Nie wiem po co i dlaczego, ale stwierdziłem, że muszę jednak podsumować te całe wybory.

Wybory w Polsce są zawsze dość żałosnym przedstawieniem, ale obecne nie mają sobie równych. Podsumujemy.

Do wyboru mamy dziś dwie główne partie. Jak się nazywają – nie ma najmniejszego znaczenia. Nazwy tych partii są taką samą parodią i kpiną, jak i całe te wybory. Gdyby nazwy miały sens, to jedna partia powinna się nazywać „nacjonalizm i uniformizm„, a druga „socjalizm i kontrola„.

Obie partie są tak bardzo socjalistyczne, że tylko konstytucyjne ograniczenia wolności słowa powstrzymują mnie od nazwania ich komunistycznymi. Faktem jest, że większość postulatów „Manifestu Komunistycznego” Marksa jest zawarta w programach obu partii, a te które nie są, zostały pominięte tylko dlatego, że nie mają dziś znaczenia, albo dlatego, że jeszcze nie zdążyli.

Myślicie, że przesadzam? To czytajcie, jak sobie wyobrażał komunizm Marks:

  1. Wywłaszczenie własności ziemskiej i użycie renty gruntowej na wydatki państwowe.
  2. Wysoki podatek progresywny.
  3. Zniesienie prawa dziedziczenia.
  4. Konfiskata własności wszystkich emigrantów i buntowników.
  5. Centralizacja kredytów w rękach państwa za pomocą banku narodowego o kapitale państwowym i o wyłącznym monopolu.
  6. Centralizacja środków transportu w rękach państwa.
  7. Zwiększenie liczby fabryk państwowych, narzędzi produkcji, wzięcie pod uprawę i ulepszenie gruntów według jednolitego planu.
  8. Jednaki przymus pracy dla wszystkich, utworzenie armii przemysłowych, zwłaszcza w rolnictwie.
  9. Zespolenie rolnictwa z przemysłem, działanie w kierunku stopniowego usunięcia przeciwieństw pomiędzy miastem a wsią.
  10. Społeczne bezpłatne wychowanie wszystkich dzieci. Zniesienie pracy fabrycznej dzieci w jej dzisiejszej postaci. Połączenie wychowania z produkcją materialną itd.

Punkty 1, 2, 5, 6, 7, 9 i 10 są zawarte w programach obu partii. To, czego jeszcze brakuje do idealnego komunizmu a la Marks (zwłaszcza to „według jednolitego planu„), załatwi nam do końca Unia Europejska.

Proszę więc nie używać słów „za komuny„. To mylące. Bo nie wiadomo za której: czy za tej, co była, czy za tej, co jest.

Jedynym kandydatem, który prezentuje zupełnie inne poglądy, jest oczywiście Janusz Korwin-Mikke. Dlaczego „oczywiście”? Bo od 20 lat mówi dokładnie to samo, dowodząc logicznie i słusznie wyższość wolnego rynku nad nonsensem interwencjonizmu państwa. Każdy wie, jakie pan Janusz ma poglądy. Łącznie z tymi na temat dzieci upośledzonych, roli kobiet w społeczeństwie, „homosiów”, wieszania polityków oraz tego, że za Hitlera było lepiej. Pod względem podatków, oczywiście.

Tak więc jedyny kandydat, który prezentuje zdrowe poglądy gospodarcze, jest socjopatą z fiksacją na punkcie Hitlera, który stosuje własną pisownię, ma ponadnaturany dar dostrzegania agentów i spisków tam, gdzie inni ich nie widzą oraz szereg innych fantastycznych ornamentów osobowości, których tutaj nie wymienię, bo go lubię.

Lubię go. Ale głosować nie będę. Bo się boję. Boję się jego osobowości – nie jego poglądów.

I tak, dla większości ludzi, bogactwo charakteru jedynego kandydata rozumiejącego zasady ekonomii rynkowej i zdolnego naprawić ten tonący Titanic, jest czymś zbyt wielkim do przełknięcia. I wcale im się nie dziwię.

Większość ludzi będzie wybierać spośród dwóch partii. A raczej dwóch wodzów. Przedstawmy ich, dla potomności.

Pierwszy to człowiek z wyraźnymi objawami choroby psychicznej, której nie podejmuję się dokładnie diagnozować. Podejrzewam manię prześladowczą, zespół obesji oraz chorobliwe niedowartościowanie, które jest źródłem widocznej agresji i interpretowania wszystkiego jako atak. Jego wiara w patriotyzm i opiekuńczo-kierowniczą rolę państwa nad obywatelem osiąga już rangę religii.

Jeżeli ten człowiek zostanie wybrany, nudno nie będzie. Zaczną się znowu procesy odwetowe, uniformizacja, oskarżenia, brak współpracy z kimkolwiek kto ma inne zdanie, ograniczenia wolności słowa obywateli (tych, co mają inne zdanie, oczywiście), budowanie kolejnych służb ze specjalnymi uprawnieniami i ogólna atmosfera inkwizycji.

