Moim autorytetem nawalonego barda Rzeczpospolitej Nr 3½ ogłaszam niniejszym koniec wakacji!

Przy okazji chciałem powiedzieć jak bardzo cieszę się, że nie jestem w szkole. No więc mówię: bardzo!

Państwowy system szkolnictwa jest najgorszą zarazą w Polsce, która od dziesięcioleci wyniszcza jak nic innego umysły ludzi w tym kraju. To tu bije źródło wszelkiej bezmyślności, głupoty i zła. Wszystkie inne zarazy – telewizja, sejm, Doda Elektroda czy film Zeitgeist na YouTube – są pochodną tego zła pierwotnego. Bo wszyscy twórcy wyżej wymienionych śmieci, cierpiący na bezwład umysłu, który zrekompensowali dużą ilością bezużytecznej encyklopedycznej wiedzy nazywając całość „wykształceniem”, zaprogramowani zostali właśnie w szkołach. To tam ukształtowały się ich anemiczne umysły. To tam wytworzyła się bezwładność ich mózgów.

Rzygać mi się chce jak tylko myślę o szkole.

A wszystko to zawdzięczamy przymusowi szkolnictwa. Zwykłej, bezczelnej przemocy. Gdyby szkoła nie była przymusowa, to życzący dobrze swoim dzieciom człowiek mógłby przecież zabrać je z tej wylęgarni tumanów, i zaoszczędzony czas zorganizować im tak, żeby nauczyli się czegoś pożytecznego, mądrego albo przynajmniej ciekawego.

W obecnej sytuacji nie może tego zrobić, bo:

  1. w Polsce obowiązuje przymus szkolnictwa
  2. najprawdopodobniej sam jest zaprogramowanym w państwowej szkole tumanem, więc mu nawet to nie przyjdzie do głowy

Idiotyczne przekonanie, że szkoła i wiedza to jedno i to samo, jest równie prawdziwe co przekonanie, że kościół i Bóg to jedno i to samo. Pozwólcie, że naruszę nieco program szkolny i zwrócę uwagę, że wiedza istnieje też poza państwową szkołą. Zupełnie tak samo jak Bóg istnieje poza kościołem. Nie chodząc w ogóle do szkoły można być człowiekiem wykształcomym, obytym i o wielkiej wiedzy. Podobnie jak nie chodząc do kościoła można być człowiekiem podobającym się Bogu. Powiem więcej: człowiek, który uczy się aktywnie, ale wiedzę zdobywa poza szkołą, prawie w każdym przypadku jest indywidualnością wyjątkową i wybitną. Nie zawsze dlatego, że to on jest tak mądry – zwykle dlatego, że to inni są tak głupi w porównaniu.

Przykładowo, taki Jezus z Nazaretu. Nie chodził ani do szkół ani do kościoła. I jakoś wyszedł na ludzi, nie?

Przymusowe szkolnictwo występuje w Konstytucji. Gwarancja wolności obywatela do decydowania w własnym życiu również występuje w Konstytucji. Dzięki temu sprytnemu połączeniu przymusu z wolnością, Konstytucja RP nadaje się teraz ewentualnie na papier toaletowy (trzeba najpierw namoczyć, zmiąć i wysuszyć – tak to robiliśmy za PRL-u), bo z dokumentu, który jest wewnętrznie sprzeczny można wyciągnąć absolutnie dowolne wnioski.

Jak pomyślę o Konstytucji to mam taki sam odruch co kiedy myślę o szkole.

Dziś więc do szkół w całym kraju wyruszają weseli, otwarci, fajni i ciekawi świata młodzi ludzie. Bardzo ich lubię. I jednocześnie bardzo im współczuję, bo wiem co szkoła zrobi z ich osobowością, samooceną, odwagą i ciekawością świata.

Walczcie ze szkołą! Stawiajcie opór!

