To jest news, którego człowiek mieszkający w cywilizowanym kraju nie jest w stanie zrozumieć: oto Urząd Celny kazał zablokować stronę AntyApps.pl.

Dlaczego?

Bo na stronie znalazł się opis programu „bet365”.

Z powodu recenzji programu Urząd Celny zażądał od firmy hostingowej (nie od redakcji serwisu!) zablokowania całego serwisu (nie jednego artykułu), a argumentem było to, że opisywanie programu z AppStore… promuje hazard!

Tyle lat żyłem w tym kraju, tyle absurdów już widziałem, a szczęka jak mi opadała, tak dalej opada.

Rozumiem, że recenzja programu może być czasem reklamą programu, ale w jaki sposób recenzja programu może być reklamą hazardu? A nawet jeżeli, to co z tego? A nawet jeżeli coś z tego, to czemu żądać wyłączenia od razu całego serwisu? A nawet jeżeli żądać zdjęcia tylko podejrzanego artykułu, to dlaczego nie zwrócić się do autora artykułu, do redakcji serwisu, tylko do firmy hostingującej serwer?

I trzeba tu przypomnieć, że nie istnieje żadne prawo zmuszające celników do takiego akurat działania. Nawet przy tak absurdalnym prawie jak „ustawa hazardowa” dałoby się to wszystko załatwić inaczej. Normalniej. Po ludzku.

Nie chcę być jednostronny. Szukam jakiegoś pozytywnego sposobu spojrzenia na działania Urzędu Celnego, jakiegoś uzasadnienia dobrem kraju, Boga, ojczyzny, ciotki Jadźki, czegokolwiek. Ale nie widzę.

Nie ma.

Jedyne co jest, to (wybaczcie język, ale trzeba nazwać rzeczy po imieniu) wrodzona mizantropia i skurwysyństwo, które bliżej mi nie znani pracownicy Urzędu Skarbowego mają we krwi. Taki odruch warunkowy, który każe człowiekowi zajść od tyłu nie spodziewającego się niczego sąsiada, i uważając, żeby przypadkiem nie spojrzeć mu w oczy, kopnąć go z całej siły w dupę. Następnie skopać, opluć i zabrać co się da.

Nie żeby ukraść. Nie dla własnej korzyści, nie. Żeby zniszczyć. Bo mogę. Bo mam władzę. A nawet jak nie mam, to mam i tak. Władzę opierającą się nie na prawie, ale na możliwości szkodzenia.

Bo sąd wyśmieje i sprawę odrzuci, ale co zaszkodziłem to moje.

Zawsze od tyłu. Nie patrząc nigdy w oczy. Bez rozmowy. Bez ostrzeżenia. I najmocniej jak się da.

Bo mogę.

Noż po prostu skurwysyństwo. I to takie, że dech zapiera i krew się burzy, i człowiek kręci głową i tylko strach – największa zaraza w tym narodzie – powstrzymuje go od mówienia głośno tego, co o tych wszarzach myśli.

Mnie nie powstrzymuje – moje serwisy są za granicą. Nie miałem złudzeń. Wiem jacy ludzie pracują w polskich urzędach i na czym polega ich „dobra wola”.

I dlatego mogę zilustrować ten tekst zdjęciem ruletki (za co jeden facet dostał grzywnę) a jak mendy z Urzędu Celnego zapragną mi wyłączać serwis, to niech się najpierw nauczą pisać po angielsku.

Podziel się z głupim światem