Jak donoszą internetowe media (innych nie czytam), każdy kto ma dziurę w internetowej dupie, zaciemnił sobie stronę. Albo wyłączył sewer na godzinę. Albo napisał „Nie dla ACTA„.

Każdy zaś kto tego nie zrobił, jest naturalnie za ACTA. A jeżeli jest za ACTA to jest to cwel oraz burok. I grupa Anonymous natychmiast dopisuje go do listy. Za to, że nie wyłączył serwera na godzinę na znak protestu, hackerzy zaatakują mu serwer. I przez godzinę nikt tam nie wejdzie.

Ci więc, którzy dobrze wyczuwają dzikie obsesje oszalałego tłumu… przepraszam: nastroje społeczne oburzonych obywateli, dołączają ochoczo do protestów.

Protestem na ogół jest wyświetlenie zdania: „Niebawem tak może wyglądać internet” na czystym, czarnym tle. I rzeczywiście, tak właśnie niejedna strona wygląda. Strona premiera, sejmu, paru samorządów, tego czy tamtego posła oraz wszystkich tych, których zaatakowała ACTA.

A nie, przepraszam. To nie ACTA, to grupa Anonymous powyłączała ludziom strony. W ramach walki z niesprawiedliwym wyłączaniem ludziom stron.

Tak więc podsumowując bieżące wydarzenia: aby nie dopuścić do oburzającego wyłączania ludziom stron przez ACTA, grupa Anonymous wyłącza ludziom strony. W sposób całkowicie nieoburzający, bo to przecież nie są ich strony. Gdyby wyłączyć moją stroną stronę, albo stronę, na którą ja wchodzę – to by było oburzające. Zaś wyłączanie strony kogoś innego, na której nigdy nie byłem, to jest słuszny protest w słusznej sprawie. Tak samo jak obicie komuś ryja za to, że być może ktoś z jego krewnych w niedalekiej przyszłości zrobi coś, co sprawi, że jego sąsiadka powie swojemu kochankowi, żeby nam obił ryj. Za nic! Bez powodu! To skandal!

I akcja ta spotyka się naturalnie z szerokim poparciem oszalałego tłumu, przepraszam: opinii publicznej.

Wiem, że ja też powinienem się dołączyć do tłumu. Wiem. Poznaję to po dźwiękach równego marszu dobiegającego zza okna. Poza tym wychowywałem się w czasach PRL-u, więc jestem przyzwyczajony do jedynie słusznej walki z reżimem, jednoczących społeczeństwo, które co prawda nie umie myśleć i nie czyta, ale za to dobrze rozumie jaka siła jest w byciu razem.

Tyle, że w moim odczuciu, milion ludzi, którzy jednocześnie pierdną, wzbudzi co prawda huragan. Ale jak sobie pomyślę o tym, jaki to będzie smród, to mi się nieco odechciewa.

Odechciewa mi się, jak czytam wykopany entuzjastycznie artykulik (na wykop.pl) o tytule „ACTA, czyli jak można legalnie załatwić konkurencje„, w którym autor rozwlekle analizuje poszczególne punkty porozumienia (całkiej sensownie zresztą), po czym na koniec podaje scenariusz, jak ktoś będzie mógł zaszkodzić konkurencji za pomocą… łapówki wręczonej celnikowi!

Czytam jeszcze raz tytuł: „jak można legalnie załatwić konkurencję„. Czytam tekst: „daje panu celnikowi w łapę tysiaka„. I dochodzę do wniosku: faktycznie, ACTA jest szkodliwe i oburzające, i to skandal i zamach na wolność. Nie wiem tylko jak przebiegał w mojej głowie proces wnioskowania, bo umysł miałem zbyt zajęty oburzaniem się.

Wpadłem potem na Allegro. Patrzę, a tu w tytule „stop ACTA„. No to już przesada, nawet jak na moje standardy. „Stop ACTA”? Tak pisze firma znana powszechnie z prewencyjnego zamykania kont, bez zbadania sprawy, bez rozpatrzenia, ot tak, na wszelki wypadek?

Cóż, firma ta jest najwyraźniej oburzona próbą wprowadzenia ustawy, która umożliwi prewencyjne interwencje bez zbadania sprawy, bez rozpatrzenia, ot tak, na wszelki wypadek. A właściwie, to niczego nie umożliwi, bo już od dawna takie prawo w Polsce jest. Więc, hej, kurwa mać, rany boskie, zatrzymajmy to, bo Bóg wie co się może zdarzyć. A skoro Bóg wie co się może zdarzyć, to na pewno się to zdarzy, więc olaboga, jasny piorun, chwdp, skandal.

Cóż, Allegro też ma dziurę w dupie. Nie chce być gorsze.

To kto jeszcze chętny do walki z ACTA? GIODO? PKP? Sanepid? Policja?

W filmie „Brazil” z 1995 roku była scena, gdzie na Boże Narodzenie maszerują w radosnym pochodzie ludzie z transperentem „Consumers For Christ„. Dobry pomysł! Zróbmy więc w Polsce przemarsz pod tytułem: „celnicy przeciw ACTA„. Czemu nie? I tak pewnie nikt nie zrozumie ironii.

W miarę jak kolejne znane z umiłowania wolności oraz dbałości o klienta i obywatela instytucje i firmy będą dołączać do ruchu WWW (Wielkiej Walki o Wolność), grupa znudzonych życiem gówniarzy-socjopatów… przepraszam: grupa Anoymous, będzie musiała usuwać z listy kolejne cele.

Należy się więc spodziewać w najbliższych tygodniach ataków na strony kiosków Ruchu (bo sprzedają gazety pełne własności intelektualnej), Ery (bo ponoć któryś krewny ma telefon w Erze) i wydawnictwa Vocatio (bo sprzedaje Biblię, w której przykazanie „nie kradnij” może złośliwie sugerować, że Bóg stoi po stronie ACTA, a przecież wiemy, że Bóg jest przeciwko).

I jak tu nie powiedzieć: „odi profanum vulgus et arceo„?

Z drugiej strony, jaki sens to mówić? I tak nikt nie zrozumie…

Baron
Martin Lechowicz

 

 

PS. A jeżeli lubisz ironiczne teksty, to zapraszam do zaprenumerowania „Ironizatora„. To taki mały papierowy miesięczniczek, przeznaczony do czytania w WC. Jego główną zaletą jest to, że daje możliwość wyciągania ze skrzynki na listy czegoś innego niż reklamy oraz to, że jest zszysty doskonałej jakości zszywką z prawdziwej, polskiej stali.

Podziel się z głupim światem