Drugi kandydat to człowiek, któremu kłamanie albo sprawa seksualną przyjemność, albo ma niewiarygodną sklerozę i nie pamięta co obiecywał, albo też ma rozdwojenie jaźni. Bo nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć. Niemal wszystko, co obiecywał, zrobił odwrotnie. Obiecywał obniżenie podatków – podniósł je do najwyższego poziomu w historii Polski. Podawał się za liberała – i nagle wyskoczył z pomysłem wprowadzenia cenzury internetu, twierdząc jeszcze do tego, że chce „uwolnić internet„. Mówił, że będzie promował postawy obywatelskie, a dopiero co sejm przegłosował ustawę umożliwiającą państwu zatajanie dowolnych informacji przed obywatelami.

Następnie jest to człowiek, z obsesją na punkcie wojen. I tak, wypowiadał idiotyczne wojny: automatom do gry, dopalaczom, oraz kibicom. Skutkiem wojen było to, że wszyscy, do których się przyczepił, wynieśli się za granicę i dalej robią to samo, co robili. Za to sprzedawanie gałki muszkatołowej jest przestępstwem, bo to substancja psychoaktywna.

Jest to człowiek bez jakichkolwiek stałych poglądów i przekonań. Liberał z niego taki jak z koziej dupy trąba, a mąż stanu taki, jak z mojego chomika. O jego odwadze cywilnej przekonałem się osobiście, kiedy to podczas incydentu z próbą cenzurowania internetu, zaproszono na rozmowę tych, którzy protestowali, tych, którzy nie protestowali, ale odmówiono wejścia tak groźnemu terroryście jak Martin Lechowicz. Równie dobrze można by wybrać na premiera jego garnitur, bo ma tyle samo z silnego lidera.

Jeżeli ten człowiek wygra, to nie zmieni się absolutnie nic. Tonący w długach kraj zatonie w najszybszym możliwym terminie. Premier natomiast skupi całą energię na tym, żeby nikt się nie dowiedział, że tonie. Do momentu aż będzie pod wodą. Bo z ustami pod wodą nikt nie będzie już głośno protestować.

Który by z nich nie wygrał, i tak będzie postępować dalej ograniczanie wolności słowa i zwiększanie kontroli państwa nad ludźmi. Rozrost socjalizmu, większe podatki i tępienie przedsiębiorców – jedynej grupy ludzi, dzięki którym polska gospodarka jeszcze się nie zawaliła z hukiem. Sądy dalej będą w stanie rozkładu. Bo albo nikt się za nie nie weźmie, albo zmienią się w inkwizycję na służbie wszechwładnego prezesa.

A najgorsze jest to, że ludzi w szkołach będzie się dalej uczyć posłuszeństwa i bezmyślnego powtarzania, że Słowacki wielkim poetą był, zamiast pchać w stronę kreatywności, współpracy, przedsiębiorczości i samodzielnego myślenia.

Więc pytam: na ch** komu takie wybory?

To jest kpina, nie wybory!

Tu nie ma żadnej demokracji. To wszystko ściema, panowie i panie. To tylko pusta teoria, bezmyślnie powtarzana przez tresowanych w betonowych szkołach wykształconych idiotów, którym myślenie pomyliło się z powtarzaniem jak papuga po „autorytetach”. W teorii demokracja oznacza wybór – w praktyce nie mamy żadnego.

Nie miej złudzeń: idąc do wyborów niczego nie zmienisz!

Bo biorąc udział w parodii demokracji, zgadzasz się na to, żeby ona trwała. Dajesz jej prawo istnienia, bo bierzesz w niej dobrowolnie udział. A siebie czynisz posłusznym niewolnikiem w systemie, który jest tak konstruowany, żebyś przy pozorach wyboru, nie miał żadnego!

Nie idąc z kolei na wybory, głosujesz na tego, kto dopiero przyjdzie. Na kogoś spoza dzisiejszej listy. Bo nie głosując, mówisz: „nie ma tu nikogo, kogo mogę poprzeć – czekam na kogoś innego!” Głosując zaś, mówisz: „nie czekam na nikogo innego, i głosuję dziś – więc zgadzam się na to, co jest”.

Żeby więc zapamiętać ten moment, i upamiętnić żałosną fikcję, której jestem dziś świadkiem, napisałem piosenkę.

Słowa i chwyty można znaleźć w dziale „piosenki”, jak zawsze. Ale tłumaczenia słów nie.

Przedstawiam więc tutaj jednorazowo mini-słowniczek:

  • Non gradus anus rodentum = not worth a rat’s ass = nie warte [nawet] dupy szczura
  • Ergo rideo – więc się śmieję
  • cogito, ergo rideo – myślę, więc się śmieję

Żeby zrozumieć w pełni nie wystarczy tylko tłumaczenie – refren jest ironiczną zabawą z łacińskimi powiedzonkami. Jeżeli więc nie rozumiesz wszystkiego, skup się tylko na tym ostatnim zdaniu. Bo ono jest najważniejsze i podsumowuje ładnie wszystko co mam do powiedzenia:

Cogito ergo rideo!



Podziel się z głupim światem