Zaczynam mieć duże wątpliwości czy nawet przy dużej ilości dobrej woli da się ich tak nazwać.

Bo ku mojemu przerażeniu okazuje się, że ogromny procent tych ludzi uważa, że jak wrogowie przyjdą atakować córkę, żonę, matkę i kochankę, twój dom, twój kraj, twojego kota i twój komputer, to powinieneś tego bronić. Broń! Masz prawo. Bóg ci będzie błogosławić, bo godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, żeby wpierdol spuścić każdemu kto podniesie rękę na żonę twą. Oraz każdą rzecz, która twoja jest (jak mówi to przykazanie, którego nie ma).

Ja się z tym zgadzam: godne to i sprawiedliwe, słusznie i zbawienne. I każdy ma prawo bronić, bo własność to własność, wszyscy rozumiemy. Jest to prawo naturalne. Nikt mu nie przeczy. Nawet Biblia.

Z takim tylko detalem, że nie można wtedy się podawać za chrześcijanina.

Dlaczego nie?

Myślałem, że to oczywiste: bo Jezus kazał swoim uczniom zrzec się tego prawa.

Pokazał inne priorytety i narzucił inne standardy: kochać bliźniego, modlić się za tego, kto cię prześladuje, nie żądać rekompensaty i zadośćuczynienia i tak dalej. A do tego jak ci kto da w pysk, to zachować się jak pedał: nie oddać.

Zapomnieliście o tym, bracia i siostry?

A gdzie tam! O Biblii się nie zapomina – Biblię się interpretuje. Tak, żeby nam pasowała do zdrowego rozsądku. Czyli do tego, co chcemy, żeby tam było, a nie tego co tam jest.

Zwłaszcza siostry ostatnio nie mogą znieść myśli, że ich chłop miałby zachować się jak pedał. Znaczy: nie przylać. Przecież to takie męskie!

Nie będę cytować interpretacji tych wszystkich idiotów, którzy usprawiedliwiają Biblią walenie wrogów po mordach, bo mi to działa na nerwy. Wszystkie interpretacje poza tą jedną, narzucającą się i oczywistą (pedalską, znaczy) stają się natychmiast niedorzeczne, kiedy sobie przypomnimy o kim my mówimy: o facecie, który mając wszelkie możliwości, żeby zostać wielkim przywódcą, dał się zabić. Niesprawiedliwie i bez sensu. Z punktu widzenia normalnego człowieka: niepotrzebnie. Przed sędzią, który gotów był go wypuścić, nawet gęby nie otworzył, ludziom, którzy chcieli o niego walczyć, jednoznacznie tego zabronił, a przed tymi, którzy chcieli go obwołać królem, uciekł.

No nie pedalstwo?

Teraz będę boleśnie szczery: ja zawsze uważałem chrześcijan generalnie za idiotów. No dobra, nie wszystkich. I nie za takich agresywnych idiotów, wiecie. Tylko takich miłych głupków. Jak kotki. Nieszkodliwych, fajnych, sympatycznych. Których można i należy kochać, zamiast się przejmować, że komuś tam mózg szwankuje od czasu co czasu. Czy nawet całą dobę.

Spotkałem się, bywało, i z przedstawicielami takich fanatycznych, bezkrytycznych, niszczących idiotów. Niech Bóg się zlituje nad ich żonami. Część z nich też nie lepsza niż mężulek, ale niestety strasznie duża część cierpi wyłącznie przez własną pokorę, a więc rzecz dobrą. Nie odchodzą, bo się boją. Boją się postawić tym wszystkim mędrcom kościelnym, którzy uważają że jak raz wyszłaś za kretyna to lepiej żeby cię lał, poniżał i zmarnował wszystkie twoje możliwości niż żeby się trzeba było przyznać do błędu młodości i pokazać światu, że życie według nauczań kościoła nie zawsze jest idealne. Gdyby się tylko dało zamienić miejscami taką żonę z takim nauczycielem! Oboje by mieli to, na co zasługują: on by poczuł konsekwencje swoich ideałów, a ona by dostała szacunek i mogła się dzielić mądrością życiową. Bo mało co tak uszlachetnia człowieka, jak znoszenie cierpień w cierpliwości. To strasznie smutne, że tyle dzielnych kobiet woli to znosić, kiedy mogą po prostu z tego wyjść.

Wracając do myśli: niektórym z tych chodzących oksymoronów jednak świta coś we łbie, że Jezus to nie był ktoś, kto prał po pysku. I jakoś tak głupio by było nazywać się uczniem kompletnego pacyfisty mając samemu mentalność kaprala kurdupla.

Zmienili więc podejście i teraz zamiast bronić siebie i swojego policzka, szukają innych policzków. Bo wtedy narracja będzie o wiele lepsza: zamiast egoizmu, mamy kochanie innych. No bo obrona, to przecież miłość, nie? I tak, dowiadujemy się od nich, że ich Jezus to by gwałciciela córki powiesił za jaja, złodziejowi komputera syna odciąłby kciuk, a jakby Niemiec przyszedł pod twój dom, twój kraj, twój samochód to by w Niemca pruł z AK-47.

