Gdzieś w środku zimy zachciało mi się z łuku strzelać. Film „Hunger Games” zobaczyłem i stwierdziłem, że też tym tak chciał w jabłko strzelić. Przypominałem sobie, że mieszkam w Anglii. A że Anglia słynęła z łuczników tak jak Polska słynęła z kawalerii, to może coś zostało.

Coś tam widać zostało, bo w Anglii pełno klubów łuczniczych. Wysyłanie dzieci na archery beginner’s course jest bardzo popularne. Prawie wszyscy, których tu spotkaliśmy byli przynajmniej raz na kursie strzelania z łuku. W Polsce nie znam nikogo.

Kurs trwał przez cztery soboty po kilka godzin i był pełen przeszkód wszelkich. Pierwszą sobotę pękła mi dętka w rowerze i spóźniłem się godzinę. W drugą sobotę lało i wiało. W trzecią sobotę złapało mnie przeziębienie a w czwartą dalej trzymało.

Ale uparłem się że będę umieć strzelać, zwłaszcza że okazja poćwiczyć pod okiem najlepszych instruktorów w Anglii.

Kurs się kończy strzelaniem na punkty z 20 jardów (to ok. 20 metrów). Tarcza ma szerokość 122cm a system puntów jest imperialny. Trafienie w złoty środek to 9 punktów, czerwony krąg to 7 punktów, niebieski 5, czarny 3 a biały 1. Cały zawody to 36 strzałów, co oznacza maksymalnie 324 punkty.

Dwadzieścia metrów to wydaje się niedużo, ale to dlatego że na filmach wszystko jest proste. W rzeczywistości żeby trafiać za każdym razem w to samo miejsce, potrzeba czasu, cierpliwości i wytrwałości. Po miesiącu godzinach treningu średni wynik naszej grupki to 80-100 punktów. To dobry wynik, nie ma powodu do rozczarowania. Spróbuj trafić kamieniem w obiekt o średnicy metra z odległości 20 metrów i zobaczysz o co chodzi. Każdemu się uda. Ale spróbuj to zrobić 36 razy pod rząd.

Ja miałem wynik 256 punktów.

Okazuje się, że mają tu achievement, który przypadkiem zaliczyłem: przekroczyłem średnią 7 punktów na strzał. Znaczy to: z dwudziestu metrów trafiam z łuku w obiekt o średnicy 30 centymetrów.

Tak naprawdę miałem 256 punktów – rąbnęli się przy sumowaniu punktów…

Można to interpretować tak: jak chcesz do mnie putinować, a ja mam w ręce łuk i strzałę, to lepiej żebyś stał dalej niż 20 metrów ode mnie. Bo jak jesteś bliżej to mam certyfikat, który twierdzi, że trafię.

Zaskoczyło mnie jak dobrze mi idzie strzelanie z łuku. Może to moje tatarskie korzenie się odezwały?

Tak, to nic tylko krew przodków zagotowała się z radości, że po paru pokoleniach przerwy, możemy znowu poczuć łuk i strzały w rękach. Jeszcze tylko konia brakuje do szczęścia i czapki z futra. Ale zaraz, przecież mam motocykl. I też jakoś dziwnie dobrze mi się jeździ. Może ta teoria o tatarskich przodkach ma sens?

Sprawdzę kiedyś czy da się strzelać z łuku z motocykla. Ale chyba na tym się chyba skończy festiwal krwi przodków, bo palenie, gwałty i rabunek nie wchodzą w grę. Za to na myśl o ganianiu z łukiem po nocach i polowaniu na złych ludzi, czuję szokująco przyjemny dreszczyk zadowolenia. Może jestem mniej cywilizowanym człowiekiem niż mi się wydawało.

Z racji tego, że przynajmniej podstawy łuku i strzał już rozumiem, mogę odpowiedzieć na parę bardzo praktycznych, ale niekoniecznie cywilizowanych pytań. Mnie te pytania interesowały, więc może kogoś też zainteresują.

Czy łuk to broń, sport czy zabawa?

Sport. Ale może być używany jako broń, chociaż głośno nikt ci tego nie powie.

Czy da się trafić z łuku w jabłko jak w filmie „Hunger Games”?

Teoretycznie z 5 metrów to nawet ja powinienem trafić w jabłko. Ale w takich okolicznościach jak na filmie to coś mi się zdaje, że mocno przesadzili. Do takiego precyzyjnego strzelania potrzebny jest już łuk z celownikiem i kilka próbnych strzałów, żeby łuk wykalibrować.

Czy da się trafić w strzałą w strzałę, jak Robin Hood?

Tak, da się. Wszyscy instruktorzy mówili, że widzieli takie przypadki. Ale to się zdarza przypadkiem, zrobić to celowo i trafić to inna sprawa.

Jak bardzo różnią się dawne łuki od nowoczesnych?

Bardzo. Dawniej łuki były prostszej kontrukcji i z prostszych materiałów, ale dużo mocniejsze. Dziś jest tylko jeden cel istnienia łuku: celność. A na prawdziwych wojnach nie chodziło o celność, tylko o efektywność, a ona ma bardziej skomplikowany wzór: celność * siła * szybkość * ilość luczników * cena.

