Jeżeli szukasz tylko odpowiedzi na proste pytanie „czy kupować Bitcoin” odpowiadam krótko: nie.

Jeżeli szukasz odpowiedzi na pytanie „czy kupować inne kryptowaluty„, odpowiadam: tak.

A żeby zrozumieć jakie i dlaczego, to już musisz poczytać dalej.

Streszczenie

Siedem lat temu napisałem tekst, który wyjaśnia jak działa Bitcoin. Tekst zrobił się bardzo popularny, bo był zrozumiały i miał obrazki.

Po siedmiu latach wszystkie generalne zasady działa kryptowalut są aktualne, ale przez ten czas zmieniło się kilka spraw:

  • Bitcoin przyciągnął tłumy nowych użytkowników
  • Pojawiły się setki innych kryptowalut
  • Bitcoina przestano używać jako eksperymentalnego narzędzia do rozliczeń (pieniądz), a zaczęto wyłącznie jako instrument do spekulacji (kupuję, bo chcę sprzedać drożej)

W 2017 roku nastąpiła sytuacja, która raz na zawsze powinna była przekonać wszystkich, że Bitcoin jest tylko i wyłącznie grą hazardową i niczym innym nie będzie. Przekonała. Niektórych. Na rok.

Jak widzicie na wykresie w grudniu 2017 roku ludzie zaczęli kupować bitcoiny jak opętani, a im szybciej cena rosła tym więcej ludzi chciało wykorzystać sytuację. Takie sytuacje opisał w XIX wieku Charles McKay w książce „Extraordinary popular delusions and the madness of crowds„, którą mam przyjemność właśnie czytać. Wynika z niej, że ludzkość od zawsze bardziej ceni sobie modę i plotkę niż rozum i rzeczywistość. I jak odpowiednia liczba ludzi zaczyna szaleć, to wszyscy szaleją i nie przestają aż się potłuką.

I tak też było w 2017 roku. Przyszła moda na bitcoin, to wszyscy kupowali. Mało kto się zastanawiał co w ogóle kupuje. Wizje złotych gór bogactwa, bogactwa bez wysiłku, bogactwa bez pracy mają moc wyłączania rozumu.

Problem nr 1 z Bitcoinem

Wartość każdego rodzaju pieniądza ma trzy możliwe źródła:

  1. Pieniądze są wartościowe same z siebie.
  2. Pieniądze są do czegoś przydatne.
  3. Ludzie chcą mieć pieniądze bo spodziewają się, że inni ludzie będą chcieli pieniądze jeszcze bardziej.

To pierwsze reprezentują najstarsze, najpewniejsze i najbardziej naturalne pieniądze świata: srebro i złoto. Ich wartość wynika właściwie z samego tylko faktu, że są. Tak, wiem, to właściwie bez sensu, ale tak jest. Pięć tysięcy lat historii udowodniło ponad wszelką wątpliwość, że ludzie mają wbudowany respekt wobec wszystkiego co ciężkie, trwałe, ładnie się świeci i przyjemnie dzwoni. Złoto, srebro, diamenty – nie trzeba nikogo przekonywać. Z jakiegoś powodu od tysiącleci domyślnie są uznawane przez ludzi za rzecz uniwersalnie wartościową. We wszystkich czasach i kulturach miały z grubsza tą samą wartość. Nie pytajcie dlaczego. Nikt nie wie. Po prostu tak jest, i już.

A jak ktoś wam usiłuje wmówić, że pieniądz papierowy emitowany przez banki centralne sprawił, że złoto i srebro straciły swoją moc, to go zapytajcie z czego co zrobione obrączki, które kupił dla swojej żony: ze złota, ze srebra czy z papieru z wysokim nominałem. Jeżeli nie znałem nikogo, kto by na palcu nosił tani plastik z wydrukowanym tekstem „to jest obrączka za 500 dolarów i świadczy o wielkiej wartości mojej miłości”.

