Niestety stało się coś złego – uzależniłem się. Uzależniłem się od towarzystwa ludzi i teraz jestem na głodzie. Jestem Martin i jestem ludzioholikiem.
Nie pomaga nawet fakt, że mam teraz górę fajnych rzeczy do roboty i zapas motywacji na rok. Jak ktoś umie przeskoczyć gładko z najlepszego towarzystwa na świecie do braku towarzystwa to ja podziwiam. Jest albo nadczłowiekiem albo socjopatą. Ja się go boję tak czy inaczej. Ja jestem zbyt ludzki, nie potrafię tak od razu się przestawić na długą, samotną pracę.
Gdzie są ludzie? Ja chcę do ludzi! Wiem, że nie powinienem, ale chcę.
Chce mi się ludzi do tego stopnia, że włączyłem sobie jakieś nabożeństwo online. I co? I oczywiście zaraz szlag mnie trafił. Dlaczego ci ludzie śpiewają tak, jakby to był klub młodych poetów w nieustającej depresji? Dlaczego powtarzają jedną linijkę dwadzieścia razy, jakby to było spotkanie dla upośledzonych, którzy nie potrafią zapamiętać więcej niż 5 słów na raz?
Tyle razy zachęcałem siebie, żeby pochodzić do tego czy innego kościoła, żeby przymknąć oko na to i owo, ale ten mdły, ckliwy, nudny klimat jest nie do zniesienia. Dlaczego oni się nie cieszą? Jeżeli efektem życia z Bogiem jest takie nudziarstwo, to kto normalny by chciał takiego Boga?
Powinni się uczyć jak się śpiewa od rastamanów. Ich koncepcja boga jest jaka jest, ale jak się cieszą to się naprawdę cieszą. A nie zawodzą płaczliwe, ckliwe refreny twierdząc, że się w ten sposób „radują”.
A co mnie to w ogóle obchodzi? Obchodzi o tyle, że ludzie sobie wyobrażają, że ten Bóg z Biblii to jest takie właśnie nudziarstwo w czystej koszuli i krawacie. A ja go znam, i wiem, że nie jest. Efektem bycia z nim jest radość, nie ckliwość. I dlatego szlag mnie trafia jak widzę coś takiego.
I fakt, że tego słucham mimo wszystko, przekonuje mnie, że źle ze mną. Jestem ludzioholikiem.
Mam nadzieję, że się ktoś z was zlituje i złagodzi proces wychodzenia z tego nałogu. Bo wolałbym jednak stopniowo. Strasznie trudno mi usiedzieć na dupie.
Odwiedzajcie mnie. Spotkajmy się. Zostawcie te komputery, i wyjdźcie z domu. Przez internet jest bezpiecznie, ale najlepsze rzeczy – tylko na żywo!