Bo dla Jezusa ten dom i samochód jest tak cholernie ważny, że życie Helmuta z Wermahtu, wliczając to życie wieczne, to drobnostka.

I teraz wszystko jest jasne: zamiast dyskomfortu podejmowania strasznych decyzji o ludzkim życiu, mamy komfort zabijania wrogów (więc już nie ludzi). Bez mrugnięcia okiem i z pełnym błogosławieństwem.

Faceta, który się dał zabić na krzyżu…

Zamiast szukania jak tu uciec od sytuacji, gdzie trzeba decydować z pistoletem w ręce za kogo Jezus bardziej umarł, mamy jednoznaczną słuszność stawania w obronie ojca, matki, żony i dzieci.

Jako uczniowie faceta, który powiedział: „jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim”…

Czy tak się wam od dobrobytu w dupach poprzewracało, chrześcijanie, że zapomnieliście co to jest chrześcijaństwo? Czy jesteście głupsi niż nawet ja podejrzewam?

Czy wam się wydaje, że wystarczy chodzić do kościoła i przy każdej okazji mówić „jestem chrześcijaninem”, żeby Jezus nas w ogóle rozpoznał? Czy od wszystkich w Biblii wymagał nadludzkich zachowań, a od nas nie wymaga w ogóle nic poza byciem sobą?

Czy wam się wydaje, że Jezus to tylko taki dodatek do przyzwoitego, normalnego życia, gdzie nikt nie każe nam robić nic sprzecznego z naszą naturą?

Nosicie to swoje chrześcijaństwo jak krzyżyk na szyi. A jak przychodzi co do czego, nie obchodzi was nikt i nic, poza sobą samym. „Mój dom, moja żona, moja córka, moja własność”. I: „zabiję każdego, kto nadepnie na to co moje”.

Tak, to uczciwe podejście. I sprawiedliwe. I naturalne. Ale to o wiele za mało, żeby być uczniem Jezusa. Nawet nie myśl o tym.

Co jest twoim priorytetem, że obronę własności stawiasz tak wysoko, że wydaje ci się nie do pomyślenia, że Jezus mógłby w ogóle mieć coś przeciwko zabiciu morderców? Ten Jezus, który umarł w towarzystwie dwóch morderców. On jednego z nich zaprosił do raju. Zastanawiałeś się, co na to rodzice tego, kogo zamordował? To ty jesteś tym ojcem, to morderce twojego dziecka Jezus wypuścił i uniewinnił. A ty mówisz, że zasługuje na śmierć. To na czym polega bycie uczniem Jezusa, bo ja nie widzę w ogóle podobieństw?

Uważasz, że nie ma nic ważniejszego niż żona i dzieci? To dobre i piękne, i nikt cię za to nie potępi. Ale według własnych słów Jezusa – nie możesz być jego uczniem.

Co mogą znaczyć te słowa „każdy, kto by opuścił domy albo braci, albo siostry, albo ojca, albo matkę, albo dzieci, albo rolę dla imienia mego, stokroć tyle otrzyma i odziedziczy żywot wieczny”. Jeżeli nie ma nic ważniejszego niż bliscy i ich obrona, to jak może kiedykolwiek wystąpić sytuacja, żeby ich opuścić dla Jezusa? Czy nie było sytuacji, że kazał uczniom zostawiać swoich bliskich?

To, za kim iść i czym się kierować w życiu to wybór każdego człowieka. Nie ma tu poprawnych odpowiedzi, nie ma ocen. Wybierz sobie co chcesz. Nikt nie ma prawa wymagać od kogoś, żeby być uczniem Jezusa bardziej niż być uczniem Korwin-Mikkego.

Więc po co się do tego pchasz? Prawda jest taka, że wymagania Jezusa są nieludzkie. A jego oczekiwania bywają sprzeczne z naturą.

Jeżeli nie jesteś na to gotowy, daj sobie spokój. Po co siebie oszukiwać?

Chrześcijaństwo jest dla tych, którzy są gotowi zostawić wszystko. Którzy zaufają, że ten Jezus wie co robi i mimo, że brzmi jak wariat, ma swój rozum i ma swój plan.

A ci, którzy są gotowi bronić tego co mają, co jednak nie mają „w nienawiści” bliskich, i nawet swojego życia, tych przecież nikt nie potępia. Bo postępują uczciwie i sprawiedliwie. Zgodnie ze swoją naturą.

I niech to im wystarczy.

Bo jak jeszcze raz usłyszę od kogoś, kto chce przywilej bycia uczniem Jezusa, ale nie chcę płacić jego ceny, i opowiada przy tym pierdoły, że jest chrześcijaninem, to mnie szlag trafi. Ja o tym nie chcę słyszeć.

Zatrzymaj swoją hipokryzję dla siebie. Każdy z nas ma dość swojej własnej.

Podziel się z głupim światem