Przydatność pieniędzy to pomijany często element, a w obecnych czasach najistotniejszy. Pieniądze są po prostu potrzebne do tego, żeby je używać. Im środek wygodniejszy, szybszy i tańszy do używania w transakcjach, tym większa jego wartość. Pod tym względem złoto wypada słabo. Srebrne monety są daleko lepsze. Ale nic nie jest nawet blisko poziomu użyteczności pieniądza elektronicznego. Wyobraźcie sobie świat bez kart płatniczych, PayPal-a i przelewów, i zrozumiecie o czym mówię.

To ostatnie to po prostu spekulacja. Jest to rodzaj gry, w której każdy stara się przewidzieć jaka będzie cena w przyszłości. Kto zgadnie, ten wygrywa, kto nie zgadnie ten straci.

Ważne żeby zauważyć przy tym jedną istotną rzecz: realna wartość tego co się kupuje i sprzedaje może mieć znaczenie, ale nie musi. Bo dla wygrywającego gracza nie ma znaczenia z jakiego powodu inni to coś kupują, ważne jest tylko że kupują.

Dlaczego ludzie kupują Bitcoin?

Odpowiedzmy więc sobie na pytanie: na których z tych trzech źródeł opiera się dziś wartość Bitcoina, Etherum, Litecoina i innych głównych kryptowalut? I w jakim udziale.

Pierwszy punkt jest jasny: wszystkie waluty elektroniczne mają wartość zerową. Jest to produkt czysto abstrakcyjny, nie istniejący fizycznie.

Zostaje więc tylko użyteczność systemu jako pieniądza, bo cała reszta to tylko podstawa do hazardu.

Jaką wartość ma BTC jako pieniądz?

Tutaj jest właśnie sedno całego problemu: użyteczność BTC jest praktycznie zerowowa.

Zacznijmy od ilustracji praktycznej: chcesz zamówić pizzę przez internet. Czym najlepiej zapłacić?

  1. Gdybyś chciał zapłacić złotą monetą, musiałbyś kupić od razu pizzę dla całej swojej rodziny i wszystkich sąsiadów. Prowizja by była zerowa, ale monetę musiałbyś fizycznie zanieść i wręczyć do ręki sprzedawcy. Złoto jest wyjątkowo marne do takich rzeczy.
  2. Gdybyś chciał zapłacić przelewem przez internet, musiałbyś wpisać ręcznie numer konta. Przelew by dotarł po paru godzinach. Sprzedawca musiałby siedzieć i sprawdzać te przelewy, żeby wiedzieć kto za co zapłacił. Zapłaciłbyś za transakcję parę groszy. Tanie, ale za wolne i mało wygodne.
  3. Gdybyś chciał zapłacić przez PayPal albo kartę kredytową, wszystko by działało szybko i automatycznie. Nic nie musisz nigdzie wpisywać a pieniądze doszłyby w ciągu sekund. Jedna wada: pizza za 30 zł kosztowałaby 33 złote. Mimo to, to ciągle najlepsze rozwiązanie.
  4. A gdybyś chciał zapłacić przez Bitcoin? Owszem, byłoby sprawnie, wygodnie i automatycznie. Tyle, że transakcja zajęłaby 4 godziny. A pizza za 30 zł kosztowałaby 60zł.

Zdziwiony?

A jednak to prawda: wydolność całej światowej sieci Bitcoin wynosi ledwo 4 transakcje na sekundę. Co oznacza, że im więcej ludzi chce Bitcoina używać do tego, do czego w ogóle miał służyć – do transakcji – tym bardziej sieć jest zakorkowana. Więc jak chcesz coś kupić to albo czekasz w kolejce godzinami albo musisz dopłacić, żeby twoja pizza nie dotarła zimna.

W momencie kiedy to piszę, Bitcoin cieszy się większym zainteresowaniem niż zwykle. Średnia opłata za pojedynczą transakcję wynosi dziś ok. 12 dolarów. Jak widać opłata za pizzę wynosiłaby więcej niż sama pizza, a i tak trzeba by czekać na sfinalizowanie transakcji przynajmniej godzinę.

