Malwina Pe napisała, że jest sama. Ja jestem z całkiem innej bajki niż Malwina Pe, i właśnie dlatego sobie czytam. Co to za przyjemność czytać ciągle te same bajki? Poza tym jak ktoś fajnie pisze, to fajnie pisze, i wtedy mniejsza o bajki.
Malwina mówi, że jest sama, bo prawdopodobnie:
- kobiety wciąż godzą się jak te owce iść za parą jaj tylko dlatego, że tak wpoili nam rodzice, kościół i duch Kacper
- patriarchat aż tak wyprał nam mózgi
- w tym kraju wszyscy faceci są pierdolnięci
- może to z nią coś jest grubo nie tak
Malwina albowiem jest dziewczyną niestandardową, nieprymitywną, sporo dojrzalszą niż średnia krajowa oraz wyraźnie wkurwioną. Nic więc dziwnego, że znalezienie sobie kogoś do towarzystwa, zaufania i dzielenia się życiem, w ogóle nie idzie.
W tych czasach łatwo znaleźć byle kogo byle gdzie, zrobić z nim byle jak byle co, i byle do następnego. Traktowanie partnerów przypomina traktowanie szczoteczki do zębów: przydatne toto, dobrze mieć, ale za łatwo o nową, żeby się przywiązywać do starej. To zjawisko jest tak czytelne i powszechne, że nie ma sensu tracić czasu na przekonywanie, że tak jest.
Szuka więc i próbuje to tu, to tam, i trafia na takich i na owych, ale na nikogo, kto się nadaje na kogoś do towarzystwa, zaufania i dzielenia się życiem.
Stąd generalny wkurw oraz irytacja na rodzaj ludzki, a dokładniej mówiąc męski. Chociaż ja bym osobiście rozdzielił rodzaj męski od rodzaju faceciego. Z puntu widzenia kobiety na wyższym poziomie egzystencji niż malowanie gęby i wypinanie dupy tak to niestety wygląda.
Oczami wyobraźni widzę już, jak w głowach niektórych czytających pojawiają się alternatywne teorie wyjaśniające problem „dlaczego baba nie może se znaleźć chłopa”. Spodziewam się, że są to:
- bo jest feministką i ma nasrane w głowie
- bo wymaga od ludzi niemożliwego
- bo jest to wredna suka i nikt nie może z nią wytrzymać
- bo szuka problemów we wszystkich, tylko nie w sobie
Uczciwie sobie powiedzmy: wiele jest przypadków na tym świecie, gdzie któreś z tych wyjaśnień okaże się prawdziwe.
Ale zamiast walczyć o to, czy to wszystko bardziej wina facetów bez jaj czy bab bez mózgu, może lepiej spróbować zrozumieć w czym problem?
W czym problem?
Wszyscy wyczuwamy, że problem jest gdzieś w fundamentach świata. I dotyczy wszystkich: mężczyzn i kobiet, chłopców i dziewczyn. To nie jest tak, że wyłącznie dojrzała, odpowiedzialna, ciekawa kobieta nie jest w stanie znaleźć sobie nikogo do pary. Mężczyźni mają ten sam problem.
Wszystkim ewidentnie odbiło. Mężczyźni gdzieś po drodze stracili jaja i wyewoluowali się w słabych, nieodpowiedzialnych, niemęskich facetów. Kobiety znowuż krótkoterminowo zeszły do poziomu prostytutek, a długoterminowo godzą się na rolę niewolnic seksualno-gospodarczych.
Krótko mówiąc mężczyźni dzisiaj nie są silni a kobiety nie są piękne. Obie strony tracą swoją atrakcyjność. I w odpowiedzi na takie realia, wszyscy muszą się dostosować.
Ewolucja płci
W XXI wieku na rynku płci pojawił się brak kobiet pięknych, wewnętrznie i zewnętrznie, ciekawych, intrygujących, fascynujących. Jest za to nadmiar wymalowanych i wypiętych, i absolutnie pustych w śordku. Mało jest tych, które się cenią, które oferują ale i wymagają, które oczekują od mężczyzny męskości, które gardzą niedojrzałością. Za to mamy zatrzęsienie łatwych, tanich, tępych i chętnych na seks – tak samo prymitywny zresztą i plastikowy jak cała reszta. I faceci odkryli, że w takim otoczeniu tanim kosztem można mieć fenomenalne efekty. O ile kto oczywiście niewymagający. Obniżyli więc wymagania i traktują dziewczyny jak prostytutki.
