Pisze o tym Independent Trader, ostrzega przed tym Tim Price z Sovereign Man, mówi o tym każdy, kto zdaje sobie sprawę z tego, jak będzie wyglądać kolejny światowy kataklizm.

To nie będzie wojna światowa. To będzie upadek systemu monetarnego.

Paradoks tego świata polega na tym, że ludzie są zbyt zajęci pierdołami, zbyt zepsuci przedłużanym w nieskończoność okresem dobrobytu, zbyt głupi i zbyt leniwi, żeby zauważyć zagrożenie. Ci, którzy mogliby powstrzymać nadchodzącą katastrofę są sami zbyt przerażeni, żeby cokolwiek zrobić w celu naprawy. W Stanach Zjednoczonych i Europie wszystkie środki przeznacza się na to, żeby przedłużać ten stan. Jeszcze jeden rok spokoju. Jeszcze kilka miesięcy pozornej normalności. Nikt nie chce myśleć o tym co będzie za kilka lat.

W Niemczech wspomina się ciągle rok 1924, kiedy hiperinflacja zrujnowała ludzi bardziej niż większość wojen. Ale nawet Niemcy nie protestowali, kiedy Europejski Bank Centralny parę dni temu ogłosił, że zwiększy dodruk pustego pieniądza do poziomu 960 mld euro rocznie.

Czyste szaleństwo.

Ale co innego można zrobić? Majątek EBC składa się dziś w dużej części z niemożliwych do spłacenia długów zaciąganych przez rozpasane socjalnie państwa Europy. Jeżeli bank zażąda spłaty tych długów, państwa jeden po drugim ogłoszą niewypłacalność, a to oznacza chaos na skalę, której przeciętny użytkownik YouTube nie jest w stanie sobie wyobrazić. Nie byłoby osoby, która by tego boleśnie nie odczuła. Bo to oznacza:

  • niemożność wypłaty pieniędzy z bankomatów
  • zablokowane albo ograniczone możliwości korzystania z pieniędzy w bankach
  • raty kredytów zwiększające się o kilkadziesiąt lub kilkaset procent
  • utrata pracy w związku z bankrutującymi lawinowo firmami
  • majątki przejmowane przez banki
  • gigantyczne kolejki do sklepów
  • hiperinflacja
  • zamrożone wypłaty dla emerytów, nauczycieli, lekarzy, policji i wszystkich pracujących dla państwa
  • rosnąca w związku z tym wszystkim przestępczość

Te wszystkie zjawiska występują wszędzie tam, gdzie państwo stanęło przed niewypłacalnością. Argentyna, Grecja, Cypr, Ukraina – to bardzo złagodzona wersja tego, co nadchodzi. Złagodzona, bo społeczność międzynarodowa robi co może, żeby złagodzić skutki niewypłacalności i nie dopuścić do masowej paniki.

Ale gdyby stało się tak, że paraliż dotknie jednocześnie trzy najbardziej zadłużone waluty świata – dolar, euro i jen – nie będzie nikogo kto mógłby pomóc. Żadne łagodzenie sytuacji nie wchodzi w grę.

Dlaczego tak mało się o tym mówi? Przecież to nie polityka, tylko matematyka – katastrofa jest całkowicie pewna.

Mówimy tu o problemie, którego skala jest porównywalna z Trzecią Wojną Światową. To nie wyobraźnia i strach dyktują takie porównanie, ale podobne wydarzenia, które wielokrotnie miały miejsce w przeszłości. Książka „When Money Dies” Adama Fergussona jest obrazem tego co nas czeka.

Ale nigdy dotąd świat nie był zadłużony na taką skalę i nigdy tak wiele krajów jednocześnie. Przy problemie niebilansującego się zadłużenia pozostałe problemy Europy to ciekawostki

Udają więc wszyscy, że problemu nie ma. Pierwszy, kto wywoła panikę, zostanie obarczony odpowiedzialnością za konsekwencje, tak jakby to on był przyczyną problemu, a nie beztroskie wydawanie przez dziesięciolecia przyszłych zarobków na „zdobycze socjalne”.