Krótko mówiąc im bardziej Bitcoin jest popularny, tym bardziej jest… bezużyteczny.

Nikt przy zdrowych (ani chorych) zmysłach nie będzie ci przecież sprzedawał pizzy czekając 4 godziny na potwierdzenie transakcji. Ani nikt przy zdrowych (ani chorych) zmysłach nie będzie płacił 30 złotych za coś co trwa 4 godziny, kiedy może zamiast tego zapłacić 3 złote za coś co trwa 4 sekundy.

Ale to dopiero wstęp do prawdziwego problemu.

Całe nieszczęście polega on na tym, że Bitcoin nie przejął roli uniwersalnego środka płatności. On nawet… nie zaczął! Tylko w bardzo wyjątkowych sytuacjach ktoś może w ogóle pomyśleć o tym, żeby przyjmować płatności przez BTC. A i tak to tylko dodatkowy kanał płatności, nigdy podstawowy. Opłaty z księżyca, czekanie absurdalnie długie a kurs szalaje jakby codziennie był Festiwal Spekulacji. Tak się nie da robić żadnych interesów.

Gdyby sprzedawcy masowo zaczęli zamieniać płatności kartami płatniczymi na terminale Bitcoina, to całkiem prawdopodobne, że pizza za 30zł w którymś momencie kosztowałaby 1030zł a na transakcję trzeba by było czekać miesiąc.

Jeszcze raz: jak działa ten Bitcoin?

Bitcoin najlepiej sobie wyobrazić jako taką wielką wioskę. Na środku tej wioski stoi ogromny kamień, a dookoła niego siedzi starszyzna.

Co jakiś czas przychodzi facet i mówi:

– Ja chcę przekazać koledze 40 owiec.

Wtedy starszyzna upewnia się, że wszyscy to usłyszeli, wszyscy zrozumieli, że facet jest tym, za kogo się podaje i że te owce w ogóle je. A na koniec wszyscy kiwają głowami, inkasują sobie 1 owcę za ten cały trud i wioskowy pisarz idzie wyryć tą transakcję w kamieniu. I jest tam ona na wieki.

Gdzie problem?

Problem w tym, że ktoś ustalił taki sposób osiągania wioskowego konsensusu, że każdy z sędziwych musi rozwiązać potwornie skomplikowaną zagadkę matematyczną. Prawidłowe rozwiązanie tej zagadki jest dowodem, że wszystko się zgadza, nikt nikogo nie oszukał, wszyscy są tymi, za kogo się podają.

I siedem lat temu, kiedy pisałem pierwszy tekst, to wszystko działało pięknie i malowniczo.

Ale w 2017 roku, kiedy nagle do wioski zaczęły przyjeżdżać tłumy turystów zza granicy ze swoimi spekulacyjnymi transakcjami, starcy nie nadążali z rozwiązywaniem tych zagadek. A że zaczęło się robić gorąco, bo cena zmieniała się szybciej niż rozporządzenia rządu w sprawie walki z COVID-em, opłaty rosły bo każdy chciał kupić/sprzedać zanim cena się wzrośnie/spadnie. W szczytowym momencie, żeby w ogóle móc wydać te ciężko wyspekulowane bitcoiny, trzeba było zapłacić równowartość 40 dolarów!

Ktoś się podrapał w głowę i obliczył, że już teraz ta sieć zużywa na te swoje zagadki matematyczne tyle prądu co cała Irlandia! A przypomnę, że nawet nie zaczęto powszechnie używać bitcoina do prawdziwych gospodarczych transakcji.

Ale może będzie lepiej?

Fani mówią: e tam, to drobiazgi. Załata się. Będzie lepiej.

A ja ci powiadam to samo, co mi kiedyś powiedział jeden lump: chuja tam lepiej.