Ta sytuacja jest mocno nienaturalna i niezdrowa dla obu płci. Wszyscy z coraz większym wstrętem co rano patrzą w lustro.
Ale dużo łatwiej radzą sobie w tej sytuacji mężczyźni. Bo w męskiej naturze jest miejsce na częste i liczne podboje płciowe. I nawet jeżeli świat kobiet jest pełen bezwartościowej taniochy, to można przejść przez życie z jako taką satysfakcją, łowiąc na byle robaka kolejną panienkę. Do czasu jak się znudzi albo zaczyna być upierdliwa. Z drugiej strony taki facet, łowca jednorazówek i taniochy, nigdy nie stanie się mężczyzną. Mężczyzna musi mieć inne priorytety. Ale hej, trudno, za to jest łatwiej, niewymagająco i trochę przyjemności w życiu.
Kobiety mają daleko gorzej. Bo taki tryb życia nie jest zgodny ani z biologią kobiety ani z psychiką kobiety. Rynek płciowości spodziewa się od niej, żeby została wieczną dziwką, miała zawsze 18 lat, wyglądała i zachowywała się jak w pornolach. Jak znaleźć w tym satysfakcję? Trzeba stać się mentalnie prostytutką, żeby czuć radość z lajków, subów, gwizdów i braw w zamian za prezentowanie dupy każdemu, kto tylko chce ją oglądać.
A kiedy dziewczyna zauważa w końcu kogo z niej chce zrobić rynek, kiedy zaczyna do niej docierać, że choćby nawet się na to godziła to jest z powodów biologicznych jest to niemożliwe, wtedy się buntuje. Ale co jej pozostaje? Dołączyć do gry nie jako rekwizyt, ale jako uczestnik!
I tak jak na nią polowali, tak teraz ona będzie polować. Bo skoro faceci czują radość z przelotnego seksu, to czemu i dziewczyna nie może? Skoro faceci są nastawieni poligamicznie to czemu kobieta nie ma prawa? Skoro facet komentuje otwarcie uroki damskiej dupy na zdjęciach, to czemu dziewczyna nie może komentować wdzięków zadów męskich?
I tak, kobieta zmienia się po kawałku w mężczyznę. Poluje jak facet, podrywa jak facet, uczy się przywiązywać wagę do wyglądu jak facet. I skoro już tak wszystko widzi po męsku, to w spotykanych mężczyznach odruchowo coraz częściej szuka… cech kobiecych!
I w ten to sposób obie płcie kształtują siebie nawzajem. Mężczyźni stają się kobiecy, bo na to lecą kobiety. Kobiety stają się męskie, bo wymusza to na nich dysfunkcyjna sytuacja. A sytuację tworzy ewolucja mężczyzn w facetów. I kobietom nie zostaje wiele wyboru.
Jak do tego doszło?
Skąd się to wszystko wzięło? Kiedy się to tak zdegenerowało? Przecież jeszcze sto lat temu mężczyzna był mężczyzną a kobieta kobietą. Działało to przez wieki, i aż chciałoby się zapytać: komu to przeszkadzało?
No komuś jednak przeszkadzało. Bo nawet jeżeli sama natura pcha mężczyzn do dominacji, a kobiety do uległości, to nie znaczy, że to automatycznie świetnie funkcjonuje. Taki podział ról, specjalizacja płci, gdzie powstaje mocna, wyraźna nierówność, aż się prosi o nadużycia. I tych nie brakowało, a ich ofiara padały zwykle kobiety.
Bo teoretycznie możemy się zgodzić, że w związku gdzie mężczyzna jest liderem w rodzinie nie będzie paskudnych nadużyć, kiedy przy tym występuje dobra komunikacja, zrozumienie i miłość. Ale w realnym świecie dobra komunikacja, zrozumienie i miłość to nie były częste zjawiska. A kiedy tego braknie, to świat małżeństw i związków źle wygląda. I nic dziwnego, że coraz więcej ludzi miało ochotę zrównać cały ten stary świat z ziemią. I nic dziwnego, że w końcu im się to udało.
Ale ja twierdzę, że mimo wszystkich wad i problemów, Stary Świat – ten z patriarchatem – był i tak mniej popierdolony niż Nowy Świat – ten z Tinderem.
Jak do tego nie doszło?
Malwina Pe, podobnie jak tysiące innych zaradnych, nieprzeciętnych kobiet, szuka powodów, dlaczego tak słabo im idzie w tej jednej dziedzinie, kiedy im tak dobrze idzie we wszystkich innych.
