Pieniądze, jak wiemy, mają wartość umowną. Skoro więc pieniądzem może być cokolwiek, to może papier toaletowy?

Używany. Im bardziej zużyty, tym większy nominał.

Dałoby to liczne plusy:

  • zamiast stóp procentowych można regulować wielkość zużycia papieru
  • używany papier toaletowy jako pieniądz przekłada się na szybsze jego wydawanie, a więc zwiększa popyt
  • łatwiej darować stare, duże długi
  • trudniej je zaciągać
  • szara strefa stała by się brązową strefą
  • nikt by więcej nie mówił „pecunia non olet”
  • banki stałyby się wreszcie tym, czym de facto są

Każdy obywatel zamiast wypłaty dostawałby prawo wpuszczania odpowiedniej liczby pieniądza do obrotu. Produkowałby go sobie sam. W odpowiedniej ilości, oczywiście.

W ten sposób pieniądz byłby ciągle świeży.

Tak, myślę, że to dobry pomysł. Pomyślcie jakiej urzędowej powagi nabrałoby określenie „srać pieniędzmi”!

Podziel się z głupim światem