Skąd? Stąd:

Grant Willams,

Ten wykres pokazuje poziom lewarowania kilku większych instytucji amerykańskich.

Mówiąc bardziej po ludzku: jest to współczynnik tego co firma kupiła do tego na ile ją było stać. Albo inaczej: wskaźnik tego, w jakim stopniu firma handluje na kredyt.

Wskaźnik, żeby być bezpieczny, powinien wynosić 1. Oznacza to, że firma wydaje dokładnie tyle ile ma. Że swój kredyt może spłacić nawet jeżeli wszystkie jej inwestycje przepadną w 100%. Gdyby wskaźnik wynosił 2, firma może sobie pozwolić na to, że 50% inwestycji przypadnie. I tak dalej.

Jak widać cały świat chętnie z tego mechanizmu korzysta. I nic dziwnego, bo w ten sposób można zwiększyć swoje zyski wielokrotnie – kosztem większego ryzyka.

Przykładowo, jeżeli za 1000 złotych wynajmiesz złotą kurę, która znosi raz na miesiąc złote jajko o wartości 1200 złotych to ile zarobisz? Otóż 200 złotych. Mało.

Więc możesz zrobić też tak: bierzesz kredyt na 10000 złotych i kupujesz 10 takich kur. I już zysk, zamiast 200zł, wynosi 2000 złotych! Nie miałeś więcej pieniędzy, a zarobiłeś 10 razy więcej.

Czary.

Oczywiście musisz kiedyś-tam te pożyczone 10000 złotych oddać, a po drodze płacić odsetki. Ale po co oddawać? Musiałbyś kury sprzedać i na jajkach nie zarobisz. Więc trzymasz kredyt jak najdłużej. A ponieważ kury jaja ciągle znoszą, problemu przecież nie ma. A ty zamiast zarabiać te nędzne parę stówek zarabiasz teraz parę tysięcy.

Problem będzie tylko jak ci połowa kur zdechnie…

Instytucje finansowe – w tym banki – coraz rzadziej inwestują w interesy, produkcje, usługi, za to coraz częściej uprawiają hazard. Nie kupują kur, nie sprzedają jajek, tylko zakładają się na przykład o to, ile będzie kosztowała kura za miesiąc. Albo handlują między sobą pożyczkami. Albo obietnicami, że ktoś komuś coś sprzeda za tyle i tyle. Można takich dupereli mnożyć w nieskończoność.

I to się nazywa: rynki finansowe.

Żeby wam dać wyobrażanie o tym jaka jest skala rynku derywatów (czyli tych dupereli, które niczego sensownego do życia gospodarczego nie wnoszą) powiem, że globalna wartość wszystkiego co się na planecie produkuje to jakieś $80 trylionów dolarów. Rynek derywatów – $800 trylionów.

Inaczej mówiąc 90% tego czym się na świecie handluje w ogóle nie istnieje. Derywaty nie reprezentują sobą żadnej wartości. To nawet nie handel – to hazard.

Dziesięciokrotna dźwignia finansowa w przypadku banku, który kupuje takie instrumenty pochodne oznacza, że bank uprawia sobie wesoły hazard na kwotę 10 razy większą niż to co sam ma.

Oznacza to, że jeżeli by kupił za pieniądze, których nie ma, jakiś magiczny papierek o fascynującej nazwie, która robi imponujące wrażenie, i cena tego papierka następnego dnia spadłaby o 11% – bank jest niewypłacalny. Padł.

A widzieliście jaki lewar ma centralny banku USA? Wystarczy, że wartość jego magicznych papierków spadnie o mniej niż 2% – i bank centralny jest formalnie bankrutem.

I dlatego można z czystym sumieniem mówić głośno i otwarcie, że banki to złodzieje.

Dlaczego?