Więc może to wszystko dlatego, że „kobiety wciąż godzą się jak te owce iść za parą jaj tylko dlatego, że tak wpoili nam rodzice, kościół i duch Kacper”? Wpoić to może i wpoili. Ale gdyby niczego nie wpajali, co co by to zmieniło? Kobiety dalej miałby wybór między dżumą a cholerą. Wpajanie przez polskie średniowiecze XXI wieku, że kobieta to z definicji niewolnik mężczyzny, nie zmienia w najmniejszym stopniu faktu, że faceci to dupy.
Czy dlatego boją się niezależnych, zaradnych kobiet? Nie, oni się nie boją. Oni po prostu wybierają to co im pasuje. A pasuje im Pani Potulna, co między dawaniem dupy robi jajecznicę, a nie jakaś pisarka co wymyśliła sobie, że należy ją traktować jak człowieka.
Kobiety konkurują między sobą o samca. Bo jaki nędzny by nie był, przynajmniej w ogóle jest. A Pani Pisarka jest sama i może ze swoich wyżyn intelektualnych ponarzekać najwyżej.
W takiej sytuacji rodzice, kościół i duch Kacper nie mają już nic do roboty.
Więc może to „patriarchat aż tak wyprał nam mózgi”?
Zwracam uwagę, że to nie patriarchat stworzył Tinder. Klasyczny patriarchalny model dobierania się w pary wymusza na dziewczynach uległość, fakt, ale wymusza też na chłopach, żeby przestawali być gówniarzami.
I jak mówię, przy wszystkich wadach i fatalnych skutkach ubocznych takiego modelu, taka Malwina Pe przynajmniej miałaby z czego wybierać. Bo patriarchat, jakby go nie krytykować, czasem stworzy też z chłopców mężczyzn.
A dziś nie ma absolutnie nic co by pchało chłopca do stawania się mężczyzną? No chyba, że ojciec. O ile jeszcze gdzieś jakiś się zachował.
Więc może ostateczne wyjaśnienie: „w tym kraju wszyscy faceci są pierdolnięci”?
Otóż jeżeli przez „facet” rozumiemy to co wyewoluowało z dawnych mężczyzn, to całkiem możliwe. Ale jeżeli mowa o mężczyznach ogólnie, to nie wszyscy. Ja też istnieję, a żona mi świadkiem, że nie mam nic wspólnego ze współczesnym facetem. Dotrzymuję słowa, wiem czego chcę, a w mojej żonie najbardziej cenię jej wolność i niezależność. Ba, sam do niej doprowadziłem! Jest ze mną, bo chce. Być może mnie lubi, jak śpiewał Kuba Sienkiewicz, „za to żem geniusz a nie gówniarz”.
Czy rozwiązaniem jest „oferować mniej”, udawać egzemplarz typowy, żeby żałosna facecina się nie wystraszyła przedwcześnie?
Nonsens. Kiedy się udaje kogoś kim się nie jest, to nie jest związek tylko teatr. Idzie się zamęczyć na dłuższą metę, a samotność jak była tak jest.
Poza tym przepraszam za dosadność, ale po chuj być z kimś, kogo przerasta kobieta z własnym zdaniem, mieszkaniem, stanowiskiem i wydaną książką?
Więc „może to z nią coś jest grubo nie tak”?
Może. Ale na pewno nie grubo, i na pewno to nie wyjaśnia skąd tak niewiarygodnie niski poziom kandydatów na cokolwiek.
Więc dlaczego jesteś sama?
Tak generalnie patrząc jesteś sama z jednego z dwóch powodów:
- dołączyłaś do Gry
- nie dołączyłaś do Gry
Jeżeli dołączyłaś do Gry w życiowy Tinder, to niezależnie od tego czy jesteś jeszcze rekwizytem czy już uczestnikiem, nie masz szans na to, czego szukasz.
Jako rekwizyt jesteś skazana na samotność. Bo ten, komu robisz dobrze, traktuje cię podobnie jak traktuje się szczoteczkę do zębów. W końcu na tym polega Gra. Ze szczoteczką się nie jest, szczoteczkę się ma i używa. Aż do czasu kiedy przestanie działać albo się znudzi albo znajdzie się nową, ciekawszą.
Jako uczestnik masz dalej problem. Bo dwie osoby, które traktują się nawzajem jak szczoteczki do zębów, w najlepszym scenariuszu mają szansę tylko na wspólną samotność. On wykorzystuje ciebie do swoich potrzeb, ty wykorzystujesz jego do swoich. I na tym koniec. Samotność gwarantowana. A jeżeli myślisz, że da się zmienić to podejście w trakcie, to powodzenia, ale ja o takim przypadku jeszcze nie słyszałem, żeby szczoteczka do zębów zmieniła się magicznie w człowieka.
