Znudzony newsami o kolejnym rozwodzie tej czy innej piosenkarki świat zainteresował się aktualnie rozpierduchą na Ukrainie. Euromajdan (dawniej: Pomarańczowa Rewolucja) to plac w Kijowie gdzie zebrali się protestujący przeciwko rządowi. Siedzą, pichcą koktaile mołotowa, robią pamiątkowe zdjęcia, żeby wnuk widział jak dziadek walczył o wolność i apelują do świata o pomoc. Na przykład tak.

O co im chodzi?

Zaczęło się od tego, że rząd, który karmił dotąd ludzi nadzieją na nowy piękny świat Unii Europejskiej z piosenki „Wędrówka” (polecam puścić sobie teraz i słuchać w trakcie czytania) jak raz powiedział: „nie”. I zdecydował, że Unii nie będzie. Będzie Rosja.

I ludzi szlag trafił.

Łatwo sobie wyobrazić dlaczego. Ukraina jest zarządzana fatalnie, ekonomia się sypie, socjal wysysa ostatnie siły tym co się jeszcze chce, żeby dać tym co się nie chce. Podstawą bogactwą od początku świata jest zawsze to samo: sprawiedliwe sądy, ochrona własności i wolność działania. Na Ukrainie tego nie ma, co jest efektem odziedzioczonej struktury kraju, złych zwyczajów i sowieckiej mentalności.

I podobnie jak kiedyś w Polsce USA byłby synonimem raju, tak dziś na Ukrainie jest nim Europa.

Polacy, mimo swojej ociężałości umysłowej i inflantylnego romantyzmu, są daleko bardziej sceptyczni co do Europy. I mają rację – Europa to zmurszała babcia. Działa już tylko z rozpędu. Centrum świata przesuwa się do Azji. Tam się przenoszą rynki, tam się kupuje złoto, tam jest wzrost gospodarczy, tam jest przyszłość.

Ale dla Ukrainy Europa to świat marzeń. Nie ma mocy faktów – a na mocy skojarzeń. Kojarzy się z bogactwem, wolnością, cywilizacją i uśmiechniętymi adwokatami z seriali telewizyjnych.

Z drugiej strony jest Rosja.

Rosja, którą się w Polsce tradycyjnie i patriotycznie demonizuje, a w rzeczywistości nie jest aż tak demoniczna. Oparta na tradycjach autorytaryzmu i odgórnym ustalaniu dla prostych ludzi jedynie słusznej prawdy, nie ma większych szans na bogactwo. Bogactwo i rozkwit jest tylko tam, gdzie jest samodzielność i oddolna inicjatywa. System niewolniczy działa jak się chce budować stosunkowo proste, wielkie rzeczy – jak piramidy. Albo kolej transsyberyjska. Ale wyprodukowanie głupiego ołówka w sposób autorytarny będzie setki razy droższe niż w tam gdzie jest wolność działania i wolność umów.

Dlatego też za PRL-u był Pałac Kultury a nie było papieru toaletowego.

Ukraińcy na EuroMajdanie o tym niewiele wiedzą. Ich aktualnie interesuje tylko to, że rząd jest zły. Rząd musi odejść, bo rząd nie chce im dać Europy.

I proszą cię, Europejczyku z prowincji Polska, o wsparcie.

Jeżeli zależy ci na poszerzeniu strefy wpływów twojego nowego Imperium, to tak zrobisz. I znajdziesz wiele argumentów: że biją słabszych, że człowiek dla człowieka, że jednego zadźgali siekierą, że ty przed komputerem siedzisz a oni tam o wolność, i tak dalej.

Ale jeżeli zależy ci na ludziach, po prostu na ludziach i ich przyszłości, to się zdrowo zastanów.

Bo przyszłości to w Europie ni ma, panie Polak.

Owszem, dla Ukrainy Europa na pewno wysupła parę miliardów euro, które w ramach rozmaitych programów rozejdzie się po ukraińskich stepach. Wysupła, to europejczycy lubią się widzieć jako zbawców ludzkości i jako coś w rodzaju Imperium Dobra, zwłaszcza w stosunku do Rosji, którą widzą jako Imperium Zła.

Dadzą więc euro, ale na tym koniec. Bo Europa dziś nie ma nic więcej do zaoferowania. Nic oprócz wora pieniędzy, potwornej biurokracji, masy propagandy i topniejącego poczucia bezpieczeństwa.

Nie łudźcie się, że komisarze Europejscy, którzy we wszystkich krajach europejskich doprowadzili do gwałtownego rozrostu państwa postąpią inaczej na Ukrainie. Rząd będzie większy, a nie mniejszy. Regulacje będą większe a nie mniejsze.

