Będzie dziś krótko. Musi być. Bo przy dłuższym wpisie zasnę.
Wróciłem właśnie z kilkudniowej wyprawy wykładowo-koncertowo-urzędniczej. Część wykładowo-koncertowa to Akademia Liderów w ramach Instytutu Globalizacji. Jest to prawdopodobnie jedyna organizacja w Polsce, która ma w nazwie „globalizacja”, ale nie jest anty-globalizacyjna.
Pro-globalizacyjna też tak do końca nie jest. Jest za to bardzo pro-wolnorynkowa. Skupia się też na uczeniu ekonomii opartej na 2+2=4 (zwanej tu i tam „austriacką szkołą ekonomii”), zamiast na magii. Przykładowo, powiedzą wam tam, że bogactwo kraju to przede wszystkim efekt ludzkiego działania, a nie ilość wydrukowanych pieniędzy. Że prawdziwym bogactwem jest to, co ludzie wyprodukują, wymyślą i czym usłużą, a nie to ile aktualnie wynosi PKB.
Strasznie poważni ludzie – nie chcą wierzyć w czary. A przecież państwa Europejskie już od dawna z wytwarzają pieniądze z powietrza i jakoś się da. I z powodzeniem wydają więcej niż mają.
No, może oprócz Grecji, tam się czary nie udały.
I Italia coraz bardziej odporna na magię. No i Hiszpania, oczywiście. I Portugalia. I jeszcze parę innych krajów.
Ja jednak pojechałem na zjazd Akademii Liderów nie po to, żeby walczyć z czarami, tylko, żeby powiedzieć coś o tym jak wykorzystywać media. I przy okazji sprzedać lekkiego kopa w dupę zebranej tam młodzieży w celu szeroko pojętego tworzenia z nich liderów.
I tak też zrobiłem.
A później był koncert. Został przede mnie dyskretnie nagrany. Jaka jakość nagrania – nie wiem. Jeszcze nie zdążyłem sprawdzić. Ale umieszczę go na stronie tak czy inaczej. Dostępny wyłącznie dla Mecenasów Sztuki Nieprofesjonalnej oraz tych, którzy kupili którąś z moich płyt (i wpisali kod na stronie).
Ale nie po to piszę to wszystko, żeby się pochwalić porywającym tłumy wykonaniem pieśni „Stokrotka 2„.
Piszę dlatego, że dostałem propozycję. A raczej wyzywanie.
Polega ono na tym, żeby stworzyć piosenkę, która będzie mogła stać się czymś w rodzajem hymnu pro-wolnorynkowych, austriacko-ekonomicznym wolnościowców na całym świecie. No po prostu Mury i Obława do kwadratu. Po angielsku.
Jeżeli mi się uda, nagroda czeka konkretna. Ale już samo stworzenie czegoś tak wielkiego byłoby nagrodą samą w sobie.
Nie ma co ukrywać: szanse, że mi się to uda są niskie. Problem nie tkwi w braku umiejętności czy czymś podobnym. Sęk w tym, że aby ugotować naprawdę wybitną piosenkę, potrzeba mnóstwa składników, które muszą wystąpić jednocześnie, a wiele z nich jest niezależnych od twórcy. Inny problem tkwi w znanym zjawisku: że im bardziej się chce, tym gorzej wychodzi.
Prawdę mówiąc, zadanie wydaje mi się prawie niemożlliwe. Ale wyjdzie czy nie wyjdzie – spróbuję! Bo lubię wyzwania i mam dobrą motywację. A poza tym lubię pisać o czymś, w co naprawdę wierzę. Jak wolność. Liberty.
Dlatego prośba do was – o wszelkie pomysły, które mogą pomóc.
Może masz jakiś pomysł na „fabułę” piosenki? Albo wymyślił ci się kiedyś kawałek wpadającej w ucho melodii? Piosenka powinna być mocna, pobudzająca, możliwa do śpiewania przez wiele osób (więc nie za dużo trudnych do zaśpiewania ozdobników) i po angielsku.
Tyle ode mnie na dzisiaj. Codzienny wpis zaliczyłem, idę spać.