Tegorocznym uczniom współczuję szczególnie. Bo czasy się zmieniły, a szkolne pranie mózgów pozostało tak samo niedorzeczne, jak za czasów PRL-u. Poziom się ciągle obniża, bo w szkołach uczą kolejne pokolenia odrzutów z taśmy produkcyjnej społeczeństwa, wychowane przez poprzednie pokolenia odrzutów poprzedniego społeczeństwa. W efekcie tego dzisiaj w szkołach uczą ludzie zupełnie nie rozumiejący zasad działania dzisiejszego świata. To nie są przedsiębiorcy, dzienikarze, fachowcy ani nikt kto robił cokolwiek pożytecznego dla innych i osiągnął w tym powodzenie – to są ludzie, którzy przeszli przed jakieś tam procedury, wymagające od nich wyłącznie mechanicznego podporządkowania się wyznaczonym regułom. Krótko mówiąc: mają papier. I niewiele więcej.

Ich dzisiejszym uczniom przyjdzie żyć w wyjątkowo trudnych czasach. Nad Europę nadciąga katastrofa ekonomiczna, której już nie można określić „kryzysem”, bo to słowo jest stanowczo zbyt słabe. Zafundowała ją dzisiejszej młodzieży głupota i lenistwo ich rodziców i nauczycieli. Ich dobre chęci nie mają tu nic do rzeczy – to nie chęci tworzą rzeczywistość, ale działania.

Ci, którzy dziś idą do szkoły, będą wkrótce zmuszeni poradzić sobie w świecie walącej się gospodarki. A tam trzeba będzie wykazać się więcej niż przestrzeganie precedur i maszerowanie wyznaczonym torem.

Jak wy sobie poradzicie, biedne szkolne mrówki? Na co wam się wtedy przyda piątka z biologii i matura z polskiego?

A co do mnie, ja żądam odszkodowania za przymus szkolny!

Przede wszystkim – zostałem do uczęszczania do państwowych szkół zmuszony wbrew mojej woli! Jeżeli daje się odszkodowania za przymusowe roboty w Niemczech, to tym bardziej za przymysowe zmuszanie do chodzenia do szkoły.

Jeżeli ktoś powie, że powinienem być wdzięczny szkole za to, albo za tamto, to niech pomyśli o tym ile mógłbym się nauczyć w zaoszczędzonym czasie. Nauczyłbym się kilku języków, grać na jakimś instrumencie, przeczytał dużo więcej książek (bo nic nie zraża do czytania tak jak przymusowe czytanie lektur szkolnych) i był biegły w programowaniu o wiele wcześniej niż byłem.

I za to właśnie żądam odszkodowania – za stracony czas i straconą wiedzę.

Ponadto szkoła zabrała mi wiele. Albo usiłowała mi zabrać, bo stawiałem opór. Indywidualizm. Kreatywność. Odwagę do popełnia błędów. Samodzielność. Wiarę we własne siły.

Żądam też odszkodowania za wszystkie poniżenia i pokorzenia. Za oceny z WF-u, które są tak naprawdę oceną Pana Boga, a nie mnie, to naprawdę niewielki mam wpływ na to jak jestem fizycznie zbudowany. Za obniżone oceny z powodu tego, że miałem własne zdanie. Za stanie 4 godziny na rozpoczęciu roku i słuchanie pierdół o tym, że „czwórkami do nieba szli”. Za szkolną „falę”. Za arogancję nauczycieli przekonanych o własnej wyższości.

A ci optymiści (jakże często słowo „optymista” jest synonimem słowa „dureń”!), którzy stwierdzą, że przecież szkoła nauczyła mnie czytać, pisać i liczyć, odpowiadam, że tych rzeczy nauczyłem się akurat sam w domu. Pozostałych nauczyłbym się również sam, gdyby mi na to pozwolono. Z tą różnicą, że wiedzę z 8 lat podstawówki opanowałbym swobodnie w 2 lata. Bo jestem cholernie inteligentny, panowie optymiści. I bardzo lubię się uczyć.

Myślę, że głównie dzięki temu, że szkole stawiałem opór.

Do kogo więc mam się zgłosić po pieniądze za stracony czas? Czy Minister Edukacji mnie słyszy? Halo!

A na sam koniec zacytuję znanego ekonomistę Roberta Gwiazdowskiego, który napisał dziś w swoim blogu tak:

Wszystkim dzieciom, które idą dziś do szkoły, serdeczne życzenia wytrwałości, żeby nie dały się ogłupić przez najbliższy rok i kolejne lata edukacji w państwowym systemie nauczania, w którym nawet w szkołach prywatnych trzeba realizować państwowy program ogłupiania.

Jak widać nie tylko ja jestem szkolnym malkontentem.

Podziel się z głupim światem