Optymizm?

2013-07-11Blog1187

Odnotowałem ciekawe zjawisko: grypa bezobjawowa.

Czuję się tak, jakbym właśnie był w środku grypy, poza tą jedną różnicą, że jej nie mam. To znaczy ani kataru, ani kaszlu, ani gorączki. Ale za to w głowie wata, skupić się trudno i słabość okrutna. No normalnie jak w trakcie grypy.

Nie wiem co to jest i wisi mi to właściwie. Jedyne co mnie interesuje to to, żeby tego nie było.

I tak sobie pomyślałem, że jakie to pięknie będzie, kiedy już przejdzie! Jaka to radość móc być zdrowym całkiem, albo przynajmniej mniej więcej! I wyobrażałem sobie, że jest już tydzień później i że już nie ma tego co jest teraz, że już się naprawiło.

Czy to się nazywa optymizm?

Nie, chyba nie. Optymizm to przecież głupota, to okłamywanie się, że jest lepiej niż jest w rzeczywistości. A ja nie mówię, że jest lepiej – ja myślę o tym, że będzie! Więc jak się to nazwa, jeżeli nie optymizm?

Nie wiem jak się to nazywa, ale to też głupota.

Bo przecież marnuję doskonałą okazję co jęczenia.

Już widzę oczami wyobraźni mamę oraz babcię, które robią bolesną minę i przystępują co wyliczania, czego nie mogą: nie mogę iść, jechać, stać, siedzieć. Ledwo mogę „M jak miłość” oglądać, bo mi się tak w głowie kręci, że nie rozróżniam czy pani Tereska czy pan Janek.

I tutaj, zgodnie z polską tradycyją, druga osoba odpowiada, że jej za to co innego szwankuje i dolega, i ona też nie może. Po czym zaczynają się na zmianę licytować, kto nie może więcej.

Ja, dzięki Bogu, mogę jeszcze całkiem sporo.

Ale o tym też nie myślę. Myślę o tym, że kiedy mi już przejdzie – to dopiero będzie fajnie!

Więc czy to optymizm?

Podziel się z głupim światem