To nie my, to wirus

2022-07-16Blog7365

W cieple człowiek się czasem nudzi, a jak człowiek się czasem nudzi to z nudów czyta gazety.

Wszedłem sobie więc na gazeta.pl i przeczytałem takie zdanie:

„Marszałkini Sejmu przekonywała, że wojna w Ukrainie i pandemia COVID-19 spowodowały kryzys gospodarczy nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Dodała, że największym przejawem tego kryzysu jest inflacja.”

– gazeta.pl

Przede wszystkim: co to za język? Przypomina polski, wywodzi się z polskiego ale to nie jest polski. Znam polski. Czytałem Lema, czytałem Mrożka, ba, nawet Sienkiewicza czytałem. I wiem, że w języku polskim nie ma słowa „marszałkini”. Nie wiem co to dokładnie, egzotyczna końcówka brzmi trochę jak coś z obszaru pikantniejszych dewiacji seksualnych. Może coś jak Nagini z Harrego Pottera? I wiem dobrze, że po polsku mówi się „do Niemiec”, „do Francji”, ale „na Węgry”, „na Chorwację” i „na Ukrainę”. Taki już język polski jest, pełen wyjątków ale i pełen historii.

Szukałem gazet, w których pisze się dalej po polsku, ale nie mogę znaleźć. We wszystkich, które odwiedzałem, ten sam niby-polski, prawie-polski, ale jednak inny. Nowy, nieznany mi język. Najpierw zaczęły się pojawiać jakieś „gościnie”, teraz znowu jakieś obce przyimki. Czy są jakieś gazety, które piszą jeszcze po polsku?

A co do treści, to akurat rozpoznaję: to samo pieprzenie co zawsze. Czyli: rząd robi COŚ. I jak mu przypadkiem coś wyjdzie, to chwali się pod niebiosa. A jeżyli coś spieprzy, to nie jego wina.

Wojna na Ukrainie spowodowała inflację? Najwyraźniej smród wyprzedził pierdniecie, a inflacja przewidziała przyszłość. Bo przecież zaczęła rosnąć zanim na Ukrainie huknęły działa i to dobry rok wcześniej.

Pandemia spowodowała inflację? A jak? Wirusy drukowały pieniądze? Ludzie od kaszlenia podnoszą ceny? Pieniądze, przypomnę, drukują rządy oraz banki centralne, pod presją mediów. Robią to zwykle dlatego, ponieważ wszystkie trzy obszary władzy są na ogół zdominowane przez kretynów.

W tym przypadku kretyni owi, w reakcji na psychozę generowaną przez media i przemysł farmaceutyczny, doprowadzili do masowego paraliżu gospodarki na skalę nigdy wcześniej nie spotykaną. Była to jedna wielka impreza polegająca na siedzeniu w domu, wlepianiu gał w telewizor i umieraniu ze strachu. W międzyczasie zabawa w maski, zabawa w „nie dotykaj sąsiada”, zabawa w idiotyczne witanie się łokciem, zamiast jak człowiek podawać rękę, a na koniec zabawa w szczepienia, która już w ogóle nie jest śmieszna, bo już teraz wiadomo, że ten eksperyment medyczny przyniósł więcej szkód niż korzyści. Ta cała impreza trwała całe miesiące i w tym czasie mało kto w ogóle pracował. Transport stał. Dostawy stanęły. Życie stanęło.

A kiedy ktoś pytał „kto za to zapłaci” w odpowiedzi dostawał tylko wyzwiska i oskarżenia, tyleż idiotyczne co bolesne. Wiem, bo ja byłem jednym z tych co pytali.

Dziś już nie cenzurują i prześladują za zadawanie tego pytania. Więc zapytam znowu: kto za to zapłaci? I jak?

No to już chyba oczywiste, nie? Za imprezę płacą ci co imprezowali. Dlaczego dopiero teraz? Wcale nie „dopier” – im większa skala wydatków, tam większe opóźnienie w wystawianiu rachunków. Inflacja to odpowiedź gospodarki na zbyt szybkie, zbyt duże i zbyt częste wydawanie przez rządy środków, których nie mają.

Inflacja to rak gospodarki. W tym wypadku: złośliwy.

Problem oszalałego wydawania pieniędzy bez pokrycia był lat największym problemem Europy i USA. Istniał sobie niczym bomba zegarowa, a że mało medialny to i mało kto cokolwiek w tej sprawie robił. Kosmiczne rozmiary tego problemu znali tylko ci, którzy rozumieją jak działa gospodarka, wiedzą gdzie patrzeć i umieją liczyć.

Tam gdzie inni szukają spisków ja więc widzę zwykłych kretynów. Ileż ja się tej głupoty naoglądałem przez lata! Dawno temu wydawało mi się, że nie ma głupszego polityka niż polski polityk, ale kiedy świat się otworzył zacząłem poznawać coraz bardziej Zachód. I dziś to ja mogę tylko powiedzieć, że rządy zachodnich demokracji to chyba jakiś przytułek dla niepełnosprawnych umysłowo.

Ale skala kretynizmu jaką politycy wykazali się solidarnie w roku 2020 wyszła poza moje najgorsze wyobrażenia i daleko je przegoniła.

I teraz jakaś „marszałkini” opowiada, że to nie rząd wydawał pieniądze jak kretyn, zabraniał ludziom pracować jak kretyn, zdemoralizował ludzi jak kretyn. To wirus i Putin!

Kimkolwiek jest to jakieś „marszałkini” (nie wiem czy on czy ona, bo nie znam tego języka), jest toto zupełnym kretynem. Musi być, bo nie wierzę, że ktoś jest w stanie kłamać w tak idiotyczny sposób. Żeby wygadywać takie nonsensy, trzeba w to naprawdę wierzyć.

Że rządzą kretyni, zatrudniający jako doradców innych kretynów, to ja dobrze wiem. Ale w głowie mi się nie mieści, że po takim wyznaniu („to nie rząd drukował pieniądze i zabraniał ludziom pracować, to wirus i Putin!”) dziennikarze nie wyszli oburzeni, że się ich traktuje jak niedorozwiniętych, i że lud nie obrzucił takiego mówcy zgniłymi pomidorami.

Przepraszam, dawno mnie nie było w Polsce, więc może przegapiłem ten moment, kiedy dziennikarze stracili mózgi a naród jaja.

Proszę mi wybaczyć, ale muszę niestety zadać to pytanie: co tam się k**wa u was dzieje?

Podziel się z głupim światem