Śmierć generała

2020-01-08Blog26823

Generał Sulejmani z Iranu zginął, albowiem otrzymał cios w plecy rakietą. Rakietę podarowali mu demokratyczni przywódcy demokratycznych Stanów Zjednoczonych, których określa się w skrócie: Donald Trump.

Przywódcy ci (czyli D. Trump) są wychowani na literaturze pięknej, w której powtarza się uroczy schemat: oto dobrzy ludzie zabijają złego czarodzieja i świat od tego staje się lepszy a ludzie szczęśliwsi. I są głęboko wdzięczni zabójcom czarodzieja, czym dowodzą, że sami też są dobrzy.

Przywódcy wzięli sobie te treści głęboko do serca. Jest w tym pewien spryt, bo takie uproszczone pojmowanie świata pozwala czuć się dużo pewniej. Jak również oddala ewentualny trud edukacji, która w praktyce staje się mało potrzebna. Poza tym ostatnie lata (czyli to, co dla większości ludzi stanowi całość historii wszechświata) wskazują na to, że generalnie warto być głupim, upraszczać wszystko, żyć na kredyt i robić to co wszyscy bez zbyt wścibskiego pytania o szczegóły.

Aby jednak w tym wszystkim we własnych oczach nie uchodzić za debila-egoistę, warto znaleźć sobie jakiegoś złego czarodzieja, zwalić na niego całe zło świata a następnie walczyć z nim czym się da.

Problem się robi, kiedy ten światopogląd uprawiają ludzie obdarowani władzą nad rakietami.

I tak się stało, że w ramach walki z kolejnym Saddamem (rymuje się z „szatan”) wzięli się teraz za uszczęśliwianie ludu Iranu.

Jeżeli ktoś ma wrażenie, że zabójstwo generała Sulejmani to efekt politycznej kalkulacji a nie zwyczajnej głupoty spowodowanej zamiłowaniem do upraszczania świata, dzielenia wszystko na dobre i złe oraz niechęcią do męczącej edukacji, to może i jest i w tym racja. Ale niechaj nie lekceważy siły głupoty!

Bo weźmy pod uwagę metodę działania: aby pozbyć się muzułmańskiego króla terroryzmu dokonano… ataku terrorystycznego. Bo tylko tak można określić zamach na ważnego przywódcę lokalnej społeczności, w czasie pokoju, bez wypowiadania wojny, na obcym terytorium, z ukrycia i zaskoczenia, bez pytania o zgodę najbardziej zainteresowanych.

Nie zmienia to faktu, że generał zapewne BYŁ nosicielem terroryzmu i za niejedno świństwo odpowiadał. Przykro to przypominać, ale niestety na każdym szczeblu władzy i polityki, choćby najlepszy człowiek musi być po części świnią. W realnym świecie, wśród zwyczajnych ludzi to nieuniknione.

Czego dowiedli sami władcy rakiet, którzy dokonując aktu terroryzmu w ramach walki z terroryzmem udowodnili, że ich widzenie świata jako pola walki dobra ze złem nie ma żadnego sensu. Logika: bo jeżeli akceptuje się, że dążenie do dobra może być usprawiedliwieniem dla terrorystycznych zamachów amerykańskich to jak można jednocześnie twierdzić, że nie może być żadnego usprawiedliwienia dla terrorystycznych zamachów irańskich?

To tak jakby mąż pobił żonę za to że zbiła dziecko, wołając że nigdy nie wolno nikogo bić.

Nonsens, głupota, absurdalny obraz świata.

Nic więc dziwnego, że lud irański coś nie za bardzo okazuje wdzięczność za uwolnienie od złego czarodzieja. Dziwne, u Disneya działało.

