Po tym jak w ostatnich wyborach wygrał PiS pojawiła się moda na komentowanie, że debile wybrali debilów, bo to debile.
I zaraz za nią druga moda, żeby przestać gadać, że to debile, bo to tylko biedni ludzie i trzeba ich zrozumieć i podchodzić do nich z szacunkiem. Tak jak podszedł właśnie PiS, przywracając im godność.
Ta druga moda wydaje mi się fajniejsza, bo zawsze zachęcam do lubienia ludzi nie za to, że są mądrzy, tylko za to, że są ludźmi.
Tylko nie mogę zrozumieć w tym wszystkim pojęcia godności. Jaką to godność dali tym ludziom politycy?
Bo dostawanie pieniędzy ani za coś, ani na coś, tylko za sam fakt istnienia i bycia biednym, czyni z człowieka żebraka. To się zawsze nazywało: jałmużna. A przyjmowanie pieniędzy z jałmużny jest przecież upokarzające, bo to przyznanie się do tego, że jest się niedołęgą, że nie ma się nic do zaoferowania w zamian.
A co dopiero powiedzieć o akceptowaniu pieniędzy odebranych innym ludziom, bez pytania ich o zgodę. No bo przecież 500+, dziecko+, krowa+, mieszkanie+ i generalnie cała ta jałmużna+ nie pochodzi przecież z prywatnych pieniędzy prezesa Kaczyńskiego.
Więc o jakiej to godności mówią ci biedni? O jakiej chcą mówić ich obrońcy?
Kiedyś jak mieszkałem w Lublinie zapukał jeden taki biedny. Powiedział, że ma małą emeryturę i rad by sobie dorobił. Więc ma pytanie czy nie znalazłaby się dla niego jakaś robota, bo nie chce dostawać pieniędzy za darmo. Daliśmy mu trochę pieniędzy za umycie klatki schodowej.
I to jest człowiek, który godnie żyje!
A facet, który żyje z jałmużny to jest zwyczajnie żebrak. I niech mi taki gość nie opowiada o tym, że mu „zwrócono godność”, bo o ile jestem łagodny w stosunku do głupiutkich poglądów, to żadnej godności nie widzę, tam gdzie jej nie ma.
Z góry przepraszam więc, jeżeli co bystrzejszy obywatel obnoszący się ze swoją żebraczą godnością za cudze pieniądze, nie dostrzeże w moim wzroku ani cienia uznania, a w moich słowach ani zdania pochwały.
Bo ja pamiętam co to jest godność. To nie jest stan posiadania. To sposób, w jaki się do posiadania doszło. Bieda nie czyni nikogo „niegodnym”. Ale branie czegoś, na co się nie zasłużyło, czyni.
I nie, nie pomoże doszukiwanie się zasług w fakcie, że się czegoś potrzebuje. Potrzeba to potrzeba, zasługa to zasługa. Zasługę poznasz po tym, że inni ludzie mają z ciebie pożytek. Że ci dziękują, że cię chwalą, że są ci wdzięczni. Że ci chcą dać coś w zamian. Że chcą ci zapłacić.
Ja wierzę w stare bajki, baśnie, przysłowia i opowieści, z których zawsze płynął ten sam wniosek: godność to uczciwe życie z pracy własnych rąk i własnego umysłu. To prawdomówność w słowach. To sprawiedliwość w czynach. To nie branie tego, na co się nie zasłużyło.
Choćby nie wiem jak było to potrzebne.