Nie, nie będzie lepiej, bo to nierealne. Bo jest problem w samym fundamencie tego systemu, w tej jego matematyce, która była kiedyś największym atutem. Dzisiaj jest największym ograniczeniem. To nie jest coś, co da się poprawić. Tak jak nie da się zmodyfikować silnika spalinowego w jadącym z największą możliwą prędkością samochodzie tak, żeby po paru niewielkich, bezpiecznych przeróbkach działał na prąd.

Po wzlocie i upadku z 2017 roku paru osobom w końcu zaczęło świtać, że poza swoją popularnością bitcoin w obecnym stanie właściwie nie ma w ogóle żadnej wartości. Bo im bardziej jest popularny, tym bardziej staje się bezużyteczny.

Zaczęli więc się głowić, co by tu poprawić.

Przez te siedem lat udało się więc stworzyć „szybsze” adresy typu SigWit. Poprawka całkiem niezła, ale co dała w praktyce? To, że opłata przy używaniu tych adresów jest o jakieś 40% mniejsza. Ale na transakcje dalej czeka się niedorzecznie długo. Do tego cały system się skomplikował, bo teraz jedni mają „stare” adresy, a inni „nowe” i między nimi nie zawsze da się wszystko przesyłać. Więc nic się specjalnie nie zmieniło.

Dużo bardziej przełomową poprawką było stworzenie sieci Lightning Network. Ta sieć z kolei zmienia wszystko: transakcje są natychmiastowe i tanie.

Sęk w tym, że ta sieć to w ogóle nie jest Bitcoin! W praktyce to oddzielna elektroniczna waluta, która rządzi się własnymi, odrębnymi zasadami. Powiązanie z bitcoinem co prawda istnieje, ale jest ono dziwaczne, bo z jednej strony jest zbędne i cały sens Bitcoina stawia pod znakiem zapytania. Bo właśnie na tym bazowała cała koncepcja, żeby wszystko było „wyryte w kamieniu” i potwierdzane tą skomplikowaną matematyką, a Lighning Network szerokiem łukiem omija właśnie to sedno Bitcoina. Całe rozwiązanie jest typową łatą na źle zaprojektowany system: skomplikowane, trudne do wyjaśnienia, jeszcze trudniejsze do wdrożenia i dziś mało kto tego używa.

Sam z resztą fakt istnienia sieci Lightning Network trzeba uznać za dowód, że nawet jego twórcy zaakceptowali fakt, że Bitcoin w swojej oryginalnej postaci nie nadaje się w praktyce do tego, do czego został stworzony. Bo gdyby się nadawał to nie trzebaby było budować na jego miejsce zupełnie nowej sieci i szukać jak ją tu filozoficznie i marketingowo powiązać korzeniami z tą, w której wszyscy utopili pieniądze.

Pamiętajcie też, że Bitcoin nie ma jednego właściciela, który może sprawnie podejmować decyzje i przeprowadzać trudne, ale niezbędne zmiany. Bitcoinem rządzi demokracja. A demokracja nadaje się do przeprowadzania fundamentalnych reform jak hulajnoga do orania pola.

Bitcoin zostanie więc taki jaki jest. Bo musi. Zbyt wiele ludzi ma interes w tym, żeby nic się nie zmieniło. A dla użytkowników nieporównywalnie łatwiej jest zamienić jednostki BTC na dowolną inną kryptowalutę niż brać udział w ryzykownych reformach.

Z tych wszystkich powodów Bitcoin pozostać musi jednym i tylko jednym: hazardem, rodzajem piramidy finansowej opartej na generowaniu i odgadywaniu nastrojów innych graczy.

To co teraz?

Przede wszystkim, niezależnie od tego do jakiej ślepej uliczki nas ten Bitcoin doprowadził, podziękować mu należy za wyznaczenie drogi na przyszłość. Bo utorował drogę kolejnym, daleko lepszym systemom płatności. Pokazał przez lata, co się sprawdza a co nie, na żywym orgaźmie.