Większość ludzi gra, ale są też tacy jak ja i jak Malwina Pe. Nawet jeżeli Gra im się kiedyś podobała, to już mają dość grania, teraz chcą czegoś prawdziwego. Chcą tego, czego człowiek zawsze potrzebował: towarzystwa, partnera, przyjaciela. Chcą komunikacji, dzielenia się życiem, zaufania, wsparcia. Chcą herbaty, przyjaznego dotyku, domu. Chcą miłości. W takim najbardziej realnym, życiowym sensie.
I oni nic w tej Grze nie wygrają. Bo w ta Gra nie przewiduje takich wygranych. To nie jest gra w miłość. To jest gra w „szukaj szczoteczki do zębów”.
Kim ja jestem żeby dawać rady?
Właściwie to ja powinienem być najlepszą osobą, żeby doradzić co robić, żeby oszukać grę i znaleźć Mężczyznę albo Kobietę, z którą można Żyć. Tak mi wynika z faktów. Bo miałem wiele, wiele lat wszelkich możliwych doświadczeń bycia razem i przestawania bycia razem. I to poza Grą: nigdy w życiu nie byłem na randce. Nie podrywałem nigdy, uważałem zawsze takie rzeczy za głupoty. Tak sobie jakoś ubzdurałem, że mężczyzna tak nie robi. A jeżeli by nawet robił, to ja tak nie robię.
Nigdy więc nie zaczynałem znajomości od kina, restauracji, perfum, wina, niczego takiego. Nie dawałem komplementów ani kwiatów. Za to mówiłem zawsze prawdę, słuchałem i rozmawiałem. Szczerze, bez udawania.
Wierzcie mi panowie – oraz wy, wymoczki od „szybkich kursów podrywu” – to działało o wiele lepiej niż wszystkie metody rybołówstwa foczek.
A teraz, od pięciu lat jestem z kimś, do kogo mam to zaufanie i zrozumienie, jakiego ty, Samotna albo Samotny, zapewne szukasz. I słusznie, że tego szukasz! Bo – i mówię to jako ten, kto doszedł do celu – taka relacja jest daleko cenniejsza w życiu niż własne mieszkanie, kariera, sława internetowa albo zysk pasywny.
Piszę to siedząc na plaży w Gandia na wybrzeżu Hiszpanii.
Ale to nie żadne wczasy w hotelu: wyprowadziliśmy się, rzuciliśmy pracę i przyjechaliśmy tu we dwójkę z Anglii, przez Gibaltar, dwoma motocyklami o pojemności 125 cm3. W zimnie, upale, gradzie i deszczu, jadąc przez 4 tygodnie, bez planu, bez wygód, bez gwarancji, bez ubezpieczenia. Z minimalną ilością pieniędzy i maksymalną ilością stresu, co jest nieuniknione w takich podróżach. Nie wiemy kiedy wracamy i dokąd, nie wiemy nawet dokładnie dokąd jedziemy, ale właśnie taki jest efekt dobrych relacji. Wszystko inne robi się przy tym łatwe.
Czy nie tego szuka wolna, niezależna, pełna życia dziewczyna? Żeby mieć własne życie, ale mieć w nim przy sobie nie dziecko, ale mężczyznę? Takiego, z którym można – dosłownie – jechać na koniec świata? Takiego, przy którym może robić to, na co sama by się nie odważyła?
Cyniczny świat przekonał cię, że takie rzeczy, to tylko w bajkach. Ale pamiętaj, że rzeczywistość to nie tylko coś, do czego się dostosowujemy, to również coś co tworzymy. Do tego potrzeba dwóch osób. Pierwsze próby budowania własnej bajki nie udały się. Ale pojawiła się w końcu Dominika i jej starczyło odwagi i wyobraźni. I zbudowaliśmy sobie taki związek, jaki nam się podobał. I teraz żyjemy pełnią życia – wspólnego.
Krótko mówiąc, nie denerwuj się. Nawet w dzisiejszych czasach nędzy i taniochy, masowej produkcji miernot, są jeszcze Mężczyźni i są jeszcze Kobiety.
Nie patrz na ten miliard facetów. Nie potrzebny ci ten miliard. Tobie potrzebny tylko jeden. Jeden na miliard.
