Dostałem zaproszenie, żeby polubić stronę FB pod tytułem „Słuszny wybór„.

Sprawdziłem co to. Wchodzę, patrzę, widzę: strona antyaborcyjna.

I co, polubić czy nie?

Kiedyś bym się nie zastanawiał. Jako że sam aborcji nie dokonałem i dokonywać nie zamierzam, a i innym niespecjalnie polecam, to odpowiedź wydaje się oczywista.

Ale dziś wcale oczywista nie jest. Bo jestem starszy i zamiast reagować, myślę. Zamiast stawiać się po którejś stronie, zadaję pytania.

Na przykład takie: dla kogo jest taka strona?

Odpowiedź: nie wiem. Gdybym chociaż wiedział po co, to może bym wiedział dla kogo.

Więc po co jest taka strona?

Też nie wiem. Może żeby kogoś przekonywać do nie zdecydowania się na aborcję? Może. Ale z drugiej strony sugerowanie komuś, że jego wybór będzie albo słuszny albo niesłuszny, to w ogóle nie jest zachęcanie. Takie stawianie sprawy odbiera człowiekowi wybór. Bo wybór jest prawem i jednocześnie odpowiedzialnością, a nie zadaniem matematycznym. Nie może być słuszny albo niesłuszny, może tylko nieść takie albo inne konsekwencje.

Ale kiedy zamiast mówić o konsekwencjach decyzji i odpowiedzialności za decyzję, ocenia się decyzję jako słuszną albo nie, wydaje się osąd i potępia za „niesłuszność”, to kogo takie podejście zachęci? Chyba tylko kogoś, kto nie chce mieć wyboru. Każdy kto chce go mieć, tylko się wkurzy, że odmawia mu się prawa do bycia dorosłym, świadomym, odpowiedzialnym człowiekiem a w zamian traktuje się go jak dziecko w szkole.

Więc co, jeżeli nie zachęcanie? Zastraszanie? Wymuszanie? Ostracyzm? Manipulacja?

Żadnej z takich rzeczy nie polubię.

Strona wydaje się być adresowana do wszystkich, którzy zgadzają się z propozycją: „aborcja powinna być zabroniona”.

Ale po co przekonywać już przekonanych? Żeby się poczuć lepiej? Żeby się utwierdzać w swojej „słuszności”? Żeby się łączyć w kupę, w myśl założenia, że im większa kupa tym lepsza racja?

Jeżeli tak, to nie polubię.

Ale może to jest strona, dla ludzi którzy myślą „aborcja nie powinna być zabroniona”. Jeżeli tak, to ten kto ją prowadzi, zupełnie nie rozumie sposobu myślenia takich ludzi i nie wie jak z nimi rozmawiać. I chyba nawet rozmawiać nie chce. Sama już nazwa zalatuje osądzaniem. Albo propaganda albo rozmowa.

Propagandy nie polubię.

Ale najgorsze w tego typu stronach jest to, że ludzie, którzy chętnie nakładają na innych ogromne ciężary odpowiedzialności, sami nie przejawiają specjalnej ochoty na noszenie ich.

Mam lepszy pomysł na stronę antyaborcyjną: niech ci, którzy chcą dzieci, płacą za nie. Zamiast potępiać niedoszłych rodziców za aborcję, niech im zaproponują finansowanie, opiekę, edukację. Zamiast kłaść ciężar na innych, niech go biorą na siebie, skoro im zależy na życiu.

Jestem ciekawy: gdyby każdy, kto daje lajka, miał jednocześnie obowiązek przekazać 1000zł dla dziewczyny w zamian za rezygnację z aborcji, to ile by takich lajków było?

Gryzie mnie świadomość, że taki lajk nic nie kosztuje mnie, ale wiele może kosztować innych. Więc póki sam nie zrobię czegoś, co zmniejszy ten koszt innym ludziom, nie będę takich lajków dawał.

Mam w życiu czego żałować i za dobrego człowieka się nie uważam. Nie chcę jeszcze dodatkowo czuć się jak ostatni hipokryta.

Podziel się z głupim światem