Teraz dopiero można zacząć prawdziwą rewolucję kryptowalutową!

Bitcoin nie jest jedyną kryptowalutą ani nawet jedną z lepszych. Jest po prostu najstarszy, i z powodu popularności jest zbyt trudny do przeprowadzania zmian. Całkiem prawdopodobne, że jest w związku z tym najgorszym rozwiązaniem spośród wszystkich popularnych kryptowalut.

Bo istnieją już takie, które mogą z powodzeniem w realnym, praktycznym życiu zastąpić i przelewy, i karty płatnicze i PayPal. Istnieją już teraz systemy kryptowalut, przy użyciu których można kupić naszą pizzę za 20 złotych i zapłacić za nią 20.01 złotych. I transakcja zostanie potwierdzona za 4 sekundy. Proces będzie całkowicie zautomatyzowany i bezpieczny. Bezpieczny od rządowych nacisków, przede wszystkim, ale i od takich rzeczy jak inflacja, restrykcje banków, blokady konta czy ataki przestępców.

I na dłuższą metę w te właśnie funkcjonalne kryptowaluty należy inwestować. One mają przyszłość.

Celowo używam tu słowa „inwestować”. Bo inwestuje się w coś, co pracuje i z zainwestowanej wartości przynosi kolejną wartość. System pieniądza elektronicznego jeżeli jest użyteczny, jest inwestycją w pełnym rozumieniu tego słowa. I jest doskonałą inwestycją, bo inwestycją w produkt, który zaspokają ogromną, fundamentalną potrzebę współczesnego świata: potrzebę szybkich, tanich, bezpiecznych transakcji.

Kupowanie bitcoina z kolei nie jest żadną inwestycją. Bo bitcoin z powodu swojej konstrukcji nie jest i nie może być używany jako pieniądz na masową skalę. Bitcoin, Litecoin i pochodne rozwiązania to tylko i wyłącznie gra, zabawa, hazard.

W które kryptowaluty inwestować?

Sytuacja na rynku kryptowalut wygląda na początku roku 2021 następująco.

Najpierw jest Bitcoin (BTC), potem długo, długo nic.

Potem jest Etherum (ETH), potem długo, długo nic.

Potem jest z 10-20 walut, które mogą mieć sens.

A potem jest tysiąc przeróżnych dziwactw tworzonych przez ludzi, którzy bardzo pragną stanąć na szczycie kolejnej piramidy finansowej i zgarniać pieniądze od nakręconych frajerów, których rządy obsypują worami pieniędzy z helikopterów.

Pierwszy z tej listy, Bitcoin, jak już powiedziałem nie nadaje się absolutnie do niczego. Poza hazardem, oczywiście. Ryzykownym jak cholera. Jeżeli myślisz o inwestowaniu w wartość, a nie spekulacyjnym hazardzie, to nawet nie myśl o tym.

Etherum na drugim miejscu jest daleko bardziej pożyteczne, bo służy jako narzędzie do tworzenia innych ciekawych zabawek. Na przykład kryptowaluta BAT, której się używa jako rozliczenia między użytkownikami stron a reklamodawcami w przeglądarce Brave, jest osadzona na Etherum. Czy BAT ma użyteczność? Bez wątpienia.

Ale z Etherum jest ten sam problem co z Bitcoinem – nie radzi sobie z własną popularnością. Opłaty wystrzeliły w górę poddając w wątpliwość sens używania wszystkiego, co jest oparte na tym systemie.

Skutkiem tego jest na przykład to, że mam już zgromadzonych 85 BAT-ów (warte dziś ok. 100 złotych), ale nic z nimi nie mogę zrobić. Dlaczego? Dlatego, że opłata za przesłanie ich gdziekolwiek jest tak duża, że z tych 85 BAT zostałaby mi na koniec mniej niż połowa. Więc niby mam, ale nie mam. Bez sensu.