To co robić?
Więc jak nie być samotną? Jak znaleźć kogoś takiego? Żeby było „długo i szczęśliwie”, ale jednocześnie po swojemu, bez wiecznego udawania, bez ciągłej walki o wolność i tożsamość?
Otóż nie wiem. I to bardzo, bardzo źle, że nie wiem. Bo kto ma wiedzieć jak nie ja? Ale szczerze mówiąc, nie widzę na to żadnego sposobu postępowania, który da się zdefiniować.
Bo są związki popieprzone, są związki dobre i są związki spektakularne.
Popieprzone są prawie wszystkie. Są też nieliczne, które się okazują trwałe, sympatyczne i ludzie je określają jako „dobre”. Są one zazwyczaj stabilne, ale trochę nudne. Pełne zazwyczaj kompromisów i rytuałów. No wiecie dom na kredyt, etat, dzieci, chrzciny, co niedzielę do kościoła i tak dalej. Są to związki, o które „trzeba walczyć”.
Ale nie jest to zła rzecz i ludziom dobrze razem w takim związku. I ostatecznie należy się z tego cieszyć, bo (w odróżnieniu od związków popieprzonych) lepiej im razem niż gdyby byli oddzielnie. A to już bardzo dużo.
Ale są też ludzie, którzy nie chcą grać ról i odtwarzać standardów. Chcą żyć, być sobą a nie kopią wybranego wzorca. W ich słowniku nie ma „trzeba” jest „chcę”.
Ci są często samotni.
Ale czasem się zdarzy, że żyją w parach. I co to są wtedy za pary!
Jak takich spotkam – a czasem się zdarza przy moim trybie życia – najbardziej mnie ciekawi: jak oni to zrobili, że są razem? Jak się spotkali i poznali? Jak to się stało, że im to wszystko idzie tak, zdawało by się, łatwo, bez wysiłku? I słucham ich opowieści.
Otóż różnie. Za każdym razem inaczej, niestety. Szukam wspólnych elementów genezy tych wszystkich niezwykłych przypadków, ale coś mi nie idzie. Nie mogę znaleźć klucza. Możliwe, że musi tak być – kiedy ktoś nie wpisuje się w standardy, trudno o reguły.
Umiem tylko zidentyfikować rzeczy oczywiste. One są wspólne dla wszystkich.
To są rzeczy oczywiste
Chcesz wiedzieć jakie są te oczywistości? Proszę bardzo, przedstawiam losowo i skrótowo. Jak ktoś ciekaw szczegółów, niech napisze w komentarzu. Dla mnie to rzeczy oczywiste, więc nie rozwijam.
- Żeby być z kimś naprawdę nie możesz go tylko potrzebować – musisz go chcieć.
- Jeżeli chcesz Mężczyznę, bądź najpierw Kobietą.
- Najpierw trzeba zrezygnować z Gry, a później szukać partnera na życie – odwrotnie nie działa.
- Nie ma związku bez komunikacji, nie ma związku bez zaufania.
- Nie ma komunikacji bez wysiłku, nie ma zaufania bez ryzyka.
- Komunikacja to umiejętność, nie talent.
- Jeżeli twoje słowa nie mają wartości, zaufanie jest niemożliwe.
- Każda forma kłamstwa niszczy związek, sekrety oznaczają samotność.
- Leniwy człowiek nie ma szans na dobry związek.
- Jeżeli nie jesteś gotowa na zmiany, zawsze będziesz samotna.
Patriarchat czy partnerstwo?
Nie ma co zaczynać dyskusji na temat tego co lepsze: klasyczny model z mężczyzną na górze czy równość wszędzie, wszystkich i wszystkiego. Zwolennicy jednego i drugiego prezentują zazwyczaj tyle idealizmu i życzeniowego myślenia, że ostatecznie wygrywa model polski: z matką która rządzi i ojcem pantoflarzem.
Jedno jest pewne: bez otwartości, komunikacji, szacunku i miłości nic z tego nie będzie. Realia życia przetestują bezlitośnie wszystkie ideologicznie założenia. I tam gdzie ideologia testu nie przejdzie, tam upór ludzi zmieni piękne ideały w brzydką hipokryzję.
I dotyczy to w równym stopniu bywalców kościołów co bywalców marszów równości.
Ja bywałem na obu, jakby to kogoś interesowało. Ale teraz to ja wolę jeździć z żoną dookoła Europy.
Powodzenia nam wszystkim w wędrówce przez życie. Nie dajcie się samotności! Cześć!