Ten blog jest przerażająco stary. Najstarszy wpis pochodzi z 2011 roku.
Fakt, że w ogóle da się znaleźć ten najstarszy wpis, zawdzięczamy faktowi, że cała strona została zbudowana od nowa. Tak, zamiast cieszyć się przeżywaniem najmodniejszej choroby świata, zamiast ogłaszać po całym internecie jak bardzo zaraz umrę, to ja zamieniałem starą stronę na nową. A powiadał poeta: spieszmy się chorować na COVID, tak szybko odchodzi.
Covid już odszedł dobry tydzień temu, i zostawił po sobie tylko podrażnione gardło. Nie wpiszę się w celebryckie uprawianie społecznego marketingu, bo rzeknę: „aaa, gówno nie choroba”.
I nawet się wysilaj, żeby mi odpisać w komentarzu „miałeś szczęście, ale inni nie mieli”, bo pod poprzednim wpisem ludzie tak się rozgadali na ten temat, że musiałem w końcu przestać to wszystko czytać. Bo co chwilę trafiałem na jakieś głupoty i mi się pogarszało od tego.
Przypomniałem sobie przy okazji to ciekawe, ale irytujące zjawisko: że im więcej kto się troszczy i chce ratować innych, tym bardziej w rzeczywistości im szkodzi. Poważnie mówię. Największą realną pomoc w życiu otrzymałem od tych, co mieli wszystkich raczej w dupie. A najbardziej mi w życiu zaszkodzili ci, którzy najbardziej pragnęli innym nieść pomoc.
Być może skorelowane jest to wszystko z poziomem głupoty: że im większy debil, tym bardziej pragnie pomagać ludziom, drzewkom i zwierzętom. Bo to jedyny sposób w jaki może się jakoś-tam zrealizować. Biedaczek po prostu nic innego nie potrafi, więc nadrabia sercem, niczym Dominika w tym filmiku.
Covid więc zostawił po sobie rozdrapane gardło, ludzie z sercem irytację i głupie komentarze, a ja zostawię po tym okresie tą oto nową stronę! Fakt, jest trochę za biała i mało kolorowa, ale za to można tu znaleźć wszystko, co kiedykolwiek zrobiłem w internecie. Wszystko w jednym miejscu: ponad 800 tekstów, 142 piosenki, 125 komiksów i tysiące godzin rozmaitych audycji. Jeszcze nie wszystko dodałem co jest dodania. Ale będzie.
Wracając do serca…
Ja nie mam serca. Ten filmik z Dominiką kłamie. Nigdy bym im kasy nie dał na te tam ratowania. Nie mam serca, bo mam rozum, a rozum mówi, że im bardziej głupi chce pomagać innym tym bardziej im zaszkodzi.
Mi przykładowo zaszkodzili wszyscy, którzy w czasie choroby zawracali mi głowę. Chciałbym ich teraz niniejszym gorąco opierd*lić: ja wiem, że mieliście dobre intencje, ale wolałbym żebyście mieli złe. Bo czy naprawdę nie wpadło wam do głowy, że jak ktoś ma 38.1 gorączki i cały czas kaszle to ostatnią rzeczą, na jaką wtedy ma ochotę jest rozmawiać przez telefon? To takie trudne?
A tymczasem jak tylko powiedziałem światu, że choruję, rozmaici dobrodziejowie z dobrym serduszkiem, zamiast dać mi święty spokój (myślałem że to oczywisty wniosek), rzucili się do inicjowania wszelkich form komunikacji. Jakbym ich wszystkich nie olał to by mnie przecież zamęczyli na śmierć tymi dobrymi intencjami. Zapewne zinterpretowali to olanie na moją niekorzyść. Jestem podłym niewdzięcznikiem, że nie doceniam takiego pięknego gestu.
A przyznaję: nie doceniam. Doceniam za to tych wszystkich, którzy mnie nie lubią albo nie mają serca, tak jak ja. Bo ci nie dzwonili, nie pisali i dali mi święty spokój.
Ci źli ludzie nie składali również głupkowatych życzeń. Jedna rekordzistka z YouTube napisała mi, że mi życzy zdrowia – akurat w dniu, kiedy dostałem największej gorączki. Może by tak następnym razem spróbowała mi życzyć choroby dla odmiany? Albo mam jeszcze lepsze rozwiązanie, na które na pewno nie wpadła: w ogóle niczego nie życzyć. Przez dwa tygodnie nie pisać i nie odzywać się, a za dwa tygodnie opowiedzieć na przykład kawał.
