Znalazłem niedawno w sieci genialny system gry w ruletkę.

Jak wiadomo Polska jest tak niesłychanie wolnym krajem, że za grę w ruletkę za granicą można dostać wyrok (nie żartuję – właśnie był przypadek). Więc jakby kto pytał rozważamy sprawę czysto teoretycznie.

System jest taki: najpierw inwestujesz w grę powiedzmy 128zł. Następnie grasz tak: stawiasz 1zł na czerwone. Wygrałeś? Super. Inkasujesz i od początku. Nie wygrałeś? To stawiasz znowu, ale dwa razy więcej: 2 złote. Wygrałeś tym razem? Zabierasz swoje i od początku. Nie wygrałeś? Podwajasz stawkę.

Za każdym takim przejściem zarabiasz złotówkę przy minimalnym ryzyku.

Bo ryzyko porażki wynosi 50% (no, mniej więcej). Jeżeli obstawisz coś dwa razy, zmniejszasz je do 25%. Za drugim razem do 12.5%. I tak dalej.

Wniosek: zamiast ryzykować 50-50 za każdym razem grasz przy minimalnym ryzyku! Co prawda przy każdym przejściu zarabiasz tylko złotówkę, ale hej, (prawie) nic nie ryzykujesz!

Już więc miałem postawić oszczędności życiowe i zająć się graniem do upadłego, kiedy sobie przypomniałem, że nie jestem kretynem.

Jako nie-kretyn zacząłem więc liczyć. Obliczenia wskazują na to, że:

  1. żeby podwoić swoje pieniądze muszę zagrać 128 razy (za każdym razem zarabiam złotówkę)
  2. przegrać mogę tylko wtedy, kiedy wypadnie mi czarne 6 razy pod rząd (za szóstym razem stawiam 64 złote, ale wcześniej postawiłem już 63zł)
  3. pytanie, którego przeciętny kretyn sobie nie zada: jaka jest szansa, że kulka padnie na czarne pole 6 razy pod rząd?

Czy to takie trudne? Pomyślmy na chłopski rozum: szansa, że w pierwszym losowaniu padnie czerwone to 1/2 (bo są tylko dwie możliwości: padnie czarne albo padnie czerwone). Że padnie to samo dwa razy pod rząd to prawdopodobieństwo 1/4 (bo są cztery możliwości: czarne+czerwone, czarne+czarne, czerwone+czerwone, czerwone+czarne – któreś z tego paść musi). Że trzy pod rząd: 1/8. I tak dalej, aż dochodzimy do 6 czarnych pod rząd. Rachunek prawdopodobieństwa mówi, że taka sytuacja zdarzy się średnio raz na 64 rundy.

Cudowny ów system działa więc tak, że muszę zagrać 128 razy żeby podwoić stawkę i zmienić swoje szanse na lepsze, a w tym czasie aż 2 razy powinno nastąpić zdarzenie, przy którym przegram wszystko i skończę grę nie mając nic!

Jeżeli mam szczęście to oczywiście zdarzenie to nie nastąpi. No ale system miał przecież eliminować ryzyko! A tymczasem okazuje się, że ryzyko jest większe niż jakbym oszczędził sobie czas i zamiast się bawić z podwajaniem sum po prostu postawił całe swoje 128 złotych na czerwone!

Najlepsze w tym jest to, że dobrze przedstawiony system (np. tutaj) robi wrażenie jakby eliminował ryzyko, kiedy w rzeczywistości robi coś dokładnie przeciwnego.

Wniosek: na świecie jest tylu pewnych siebie, aroganckich i pazernych kretynów, że aż się prosi, żeby ich okradać podobnymi trickami. Co zresztą wielu ludzi z powodzeniem robi. Czasem już trudno odróżnić kiedy kończy się uczciwa oferta a zaczyna robienie człowieka w balona. Tak powszechne jest to zjawisko i tak trudne do uniknęcia.

Dlatego nie potępiam nikogo, że przekroczył tu i tam niewidoczną granicę. Ale zarzucam mu, że przekracza ją świadomie. Że nie próbuje. Nie stara się. Nie przejmuje. I że nie boi się tego, kim się niezauważalnie dla samego siebie staje.

Ja przyjmuję kiepskie, bo uproszczone kryterium wyznaczania granicy: zaczyna się tam, gdzie wykorzystujesz słabości człowieka i przynosi ci to korzyść.

Dlaczego więc tego nie robię?

Aż głupio się przyznać w tych czasach: bo jestem chrześcijaninem. Takim biblijnym, nie kościelnym. A fundamentalną konsekwencją tego faktu stać po stronie ludzi.

Niezależnie od poziomu ich sprawności umysłowej.

Czego specjalnie nie polecam, bo to jednak trudne życie. Uczciwie trzeba sobie powiedzieć, że o wiele łatwiej być debilem albo złodziejem.

O trzecie drogi coraz trudniej.

baron Martin Lechowicz

 

PS. A kto lubi poczytać, a jeszcze nic z moich książek nie zna, niech wpadnie do sklepiku. Jest tanio, bo to nie biznes, tylko styl życia: piszę, bo mam coś do powiedzenia. Zapraszam: sklepik.MartinLechowicz.com

Podziel się z głupim światem