Nie rozumiem czy w polskich mediach pracują sami idioci czy tylko materiały robią dla idiotów.

Widzę, że wszyscy się dziś fascynują tym, że operator TVN pokazał przez nieuwagę nr PESEL Jarosława Kaczyńskiego.

I co z tego? Numer Kaczyńskiego może sobie znaleźć każdy kto chce! Poza tym, że jest w internecie na różnych dziwnych stronach (na jednej np. ktoś udowadnia, że Kaczyński ma żydowski PESEL), to przede wszystkim takie rzeczy są w różnych publicznie dostępnych rejestrach.

Na przykład w KRS. Jarosław Kaczyński jest członkiem rady „Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego” o numerze KRS 0000173661. Proszę sobie sprawdzić, jak kto chce. Pełny odpis z KRS jest dostępny w PDF. Ściągnij sobie. Patrzę sobie na PESEL prezesa, bo mam go obok na ekranie. I to z pewnego źródła! Nie potrzebny mi do tego TVN.

Więc może niech telewizja teraz zrobi materiał „wpadka Krajowego Rejestru Sądowego”?

To nie jest żadna wpadka: jawność takich danych jest niezbędna, żeby było wiadomo kto za co odpowiada i jak się z nim sądzić, gdyby coś przeskrobał. W systemie brytyjskim jawność informacji o spółkach jest fundamentalną zasadą: znajdziecie tam nie tylko moje dane, ale nawet to, ile moja spółka wydała w którym roku i jaki ma bilans. I dobrze. Dzięki temu ludzie mają pewność, że jestem uczciwy i odpowiadam za wszystko co robię.

To tylko kretynom z telewizji wydaje się to dziwne.

Może też dlatego, że po społeczeństwie krąży irytująco głupia plotka, że znając czyjś numer PESEL można wziąć na niego kredyt.

Ludzie, serio? Wierzysz w to? To w takim razie pożycz mi pieniądze, a ja ci przyślę numer PESEL. Czy naprawdę dałbyś komuś pieniądze w taki sposób? Wątpię, bo nie jesteś aż tak głupi, żeby w razie problemów pójść do sądu i powiedzieć, że człowiek o takim a takim numerze PESEL wziął od ciebie pieniądze i teraz nie chce oddać. Poza dostarczaniem sądowi rozrywki, trzeba jeszcze przedstawić jakiś dowód, że ta osoba faktycznie zawarła z tobą umowę. A znajomość numeru PESEL nie jest dowodem na nic.

Krótko mówiąc: jak ktoś zna twój PESEL to jest to tak samo groźne jak to, że zna twoje nazwisko. Czyli niespecjalnie.

A media zamiast sprostowywać tego typu idiotyzmy, podsycają je jeszcze robiąc sensację absolutnie z niczego.

Nie wiem tylko czy gorzej to świadczy o mediach czy o społeczeństwie.

Czasem mam wrażenie, że jestem ostatnim frajerem, który czuje moralną potrzebę ludzi uczyć, zamiast na nich żerować.

Ale wiem, że to nieprawda. Jest nas, frajerów, więcej.

Podziel się z głupim światem