Zresztą w ogóle cały świat jakoś nie otwiera butelek szampana z radości, że oto żyjemy w lepszym świecie. Nawet najbardziej bezkrytyczni sojusznicy USA zdradzają oznaki dyskretnego zażenowania i nieśmiało rzucają apele: uspokójcie się wszyscy, bo co to będzie. W gazetach wyskakują jak bąbelki tytuły: „trzecia wojna światowa?” (oczywiście zawsze z pytajnikiem) zamiast oczekiwanych „hej, ho, zła wiedźma nie żyje”.

Iran oficjalnie (bo przez głosowanie w parlamencie) uznał armię USA za organizację terrorystyczną. Trump oficjalnie (bo przez Twitter) uznał przywódców Iranu za terrorystów. Nikt się nie zastanawia, kto tu ma rację, bo wszyscy dobrze wiedzą, że wszyscy mają rację. Jest jak na przerwie w szkole, gdzie dwóch rozrabiaków się kopie a wszyscy dookoła patrzą i myślą tylko co tu zrobić, żeby samemu w dupę nie dostać.

Pozostaje nam więc patrzeć bezradnie jak jedni kretyni zaczną się zaraz mścić coraz mściwiej na drugich kretynach, a skutek będzie taki, że miliony ich poddanych będą się opędzać od bomb i rakiet, szukając winnego złego czarodzieja. I wzmagać się będzie ból, gniew i chęć odwetu.

To naturalne. Taki jest człowiek.

Chciałbym zakończyć ten opis sytuacji jakimś morałem. Chyba nawet go miałem jak zacząłem to wszystko pisać. Ale w miarę pisania morał gdzieś mi się zgubił, zatarł, wyparował i zrobił nieważny.

Bo przecież wszystko wygląda jak bullshit: demokracja wygląda jak autorytaryzm, obrona przed terroryzmem nie różni się od terroryzmu. Ci którzy ponoszą najbardziej odpowiedzialne stanowiska zachowują się najbardziej nieodpowiedzialnie. Najbardziej odpowiedzialnych nikt nie słucha, a ci co uważają się za najbardziej rozsądnych i cywilizowanych, najbardziej kochają się we wrzasku, emocjach i panice.

Jedyne co wydaje się mieć sens w tym stosie iluzji i kłamstw mniej lub bardziej bezczelnych, to wydające się zupełnie nie na temat i brzmiące naiwnie słowa o miłości, o wybaczaniu, o byciu człowiekiem. O dążeniu do zmiany własnej wrzeszczącej, panikującej, głupiej natury. O pokonywaniu jej w sobie, nie w innych. O wybaczeniu niezasłużonej niesprawiedliwości. O zrozumieniu tego co inne. O patrzeniu na obcego jak na brata.

Słowa, którymi nas uczył Doctor Who.

Albo Jezus.

Albo w jakimś stopniu i ja. Albo w jakimś stopniu i ty.

Nie o pacyfizm chodzi. Nie o bycie hipisem. Nie o ucieczkę od żelaznej rzeczywistości w świat kolorowych baśni. Chodzi o rzecz bardzo realną: o uświadomienie sobie prawdy, że jeżeli poddamy się strachowi, naturalnym odruchom, naturalnym emocjom, jeżeli nie będziemy dużo słuchać i dużo się uczyć, to konsekwencja będzie taka, że wszyscy się nawzajem pozagryzamy. Bo żyjemy w jednej piaskownicy i nikt nic na to nie poradzi. I taka jest nieuchronna logika poddania się niskim odruchom: niemożliwa do zakończenia wojna, taka na której nikt niczego nie zyska. Bo każde zwycięstwo wywołuje reakcję, która z czasem zwycięstwo musi zmienić w porażkę.

Na dłuższą metę koncepcja niszczenia wroga jest tylko sposobem na pobicie samego siebie – tyle że rękami innych.

Niezależnie od tego jak mało atrakcyjnie i naiwnie to brzmi, jedynym sposobem na dobre, bogate, zdrowe życie jest zrozumienie, akceptacja i miłość.

Szerzenie takich przekonań to jedna z nielicznych rzeczy, o które warto powalczyć.

Podziel się z głupim światem