Ale wśród kolejnych kilkunastu popularnych kryptowalut odkryłem trzy, które mogą zupełnie realnie stać się użytecznym globalnym pieniądzem, zastąpić przelewy i karty płatnicze. Są to:

  1. Polkadot (DOT)
  2. Ripple (XRP)
  3. Stellar (XLM)

Wszystkie trzy są nowoczesnym, radykalnie poprawionym rozwinięciem oryginalnego pomysłu Bitcoina. I działają na podobnej zasadzie: istnieje jeden, elektroniczny, publiczny spis transakcji, a jego świadkami i gwarantami są uczestnicy systemu.

Ale z pierwotnego pomysłu wyrzucono przede wszystkim zagadki matematyczne dla starszyzny w wiosce. Teraz już dziadkowie nie spędzają życia na obliczeniach, robią tylko to co konieczne. Opracowano prostsze i pewniejsze systemy uzyskiwania zbiorowego konsensusu, opartego na innych zasadach.

O Polkadot wiem niewiele, ale tyle wiem na pewno, że ta kryptowaluta jest zbyt mało rozpowszechniona. Trudno ją kupić, trudno ją wymienić, trudno ją sprzedać. Ale fundamenty ma doskonałe: robi wszystko to co Etherum, ale robi to pewniej, szybciej, lepiej i taniej.

O DOT dowiedziałem się z tekstu, w którym poleca ją IndependentTrader, więc kto zainteresowany niech tam poczyta.

Ale mnie bardziej interesują dwie pozostałe, bo są powszechne, sprawdzone i wystarczająco popularne.

Co to jest Ripple?

Ripple straciłem z oczu na dobre kilka lat, ale pamiętam, jak to dopiero się rodziło. Pomysł mi się już wtedy podobał. Od samego początku miał to być system rozliczeń dla poważnych ludzi, a nie popularna zabawka do spekulacji. I Ripple się już używa do poważnych transakcji. I to nie do pizzy – używają tego banki, od małych do wielkich (np. Santander używa Ripple).

Prędkość transakcji: 4 sekundy. Koszt transakcji: ułamki grosza. Potencjał do wzrostu: cała planeta. Waluta jest popularna, znana, kupić i sprzedać można w dziesiątkach miejsc w internecie. Czy jej wartość opiera się na użyteczności czy na spekulacji? Zdecydowanie na użyteczności. Cena Ripple wcale nie rośnie niczym oszalały Bitcoin, Ripple to coś co dopiero kiełkuje i czeka na swój rozkwit.

Jest jedna ważna rzecz, która różni Ripple od pozostałych kryptowalut: ma prywatnego właściciela. A uczestnikami systemu (czyli tą starszyzną we wiosce) są nie wszyscy jak popadnie, kto tylko się zgłosi, ale bardziej godne zaufania firmy, organizacje i instytucje.

Fundamentalnie rzecz biorąc jest to system dalej zdecentralizowany, ale z duża domieszką prywatnego zarządzania, kontroli jakości, procedur bezpieczeństwa.

W odróżnieniu od Bitcoina nie ma też „kopania” pieniążków. Wszystkie są już wykopane, ich ilość jest stała i docelowo wszystkie będą w obrocie. Na razie połowa trafiła do obiegu, proces dystrybucji pozostałych będzie trwać jeszcze kilka lat.

W grudniu 2020 Ripple padł ofiarą swojej filozofii. Jedna taka amerykańska instytucja rządowa oskarżyła Ripple o to, że XRP to nie jest waluta, tylko papiery wartościowe. W związku z tym firma ma teraz zapłacić grubą karę za to, że wypełnili złe formularze.

Ciekawe, że kiedy zapytano instytucję o to, dlaczego ze wszystkich kryptowalut dopieprzyli się akurat do Ripple, odpowiedź brzmiała: bo do innych się nie dało. Bitcoin i reszta nie ma przecież jednego właściciela, a Ripple ma. A skoro się da, to czemu nie spróbować? Więcej pracy dla prawników, więcej haraczu dla bankrutującego państwa.