Z drugiej strony dzisiejszy łuk, nawet tani i podstawowy, jest daleko lepszy niż dawne konstrukcje. Jest trwalszy, silniejszy, precyzyjniejszy. Wszystko ma lepsze, każdą jedną rzecz.

Najpopularniejszy łuk dzisiaj używany to łuk typu recurve. Taki łuk rozkłada się na cztery części: raiser (to nieruchomy środek), limbs (to dwa ramiona, które się wyginają) i string (cięciwa). I to jest bardzo fajne, że się tak rozkłada, bo łatwo przechowywać, transportować i taniej naprawiać.

Czy da się samemu zrobić łuk i strzały?

Da się. Ale weź pod uwagę, że to będzie dziadostwo. Sztuka robienia łuków i strzał jest jeszcze trudniejsza niż samo strzelanie z łuku. Łuk wystrugany z byle kija i strzała z patyka

Jak szybko można strzelać z łuku?

Nie za szybko. Ja jestem w stanie wystrzelić nie więcej niż 6-10 strzał na minutę, ale wiadomo, że dawni łucznicy potrafili to robić dziesięć razy szybciej. Przynajmniej! Stare teksty mówią, że sprawny łucznik potrafił wypuszać strzałę co sekundę albo i szybciej. Tego się dziś nie da zrobić, to jest fizycznie niemożliwe, bo by się trzeba wszystkiego nauczyć od początku i zmodyfikować sam łuk i strzały. Ale nikt nawet nie próbuje, bo łucznistwo dziś jest w 100% skoncentrowane na celności, więc takie sprawy jak szybkość się nie liczą.

Z drugiej strony nikt ci nie przeszkodzi, żebyś nauczył się używać łuku po swojemu i robić z nim co chcesz. Tylko pamiętaj: łuk lubi ciszę.

Czy z łuku można kogoś faktycznie uszkodzić?

Tak, i to bardzo. Strzałę trzeba rozumieć tak: jest to latający nóż o bardzo wąskim i ostrym ostrzu. I nożem tym rzuca w ciebie ktoś silny jak niedźwiedź. W skrócie: wszystko co da się zrobić komuś nożem z bliska, można zrobić strzałą z daleka.

Współcześni myśliwi polują z łukami na jelenie i nawet na słonie. Bywa, że strzały przelatują przez takiego jelenia na wylot. Człowiek dla strzały jest jak masło, niezależnie od tego jak grubo się ubierze. Jeżeli więc nóż jest bronią, to i strzała wystrzelona z łuku jest bronią, ale łuk jest nieporównywalnie groźniejszy, bo działa z większą siłą na dalszą odległość.

Czy łuk jako broń ma jakikolwiek sens w czasach broni palnej?

Zakładając że interesuje cię nie tylko sport – ma. I zawsze będzie miał, bo ma kilka ważnych zalet, które zawsze zaletami zostaną. Jest przede wszystkim bardzo tani. Po drugie, nie wymaga zaawansowanej technologii. Po trzecie, nie wymaga specjalistycznej wiedzy. Po czwarte nie hałasuje. Więc nawet gdyby kiedyś były czasy, że wszyscy strzelają laserami, to łuk zostanie realną alternatywą. Bo nie każdego stać na laser, nie każdy ma dostęp do technologii, a o kontroli współczesnego totalitarnego państwa to nawet nie wspominam.

Czy łuk nadaje się do samoobrony?

Nie. Nie nadaje się kompletnie. Jest duży, nieporęczny a przygotowanie go do użycia trwa za długo. Nie da się przecież chodzić z łukiem torebce. I w żadnych cywilizowanym kraju nie będzie tolerowane chodzenia po ulicach z gotowym do strzału łukiem – i słusznie.

Czy lepiej uczyć się strzelać samemu czy poszukać kogoś doświadczonego?

Ja wiem, że w Polsce kochamy robić wszystko sami i bez niczyjej pomocy. I czasem to jest głupie a czasem to jest mądre. W przypadku uczenia się angielskiego samodzielnie zamiast w państwowej szkole, to oczywiście, że to mądre. Ale w przypadku strzelania łuku, niekoniecznie, lepiej te parę godzin spędzić z kimś doświadczonym.

Dlaczego?

Bo będzie dużo szybciej i dużo taniej. Ostatecznie metodą prób, błędów i oglądania YouTube dojdzie się pewnie do tego samego miejsca, co metodą chodzenia na kurs pod okiem specjalisty. Tyle, że okrężną drogą. Która zajmie dziesięć razy dłużej. A może i sto razy dłużej.

Nie opłaca się.

Jedna trafna uwaga od doświadczonego obserwatora nieraz oszczędzi miesiące zmarnowanego wysiłku.