Bo bank, że przypomnę, obiecał ci, że wypłaci to, co tam wpłacasz. Ale z jego własnych raportów finansowych (które są dostępne dla każdego, ale co z tego, skoro nikt ich nie rozumie) wynika, że bank nie jest w stanie dotrzymać swojej obietnicy. I doskonale o tym wie. Więcej, uprawia w najlepsze hazard kupując obligacje, kredyty i inne duperele. Za czyje pieniądze? Za twoje, oczywiście.

Ale jest znacznie gorzej: bank wziął twoje pieniądze i użył je jako zastawu, jako zabezpieczenie kredytu, za który kupił znacznie więcej niż to, na co go było stać. Po co? Żeby mieć większy zysk!

To tak, jakby babcia dała ci złoty pierścionek na przechowanie, a ty byś go oddał do lombardu, wziął pieniądze i zaczął nimi grać w pokera. Namówiwszy wcześniej właściciela lombardu, żeby ci dał 30 razy więcej niż pierścionek jest wart, no bo wtedy więcej wygrasz i mu oddasz większy procent. I wszyscy zarobią.

I wszyscy zarabiają. Dopóki ktoś za dużo nie przegra. Bo wtedy się okaże, ile kto ma naprawdę.

I tak, pompując radośnie rzeczywistość magiczną dźwignią finansową, znaleźliśmy się w sytuacji, w której większość potężnych zachodnich banków nie ma pokrycia nawet 5% tego, co ich klienci wpłacili. Nie wymyślam tego, kto ciekawy, niech sprawdzi.

Gdyby jutro globalna gospodarka krzyknęła: „dosyć tej gry, sprawdzam!” to by się okazało, że nikt nie ma nic. Że wszyscy lewarowali. Że trzydzieści osób uważało, że ma kurę, a tak naprawdę kura była jedna. Że to wszystko było tylko na papierze. 

I dlatego, panie i panowie, trzeba sobie powiedzieć jasno i bez emocji: żyjemy w jednym wielkim kłamstwie.

I to nie jest żadna tajemnica, każdy o tym wie. To znaczy: każdy, kto rozumie podstawy obecnego systemu finansowego (i proszę nie mylić go z kapitalizmem!). Czyli prawie nikt. Nikogo to nie obchodzi.

Póki człowiek myśli, że to po czym chodzi to skała, nie patrzy pod nogi. Ale to nie jest skała – to jest trzydzieści razy lżejsze niż skała. Podlewarowane.

I teraz widzimy jak ważny jest optymizm.

Bo póki wszędzie wszystkim rośnie radośnie – żyjemy. Ale jak spadnie – po ptokach.

I dlatego ja bym się zastanowił dwa razy czy robić coś z faktem, że banki są złodziejami.

No są. I co dalej?

Fajnie jest sobie pokrzyczeć, ale na pewno chcesz nacisnąć ten duży, czerwony guzik? Po naciśnięciu wszystko się zawali. Wszyscy złodzieje dostaną na co zasłużyli, ale ty stracisz 98% wszystkiego co masz. Tak naprawdę już teraz tego nie masz, ale dopóki wszyscy udają, wszystko działa.

Ja tam chętnie krzyknę i wcisnę guzik. Ale mi łatwo mówić, ja nic nie mam.

Ale ten, ktoś coś ma, zwłaszcza jeżeli ma dużo, nie wiem czy chciałby przestać żyć w kłamstwie. Prawda go zabije.

Prawda zabije nas wszystkich. To tylko kwestia czasu.

I dlatego trzeba kłamać dalej. Udawać, pożyczać, lewarować. Krzyczeć do siebie nawzajem, że system jest stabilny i bezpieczny. Tak długo, aż wszyscy w to uwierzą. Porządny optymizm jest w stanie pokonać nawet matematykę!

Ja się nie piszę. Ja kłamać nie muszę, ja nic nie mam.

Może to jest rozwiązanie: nic nie mieć? Jezus to zalecał. I zdaje się, że to mądra myśl na te czasy. Bo im mniej masz, tym mniej masz do stracenia.

Podziel się z głupim światem