Ripple się tym razem postawił i zapewne wygra, bo zarzut jest mocno z dupy.

Plusem sytuacji jest to, że po takim newsie cena Ripple spadła, więc jest chwilowo okazja, żeby taniej kupić. Kupiłem, naturalnie. Swoim zwyczajem nie doradzam innym czegoś, czego sam nie robię.

Co to jest Stellar?

Stellar to bardzo podobny system. Jednostki tej kryptowaluty nazywają się: lumen (XLM).

Stellar to najbardziej użyteczna kryptowaluta ze wszystkich, które dotąd poznałem. Stworzył ją ten sam facet, który zbudował system Ripple i fundamenty technologii są te same. Czyli że w przypadku zakupu pizzy mamy znowu pięknie: 4 sekundy, ułamek grosza opłaty, potencjał do wzrostu: światowy rynek globalny.

Główna różnica tkwi w tym, że Stellar nie ma jednego właściciela i generalny klimat jest bardziej społeczny, a mniej korporacyjny. Ludzi to kręci. Twórcę na pewno też.

Technologicznie Stellar jest bardziej zaawansowany niż Ripple, od którego pochodzi, i umożliwia nie tylko obrót pieniężny, ale na przykład tworzenie nowych walut i systemów transakcji (kontraktów) opartych na Stellar. Albo na przykład podłączanie pod system „bramek”, które umożliwiają kontakt z zewnętrznym otoczeniem finansowym. I to wszystko się robi naprawdę łatwo. Cuda na kiju się w tym Stellar dzieją!

Systemu można użyć na przykład tak, żeby przesłać komuś z banku w Anglii funty, po drodze wymienić je na złotówki i to wszystko dostarczyć do banku w Polsce. Dzieje się to wszystko w ramach jednego systemu Stellar, trwa sekundy i nie kosztuje prawie nic. Fajna sprawa, nic tylko korzystać. Do czego zresztą społeczność Stellar bardzo zachęca.

Od strony technologicznej chłopcy rozwinęli to naprawdę imponująco. Może nawet trochę za szybko ruszyli z koksem, bo rok temu zdarzyła się zła przygoda. Otóż sieć w którymś momencie nie mogła się dogadać i osiągnąć konsensusu w sprawie bloku transakcji. A że sieć zawsze stawia wyżej bezpieczeństwo danych niż całą resztę, komputery odmówiły zapisania potencjalnie niepewnych danych i na godzinę wszystko stanęło, cały system. Oczywiśćie każdy kto miał Lument, miał jest dalej, ale nowe transakcje się nie odbywały. Komputery oglądały się tylko na siebie i pytały „nie możemy być pewni niczego, i co teraz”?

Ostatecznie nic wielkiego się nie stało: wszyscy zrobili reset i całość ruszyła dalej, ale na przyszłość zrobili odpowiednie poprawki na takie okazje.

Ciekawe jest to, że niektórzy miłośnicy Bitcoina uznali ten incydent za dowód, że Bitcoin jest lepszy niż Stellar! No bo przecież ktoś musiał czekać raz na pięć lat więcej niż 60 minut na dokończenie swojej transakcji!

Jest to dość odważny zarzut, biorąc pod uwagę, że na przesłanie porcji bitcoinów czeka się parę godzin kiedy sieć działa. A cena transakcji jest 10000% wyższa, kiedy jeszcze nikt tego w realnym świecie do prawdziwych zakupów nie używa.

No to co kupić?

Różnice między Ripple, Stellar i Bitcoinem sprowadzają się do tego:

  • Ripple namawia instytucje finansowe, żeby go używać.
  • Stellar namawia ludzi i firmy, żeby go używać.
  • Bitcoin namawia, żeby go kupować.

I to w zasadzie powinno wyjaśniać wszystko.

Jeżeli więc chcesz krótką odpowiedź: kupuj Lumeny (XLM) albo Ripple (XRP). I używaj.