W bogatych krajach takie działania powodują wzrost poczucia bezpieczeństwa kosztem zastoju, stagnacji gospodarki i demoralizacji rozleniwionego społeczeństwa (co ostatecznie skończyć się musi wzrostem zadłużenia i zapaścią). Ale w biednych to oznacza praktycznie zniszczenie kraju. Bo rozwiniętą firmę z Niemiec stać na dostosowanie się do 200 nowych norm produkcji sera, ale dla malutkiej firmy z Ukrainy zrobienie tego samo oznacza albo konieczność gwałtownego podniesienia cen albo konieczność zadłużenia się albo korupcję albo zamknięcie interesu. Wszystko to oznacza, że zwykłemu człowiekowi będzie jeszcze gorzej niż jest.

Na pewno chcesz to zafundować ludziom z Euromajdanu?

Ty już wiesz jak to działa, oni nie. Ty już próbowałeś otwierać w Polsce firmę i wiesz, że na tak obciążonym regulacjami rynku mogłeś ją prowadzić tylko dzięki dotacjom. Nauczyłeś się przez 2 lata wypełniać papiery, za to zapomniałeś jak się prowadzi firmę. Ty wiesz, że bezrobocie wśród młodych przekroczyło w paru krajach Europy 50% – i rośnie dalej. Ty wiesz, że musisz dzisiaj w internecie czytać jakieś irytujące pierdoły o tym, że „ta strona używa cookies” albo płacić karę za klauzulę niedozwoloną w regulaminie twojego sklepu, bo nie przeczytałeś uważnie 5500 punktów w Rejestrze Klauzul Niedozwolonych.

Czy jesteś pewny, że wciągając ich pod skrzydła Europy dajesz im dobrodziejstwo?

Chciałbym widzieć w tym walkę o wolność, o własność, o sprawiedliwość, ale przecież Euromajdan nie bez powodu nazywa się tak, jak się nazywa.

Dziesięć lat temu zdarzyła się ta sama historia. Jak się skończyła? Tak jak się zawsze kończy historia rewolucjonistów, których jedynym pomysłem na przyszłość jest: „najpierw obalmy rząd – a potem się zobaczy”. Szybko po zwycięstwie dzielnego tłumu dzielny tłum się zaczął kłócić o to co dalej. Głównymi problemami do rozwiązania było ustalenie co jest czyją winą i kogo za to wyrzucić.

Nie zrobiono żadnych istotnych reform – i nie powinno to nikogo dziwić. Przecież od początku było wiadomo, że nikt nie miał żadnego pomysłu na reformy.

Teraz też nikt nie ma.

Więc jak może się to skończyć?

Protestujący składają się w dużej części z młodych ludzi, którym się nie podoba jak jest i chcą coś zmienić oraz z nacjonalistów, którym się nie podoba i Europa i Rosja i chcą powyrzucać wszystkich oprócz naszych. I właściwie to tyle.

Żadna z tych grup nie mówi nic o budowaniu. Każda tylko wie co chce zniszczyć.

Niewiele było w historii świata rewolucji, które przyniosły rewolucjonistom korzyść i skończyły się dobrze. Największą z nich jest rewolucja amerykańska.

Różnic między amerykańskimi kolonistami a ukraińskimi rewolucjonistami jest dużo. Jedni noszą maski, drudzy nie, jedni palą opony, drudzy wrzucają herbatę do morza i tak dalej. Ale najważniejsza jest ta, że tylko jedni z nich mieli przywódców, którzy dobrze wiedzieli czego chcą. Wiedzieli jak chcą kraj zbudować, a nie tylko co chcą zniszczyć. Wiedzieli do czego dążą, a nie tylko przed czym uciekają.

I, oczywiście, nie mieli masek.

Ludzi zasłaniających twarz nie traktuje się jak rozmówców, tylko jak awanturników i wandali. I słusznie.

Więc jak zakładasz na manifestację maskę to możesz mieć pewność, że nikt z tobą nie będzie dyskutować. Tylko będzie lać.

Kiedy coś jest źle wszyscy odruchowo chcemy widzieć winę rządu. Znajdujemy sobie wroga, kupujemy jabłko, czekamy aż zgnije i idziemy na spotkanie. Ale to nie jest żadna chęć poprawiania świata, żadna walka o lepsze jutro.

To jest frustracja.

I bezsilność.

I głupota.

Czego jak czego, ale tych trzech rzeczy to nam w kraju nie brakuje. I chętnie dzielimy się z innymi.

Ale to dobry moment, żeby podejść trochę trzeźwiej do sprawy i zamiast dać się porywać kolejnym odruchom solidarności z kimś kogo znowu leją pałą, siąść i zastanowić się – jak mogę pomóc, po to żeby pomóc. Żeby coś konkretnego się zmieniło.

A nie po to, żeby poczuć się lepiej.

Powiedziałem. A teraz zapraszam do komentowania. Byle z głową.

Podziel się z głupim światem