Mam idiotyczny problem psychiczny.

Idiotyczny jest on dlatego, że tzw. „normalny człowiek” ma problem dokładnie przeciwny: nie wie kim jest, nie wie co chce i dlatego nie wie co robić.

A ja wiem kim jestem, wiem czego chcę i dlatego nie wiem co robić.

No bo tego jest za dużo. Nie wiem z czego zrezygnować. A z czegoś muszę, bo nie wyrabiam. Psychika mi wariuje.

Bo tzw. „normalny człowiek” przekwalifikowuje się raz na pięć lat, raz na dziesięć. Ja się przekwalifikowuję dwa razy dziennie: rano jestem programistą, po południu psychologiem a wieczorem piosenkę komponuję.

Ale z czego zrezygnować? Ja wszystko lubię!

I to problem? No tak, to jest mój problem.

Oto ironia życia: przekleństwem jest być zdrowym, kiedy wszyscy dookoła są chorzy. Bo mówisz coś, a ludzie patrzą na ciebie jakbyś mówił po arabsku. O co mu w ogóle chodzi? Dziwny jakiś. To na co on jest w końcu chory? No nic. Zdrowy jest. To po co gada?

No właśnie, opinia zdrowych nikogo nie interesuje. Idź się powieś: wtedy będziesz interesujący!

I w ogóle to jak ja śmiem coś pisać nie mając depresji?

Może żebym chociaż był ofiarą… O, nawet mógłbym spróbować: ludzie moich książek nie czytają, a należy mi się, pisarzowi biednemu. Tyle się napracowałem nad książkami, godziwie pracowałem, i teraz godziwie żądam być sławnym, poważanym i godziwym! Mieć pieniądze, znaczy. Dużo. Jeszcze więcej. Godziwie.

No ale ja tak nie mogę, bo w to nie wierzę, że to czyjaś wina. Nie wierzę nawet że to moja wina. Po prostu tak świat działa jak działa i już. Po kiego wała szukać zawsze kto jest winny? Nikt nie jest winny, uspokój się, człowieku. Zrozum świat i tyle.

Bo świat nie jest nudny. Jest trochę głupi i naćpany, ale jest piękny i ciekawy. Jest pełen zagrożeń i pełen okazji. I jest tyle rzeczy, których można się nauczyć!

Ale co wybrać kiedy już się umie więcej niż jedną rzecz? Błogosławieni nudni i leniwi, bo oni tylko jedną rzecz w życiu umieją. Błogosławieni tchórze, bo nie będą o niczym decydować. Najgorzej mają ciekawscy, pracowici i odważni. Nikt ich nie żałuje. Chcieli czuć że żyją? Chcieli zobaczyć jak to jest kiedy nikt za ciebie nie wybierze? Niech się męczą! Dobrze im tak!

O zawiści, przewodniczko życia współczesnego człowieka! Dlaczegoś mnie opuściła? Dlaczego mam serdecznie w dupie, że ten żałosny ciołek na YouTube co ma 20 lat i nie potrafi powiedzieć dwóch zdań w całości bez przerywania, opowiada jakieś banały, truizmy jakieś o wydawaniu pieniędzy? Dlaczego nie prowadzi mnie przez świat wkurw, że taki wypierdek jest docenianym i chwalonym nauczycielem życia, chociaż ja więcej przeżyłem w miesiąc niż on w całym życiu?

Pewnie, że mnie to drażni. Musiałbym być trupem, żeby mnie to nie irytowało, no bo bez jaj. Jak ty byś się czuł, gdybyś 20 lat był mechanikiem samochodowym i patrzył jak jakiś gówniarz wymienia świecę, opowiada o tym jakby to było zbudowanie rakiety balistycznej i wszyscy się nim zachwycają jaki to niezwykły fachowiec?

Więc irytacja jest, ale gdzie tam do zawiści. Od irytacji do zawiści to droga daleka. Zawiść to jest to! Ona by mi wytyczyła cel i szlak do celu. A tak – dupa.

Hej, nieliczny czytelniku, co tu wchodzisz – jakim że ty w ogóle cudem mnie znalazłeś w tym internetowym pierdolniku, gdzie połowa ludzi wrzeszczy jeden przez drugiego o tym jacy są mądrzy i zdolni, a druga połowa wyje i biadoli że są ofiarami wszystkich i wszystkiego i dlatego mają wieczną depresję, do której mają prawo? Już nawet podcasty szlag trafił, i jak ktoś dzisiaj w podcaście zwyczajnie rozmawia, jak 10 lat temu, zamiast się autoprezentować jak jakiś przerośnięty paw z kijem w dupie, to się nawet do nazwy „podcaster” nie kwalifikuje.

W związku z tym mam kryzys tożsamości internetowej. Bo nie umiem niczego nazwać z tego co zrobię. Nie mieszczę się w genre. I wcale nie chcę, w dupie mam genre. To jest życie, a nie zasrana szkoła, to jest człowiek a nie zasrany produkt. W życiu nie ma genre.

Ale skoro już mnie znalazłeś, ty co właśnie czytasz, i skoro umiesz tak świetnie czytać, świetnie, ze zrozumieniem, to bądźże też człowiekiem i podpowiedz coś.

Czego nie robić? Czym się nie zajmować? Z czego zrezygnować? Co pominąć?

Bo jest źle. W końcu przyszło to czego się od zawsze bałem: jestem, k**a, za mądry.

„Normalny” mądry człowiek w takich okolicznościach przyrody powiedziałby: „wszystko ch***” i poszedł się powiesić.

Ale ja jestem za mądry nawet na to. Wiem teraz, że świat jest o wiele za fajny i za duży, żeby się wyprowadzać z niego przed czasem. I jest jeszcze tysiąc rzeczy fantastycznych do zrobienia. Fantastycznych nie tylko dla mnie – fantastycznych dla innych. Bo spójrz i użal się nade mną: ta moja francowata mądrość jest już tak duża, że nawet to mi pokazuje, że wartość życia jest nie w tym co ja mam z tego, ale to co inni mają ze mnie.

Widzicie? Już nawet k***a mać nie potrafię dwóch zdań napisać, żeby coś mądrego przypadkiem nie wyszło.

Myślę ostatnio, żeby może zacząć sprzedawać tą mądrość, bo się może komuś przydać. W sensie: uczyć tego i owego. Albo ważniejsza sprawa: pomagać ludziom poskładać się do kupy ze swoim życiem. Ale mam coraz większe wątpliwości do tego pomysłu. O których nie powiem teraz, żeby nie nudzić. Możesz mnie zachęcić. Albo zniechęcić. Albo rzucić ofertę.

Pytam więc na koniec grzecznie i bez większej nadziei, że ktoś w ogóle odpowie: z czego ma zrezygnować człowiek co robi z 15 rzeczy na raz i wszystkie są fajne albo pożyteczne albo ciekawe albo komuś tam gdzieś się podobają?

Jakieś przemyślenia? Pomysły? Spostrzeżenia? Refleksje?

Podziel się z głupim światem