Jeżeli masz firmę, przyjmuj płatności w XLM i XRP, bo nic ci to nie szkodzi, a oszczędzić na tym możesz sporo. To na dziś najtańsze formy płatności i najszybsze ze wszystkich jakie obecnie są dostępne na rynku. Są niezależne od narodowych walut. Chronią też przed skutkami inflacji, która wcześniej się czy później się pojawi.

A bardziej szczegółowo:

  • Jeżeli chcesz zainwestować w pieniądz elektroniczny oparty na użyteczności, a jednocześnie lubisz sprawne zarządzanie prywatnego właściciela, i podoba ci się fakt, że system używają poważne instytucje finansowych, to kupuj Ripple (XRP).
  • Jeżeli chcesz zainwestować w pieniądz elektroniczny oparty na użyteczności, a cenisz decentralizację, która uniemożliwia państwom, firmom, instytucjom kontrolę, cenzurę, blokady to kupuj Lumen (XLM).
  • Jeżeli jesteś cyborgiem co uwielbia inwestować w trudne do zrozumienia technologie, zanim inni je zauważą, kup Polkadot (DOT).
  • Jeżeli chcesz, żeby wszyscy myśleli, że jesteś cyborgiem co uwielbia inwestować w trudne do zrozumienia technologie, a w rzeczywistości nie wiesz co robić i nic nie rozumiesz z ekonomii, to kup Etherum (ETH).
  • Jeżeli jesteś przestępcą, kup Monero (XMR).
  • Jeżeli jesteś kretynem, kup Bitcoin (BTC).
  • Jeżeli jesteś kretynem do kwadratu, kup Bitcoin teraz, kiedy jest drogi. Za kupowanie drogo i sprzedawanie tanio dostajesz dodatkowe punkty kretynizmu oraz cenną naukę życiową, żeby słuchać ludzi takich jak ja, którzy inwestują w oparciu o wartość a nie o to co jest akurat popularne w mediach.
  • A jeżeli chcesz wołać na tych co mają Bitcoin, że są większymi kretynami niż ty, zostań mniejszym kretynem i kup Litecoin (LTC). W sumie dobre hasło reklamowe dla LTC: waluta dla mniejszych kretynów.

Jak kupić?

A jak chcesz! Jest wiele dróg. Jeżeli chcesz całkiem na skróty to przykładowa droga:

  1. Zainstaluj sobie program Exodus. To będzie twój portfel na kryptowaluty.
  2. Załóż sobie konto na Binance, Kraken albo Simplex. Potem się zweryfikuj. Teraz to niestety wszędzie wymagane.
  3. Kup sobie za ulubioną walutę ulubioną ilość XLM albo XRP. Jako adres podaj ten długi, dziwny ciąg znaków, który znajdziesz w programie Exodus. To twój publiczny adres, odpowiednik numeru konta w banku. Podawaj każdemu od kogo chcesz otrzymać środki.
  4. A na koniec wyślij mi ze swojego Exodusa parę monet w nagrodę, że ci ułatwiłem życie praktycznymi informacjami. Docenię gest, a ty przy okazji sobie poćwiczysz i się przekonasz, że faktycznie jest to i szybkie i tanie. Moje adresy znajdziesz niżej.

A za siedem lat napiszę kolejny artykuł. Będę mądrzejszy niż teraz i niewątpliwie stwierdzę, że parę głupot napisałem, kilku nie przewidziałem. Ciekawie będzie.

W międzyczasnie możemy zgadywać czy świat do tego czasu odzyska rozum czy go zgubi do reszty. Na co stawiasz? Ja stawiam na to, że rozum zaniknie.

Martin Lechowicz

Daj mi Lumena:

GAKHVJFDCA45G7QCMIUHWD54BXTTQVZIFDX5IVEB4TLCEKZRI5TDMEBX

Albo Ripple’a:

rKihiVctaqN6dKcrURGZnRBJYFnxnFoHh7

Podziel się z głupim światem