Miałem urodziny tydzień temu.
Wypadałoby w tym miejscu podziękować.

Dziękuję więc Facebookowi. To dzięki jego mechanizmowi przypominania o urodzinach, blisko jeden procent najlepszych przyjaciół, okazał mi prawdziwą miłość.

Zmieniłem zdanie na temat życzeń, odkąd uświadomiłem sobie, że przecież ci wszyscy co wysłali WNZOU mogli napisać „a weź sp*aj tępy ch*u„. A tak udowodnili, że ich miłość do mnie ma siłę poświęcenia równą co najmniej sile nacisnęcia podsuniętego pod oczy guzika. A to już więcej niż człowiek w roku 2021 mógł się spodziewać od świata pełnego patriotów i chrześcijan.

Większości życzeń niestetety nie rozumiem.

Na przykład: dlaczego 100 lat? Dlaczego nie 79 albo 105? Ale przede wszystkim: dlaczego akurat najbardziej oczekiwanym prezentem życia miałaby być dla kogokolwiek starość?

Ktoś widać zauważył ten dysonans, bo mi napisał: „100 lat w dobrym zdrowiu„. O, to już lepiej! Tylko dalej bez sensu. Bo wolałbym żyć 50 lat w wolności niż 100 lat w zdrowiu. Wolałbym i 10 lat w szczęściu niż 100 lat w nieszczęściu. Nie lepiej żyć 20 lat jako Mozart niż 80 jako gruba, brzydka księgowa z depresją?

A właśnie: gdybym tak miał przewlekłą depresję? Wtedy życzenia „100 lat” by znaczyły: „a męcz się sk***synu jeszcze 55 lat„.

No ale nie mam depresji, powiesz. Racja! Z drugiej strony jednak od lat otwarcie pokazuję tą moją chrześcijańską wizję rzeczywistości, w której to wizji moje życie doczene jest oczekiwaniem na o wiele lepsze życie w przyszłym świecie. Myślałem, że to jasne.

Czemu mi więc ktoś teraz życzy, żeby mnie trzymali jak najdłużej w przedpokoju, kiedy mam zaproszenie do pałacu? Nie wiem. Zrozum tu człowieka.

Może jednak to „100 lat” miało znaczyć: „a męcz się sk***synu jeszcze 55 lat„. No wiesz, na zasadzie: „skoro masz w kieszeni lepszy bilet niż ja, to przynajmniej się teraz pomęcz, ty łajzo”. Tyle, że uprzejmiej powiedziane. I krócej. 100 lat – i wszystko jasne.

Co do życzeń „wszystkiego najlepszego” to już w ogóle nie rozumiem co to znaczy. Ale ten, kto mi życzył, też chyba nie rozumie. Bo przecież gdyby rozumiał, to by napisał konkretnie o co mu chodzi. A nie „wszystko” i „najlepsze”. Więc jesteśmy w tej samej dupie. Nic nie wiemy.

W tym wypadku odczytuję to więc jako: „chciałbym ci coś życzyć, ale noż k***wa nie wiem co. Więc życzę ci coś-tam coś-tam wszystko ogólnie tego-tamtego. Rozumiesz? To teraz podziękuj i sp***aj„.

Tak że dziękuję i sp***am.

Do następnej urodzinowej sesji fejsbukowej.

Podziel się z głupim światem