Najbardziej groźne w samodzielnej nauce jest wyrobienie sobie złych nawyków. Takie nawyki wydają się sensowne na początku, ale później okazuje się, że zatrzymują w rozwoju. Ja przykładowo uczyłem się grać na gitarze samemu, i pamiętam że na początku łapałem sobie chwyty, tak jak mi się wydawało że będzie najwygodniej. W sumie było. Ale po pół roku ćwiczeń utknąłem kompletnie – bo ten sposób trzymania ręki, który ja sobie wymyśliłem, uniemożliwiał potem szybkie zmienianie chwytów. Straciłem więc potem kolejne pół roku na oduczanie się swojego głupiego nawyku, co było dużo trudniejsze niż nauczenie się wszystkiego od zera. Trochę szkoda.

Dlatego żeby uniknąć takich pułapek, przyda się zacząć od instruktora. Po prostu posłuchaj co ma do powiedzenia. Dużo pytaj, staraj się zrozumieć.

A na końcu, jak sobie pójdzie, i tak zrób po swojemu.

No nie musisz, ale bywa, że czasem lepiej robić jednak po swojemu. Nie z przekory, nie z nerwów albo dumy. Ale dlatego, że twoim celem jest nauczyć się a nie zostać kopią nauczyciela. Nauczyciel jest po twojej stronie, ale to, co działało u niego, nie musi zadziałać u ciebie. Możliwe też że nauczyciel ma inne cele niż ty.

Ucz cię więc dla siebie, nie dla nauczyciela.

Częścią mądrości życiowej jest wiedzieć, kiedy nauczyciela słuchać, a kiedy go zignorować. Ale jeżeli czegoś nie jesteś pewny, to nie kłóć się dla samej zasady, lepiej po prostu posłuchać. Zawsze później możesz sobie poeksperymentować samemu.

W przypadku łucznictwa kursy są tanie, pułapek dużo a informacje cenne. Opłaci się spędzić kilka godzin pod okiem doświadczonych strzelców. Ja właśnie skończyłem i widzę, że to był doskonały pomysł. Ale też nie wszystko robię co do joty tak jak mi mówili – może dlatego miałem taki dobry wynik na koniec.

Czy strzelanie z łuku jest trudne?

Tak, strzelanie z łuku jest trudne. Nie w tym rzecz, żeby wystrzelić strzałę w generalnie dobrym kierunku, bo to akurat bardzo proste. I nawet nie o to chodzi, żeby raz na jakiś czas trafić w środek tarczy, bo widziałem jak dziewczynka, która się ucieszyła strasznię, że trafiła w sam środek, w pięciu kolejnych strzałach nie trafiła nawet w tarczę.

Bo trudność polega na tym, żeby za każdym razem trafiać w to samo miejsce.

I to trudne jest. Czy trudniejsze niż przy strzelaniu bronią palną? No pewnie. Bo nawet kiedy strzelasz z pistoletu, to nie strzelasz tylko palcem. Całe ciało bierze w tym udział, i ci którzy ćwiczą strzelanie nabojami muszą wyćwiczyć sobie odruchy całego ciała: stabilną pozycję, kontrolowane oddychanie, ułożenie rąk i tak dalej.

Łuk to ta sama koncepcja, ale bardziej wymagająca. Bo tutaj w celowaniu bierze udział większy kawałek ciała, więcej mięśni pracuje, mocniej i intensywniej. Jednocześnie to wszystko musi być bardzo precyzyjne.

Ta wymagana harmonia między siłą, precyzją i jednoczesnym porozumieniem między rozmaitymi częściami ciała wymaga niezłego opanowania i ma w sobie coś ze sztuki. Niektórzy widzą w tym nawet elementy duchowości. W takiej Japonii łucznictwo Kyudo jest całym rytułem i filozofią życia. Ale to akurat o niczym nie świadczy, bo Japonii to zapewne nawet pierdzenie jest rytuałem, filozofią życia i ma jakąś piękną nazwę.

Wątpię na przykład, że słynni łucznicy z Walii, którzy wprowadzili w świat sztuki wojennej swoje słynne longbows, się przy tym tym dużo nafilozofowali. Z drugiej strony jeżeli strzelali tak dobrze, to musieli ćwiczyć latami i nauczyć się opanowania. Bo tego łuk uczy doskonale: opanowania. Niecierpliwy i leniwy człowiek nie będzie nigdy dobrym strzelcem.

A ja zostałem łucznikiem z Anglii. Tylko początkującym, ale mimo wszystko jestem. Cieszy mnie to niesamowicie, bo mam wrażenie, że mi tego brakowało w życiu. Chłopcy tak już mają – lubią strzelać. A tym bardziej tatarscy chłopcy, urodzeni w Polsce a mieszkający w Anglii.

U mnie więc ciąg dalszy nastąpi. Dla mnie łuk to i sport, i broń, i relaks i dziwnie satysfakcjonujące ćwiczenie opanowania. Łuk sobie zaraz kupię i będę sobie ćwiczyć od okazji do okazji. Żeby strzelać przyzwoicie: i celnie i szybko.

Coby przodki Tatary mogli być dumne.

I tym samym doszła mi w życiu trzecia rzecz do kolekcji rzeczy, bez których czuję się niekompletny: motocykl, gitara i łuk. Prawie jak „My Pony, My Rifle and Me„.

Jak trzy pamiątki ze starego, pięknego świata, którego już nie ma. Świata gdzie jeszcze istnieli mężczyźni.

Podziel się z głupim światem