Kochana, jak chcesz się pobawić w magiczne zaklęcia i czary, to weźże sobie Harrego Pottera poczytaj, a nie rzucaj we mnie magicznymi życzeniami. Na mnie magia nie działa. Nawet ta, która istnieje. Zawracanie głowy bez żadnego sensu. Kobieta pojęcia w ogóle nie ma czy lubię lody czekoladowe czy truskawkowe, ale czuje, że musi koniecznie rzucać nade mną zaklęcia odnośnie zdrowia, bo jest pewna, że ja je uwielbiam a Bóg pochwala.
A ogóle kto wam wszystkim powiedział, że ja chcę wyzdrowieć? No dobra, może i chcę. Ale tylko dlatego, że mam parę fajnych rzeczy do zrobienia i jestem ciekawy paru innych. Ale opcja przegrania z wirusem jest co najmniej tak samo kusząca. Zwłaszcza jak sobie uświadomię ile wokół mnie życzliwych baranów, którzy dobrymi intencjami połączonymi z niezmierzoną głupotą, sieją wokół siebie śmierć, zniszczenie i irytację.
A idźcie dobrzy ludzie w jasną cholerę! Dajcie mi tu złych ludzi. Pragnę egoistów. Takich co odpowiadają wyłącznie za siebie, a reszta ich nie interesuje.
Rozumiem teraz dlaczego Jezus wolał spędzać czas ze złodziejami, zdrajcami, brudnymi prostakami i ulicznymi k*rwami niż z porządnymi ludźmi o dobrym sercu, którzy spieszą pomagać bliźnim i wtrącać się wszystkim w ich życie.
No. To było mondre.
A teraz będę się chwalił, że mam umiejętności i nie jestem sierotą, co musi pomagać innym. Przedstawiam dowód: w niecałe trzy tygodnie zdążyłem zrobić taką pracę (z czego część z gorączką 38 stopni):
- postawić serwer CentOS z OpenLightSpeed i postawić tam nową instalację WordPressa
- nauczyć się jak się pisze plugins i themes (no bo jak zaczynałem to nie umiałem)
- napisać w PHP wtyczkę która skonwertuje całą bazę danych z poprzedniego bloga i przeniesie wszystkie obrazki, piosenki i wszystko
- zaczarować stronę i .htaccess tak, żeby wszystkie istniejące już w internecie linki do starej strony działały dalej na nowym blogu (szkoda by było stracić 10 lat warte SEO)
- napisać własny theme na podstawie szablonu HTML-a
- napisać drugi plugin, który ogarnia nietypowe rodzaje postów (piosenki, komiksy itd) i co podpina Disqus zamiast standardowych komentarzy WordPressa
- napisać trzeci plugin, który automatycznie taguje wpisy (to nie takie proste, zwłaszcza po polsku)
- zainstalować certyfikaty SSL
- podpiąć newsletter na stronie do MailChimp
- przetłumaczyć to wszystko na polski
- wyzdrowieć z COVID-a
Fajnie, nie?
Pewnie nie wiesz czy fajnie. Większość z was nic z tego nie zrozumiało, założę się. Zgadłem? Ale kiedy powiedziałem na początku „zrobiłem nową stronę” to każdy pomyślał, że zrozumiał, co?
I taka jest właśnie różnica między człowiekiem z rozumem a człowiekiem z sercem: pierwszy wie o czym mówi, a drugiemu się tylko wydaje. Ale w świecie pełnym głupców łatwo robić wrażenie.
A w szkole by mi powiedzieli: „nie chwal się!„. Tyle, że w szkole jedni debile uczą innych debili, o ile w ogóle można uczyć określenia „uczą”. Prędzej: tresują. Więc ja bym nie przywiązywał specjalnie wagi do tego, co kazali robić w szkole. W zasadzie to najlepiej robić odwrotnie: jak cię uczyli „nie chwal się” to się chwal! Jak mówili „idź na studia” to omijaj szerokiem łukiem. Jak mówili: nie garb się, to lepiej się garbić na wszelki wypadek! To samo z kościołem, rządem, telewizją i ciocią Basią co przyjeżdża co rok na święta i zawsze pyta kiedy się ożenisz a sama jest po pięciu rozwodach, bo żaden mąż z nią dłużej niż rok nie wytrzymał. Ale ciebie ona koniecznie chce uczyć życia matrymonialnego, pi*da jedna.