Europejski Bank Centralny wybrał więc drogę powolnej śmierci. Oprócz psucia pieniędzy dodrukiem zmniejszył stopę depozytową z -0,3% do -0.4%.

Co to jest stopa depozytowa?

To jest w skrócie procent jaki Bank Centralny wypłaca twojemu bankowi za to, że twój bank trzyma pieniądze w Banku Centralnym.

Zapytasz: a po co mój bank miałby trzymać pieniądze w Banku Centralnym? Po to, po co ty trzymasz pieniądze w swoim banku – żeby zarobić na odsetkach. Jaki interes ma w tym Bank Centralny, żeby płacić bankom? No, na przykład taki, żeby zachęcać banki do trzymania rezerw. Jest to w twoim interesie. Im więcej bank trzyma twoich pieniędzy, tym większa szansa, że będzie ci miał z czego wypłacić w razie jakby coś poszło nie tak.

Tymczasem Bank Centralny obniżył stopę depozytową do poziomu ujemnego. I właśnie ją zmniejszył jeszcze bardziej.

Oznacza to, że twój bank zamiast zarabiać na tym, że odkłada twoje pieniądze dla bezpieczeństwa w Banku Centralnym, musi do tego dopłacać.

Więc, o ile w twoim banku nie pracują kompletni pomyleńcy, bank zrobi wszystko, żeby twoich pieniędzy odkładać na czarną godzinę jak najmniej. Co więc zrobi? Zacznie pożyczać pieniądze na prawo i lewo, wciskać kredyty komu popadnie. Bo przecież bardziej się opłaca pożyczyć 100zł i dostać 100zł z powrotem, niż odłożyć w Banku Centralnym 100zł i dostać z powrotem 99zł.

Bank Centralny zachęca więc banki do tego, żeby pozbywały się twoich pieniędzy, żeby niczego nie odkładały, żeby pożyczały twoje pieniądze komu popadnie i żeby zwiększały jeszcze szybciej globalny poziom zadłużenia.

Jeżeli teraz banki zrobią z klientami to samo co bank centralny robi z nimi i to my będziemy musieli płacić bankowi, a nie on nam, za to, że dajemy mu pieniądze, to co się stanie? Jeżeli ludzie nie są do końca idiotami, zaczną masowo wypłacać pieniądze z banków i trzymać je w skarpetce. Skarpetka co prawda nie wypłaca procentów, ale przynajmniej nie każe sobie płacić. Takie wypłacanie bardzo szybko ujawni fakt, który wszyscy powinni znać: że twój bank nie ma twoich pieniędzy. To znaczy ma, ale niewielki procent. I tyle ci może wypłacić: za każde 100 złotych na twoim koncie, możesz dostać, powiedzmy, 5 złotych.

Istne wariactwo.

Pomyśl teraz jak zdesperowany musi być Europejski Bank Centralny, że posuwa się do tak szkodliwych absurdów jak negatywne stopy depozytowe. I nie tylko bank europejski. To samo robi od dłuższego czasu japoński i szwajcarski bank centralny. Amerykański FED też zmierza w tą stronę.

Na dziś zaufanie do systemu finansowego opiera się już tylko na jednym: na dodruku pieniędzy przez Banki Centralne.

Jeżeli to prawda, to znaczy, że zaczęliśmy właśnie podróż w stronę hiperinflacji.

Europejski Bank Centralny nie jest już w stanie przerwać dodruku pieniądza. Tempo tego dodruku będzie przyspieszać, bo zwyczajnie musi. Inflacja, która dzisiaj chowa się po wielkich instytucjach finansowych, zacznie przeciekać do naszego codziennego życia. A kiedy raz wyjdzie na świat, powstrzymać ją będzie mogła tylko lawina bankructw.

Do której rząd nie dopuści. Ani europejski, ani japoński, ani polski.

Bo – tak między nami mówiąc – jest głupi.

W końcu to myśmy go wybrali.

Tak przy okazji, sponsorem bloga jest Dam Koszty.com

Podziel się z głupim światem