Normalnie to ja bym powiedział: nie chwal się, niech cię inni chwalą. To samo mówił Salomon. Mądrze mówił.
Ale dziś? W 2021 w umierającej na zanik życia i rozumu Europie?
A kto mnie, k**wa, dziś pochwali? Po pierwsze robię tak trudne rzeczy, że nikt nawet nie rozumie co robię. Tak naprawdę one nie są aż tak trudne, tylko ludziom się (po drugie) nic nie chce poznawać i uczyć. A po trzecie świat jest już tak zidiociały od tej absurdalnej demokracji, że ceni się powszechnie nie fachowość, wyniki i rezultaty, tylko głośne demonstrowanie dobrych intencji.
To się będę chwalić sam. Może kogoś zarażę. Może sobie uświadomi, biedaczyna, że jest głupszy niż mu się wydawało.
Chwalę się oto, że zamiast leżeć w łóżku, wczuwać się w bycie ofiarą straszliwej pandemii i rozkoszować się tym, kto znany dziś umarł na COVID, ja się wziąłem za robotę. I jak mi dobrze poszło! A co, zrobisz lepiej, więcej i taniej? Pościgajmy się! Ciekawe co w tym czasie zrobili ci, co mi wysyłali te życzenia. Mam nadzieję, że więcej niż ja.
Bo licytowanie się na to, kto więcej zbudował, zrobił i wymyślił, mnie kręci niezdrowo. Dużo bardziej niż porównywanie kto z nas bardziej stracił smak, kto miał większą gorączkę i kto ile leżał.
Tak, to do was, wy oferty życiowe, panienki z wieczną depresją, prymitywni ruchacze owych panienek, jeszcze głupsi niż one, o ile to w ogóle możliwe. I wy też, wy starsi, to do was, lenie wożący tłuste dupska samochodami, wy coście za leniwi albo za głupi, żeby jedną książkę na rok przeczytać. Wy tchórze w szamatach na pyskach, co zamiast umierać ze wstydu, opowiadacie na prawo i lewo, że to odpowiedzialne, racjonalne, dla bezpieczeństwa i z miłości do bliźniego. Znudziło mi się udawać, że mam do was szacunek. Nigdy nie miałem.
To nie znaczy, że was nie lubię. Lubię, tylko czuję pogardę do tego co widzę. Ale nie do wszystkiego!
Bo ja po prostu widziałem w was to, co mogłoby być, ale nie jest. Widziałem iskrę, z której mógłby być ogień. Widziałem gdzie ona jest i próbowałem dmuchać. Widziałem zamiar, który Bóg miał, kiedy was stworzył. I dalej widzę, kiedy rozmawiam z jednym czy drugim psem w kagańcu. Ten zamiar jest piękny i to potencjalne życie, którego nie ma, ale mogłoby być, jest piękne.
Obawiam się, że ten mój wzrok zachwycony potencjałem, ludzie mylą z pochwałą ich obecnego miernego, bezwartościowego życia, które nadaje się tylko na kompost. I tak od lat miotam się między zachwytem nad człowiekiem a pogardą dla tego, co ze sobą zrobił.
Ale zawsze przychodzi w końcu ten moment dla każdego, kto, własną pieści się boleścią (jak pisał Asnyk), kto eksponuje, niczym zboczeniec w parku, swoją modną i starannie pielęgnowaną depresję. Przychodzi ten moment, że trzeba albo się wyleczyć albo się powiesić. Bo już się wszystkim znudziło. Bo już nikogo nie stać na opłacanie zabawy w ofiarę losu. Utrzymywanie nieudaczników jest drogie. Zabawa w pomaganie dzieciom w Afryce też jest droga.
A oto idzie do nas Pani Bieda! A z nią nadchodzi brutalność życia. A brutalność zrobi nam w dupach przemeblowanie. Takie porządne rozliczenie. Kto był nieudacznikiem i tchórzem, ten dostanie zapłatę nieudacznika i tchórza. Kto był odważny i pracowity, dostanie nagrodę za odwagę i pracę.
Wyczytałem takie rzeczy u Andersena. Widzicie co to książki ludziom w głowie robią? Naczyta się taki Andersena albo Braci Grimm i potem pracuje i się uczy, zamiast życzyć wszystkim zdrowia, dzwonić do chorych na gardło i obrażać się, że nie odbierają.
Kiedyś ludzie wierzyli w Sąd Ostateczny. To było dobre. Może przesadnie uproszczone. Ale zdrowe.