Czasem przychodzą mi do głowy fantastyczne pomysły na biznes.
Na przykład dzisiaj wymyślłem: Chrześcijański Zakład Pogrzebowy „Do rozpuku”.
Byłby to dom pogrzebowy dla chrześcijan, którzy faktycznie wierzą, że ten kto umarł trafił w lepsze miejsce. I ponieważ jest mu teraz o wiele lepiej, więc nic, tylko się cieszyć. Bo co prawda nie ma go z nami – ale żyje w lepszym miejscu!
No bo popatrzmy logicznie: czy ktoś żyjący na Ukrainie organizowałby smutną, przygnębiającą uroczystość żałobną z okazji tego, że jego ojciec wyemigrował właśnie do USA?
W związku z tym pogrzeb organizowany przez CZP „Do rozpuku” byłoby czymś w rodzaju wesela. Aczkolwiek z nutką żalu i tęsknoty. Pracownicy chodziliby nie w ponurych garniturach, tylko w strojach optymistycznych i kolorowych. I zamiast straszyć dzieci ponurymi minami, poprawialiby wszystkim nastrój i sypali żartami. Czarny humor na chrześcijańskim pogrzebie – to jest to!
Ceremonia by też była, a jakże. Ale pogodna i ciekawa, bo przecież ma to być streszczenie najfajniejszych momentów z całego życia człowieka. Zespół zagrałby najbardziej ulubione piosenki denata – bez cenzury. Koniec z dyktaturą poprawnej formy! Koniec z „to nie wypada więc zakłamujmy rzeczywistość!” Pogrzeb powinien być jak prima aprilis – na jeden krótki dzień zapominamy o społecznych zasadach i jesteśmy po prostu ludźmi. Śmierć łączy wszystkich.
Trumna też niech się przyda na coś – byłaby obczepiona rozmaitymi zdjęciami z życia zmarłego. Takimi, które wiążą się z dobrymi wspomnieniami. Przyjaciele i znajomi podpisywaliby się na niej, tak jak się to robi na gipsie. A ja bym osobiście wymyślał małe zwinne wierszyki do wyrycia na nagrobku (za dodatkową opłatą).
Coś typu: „Nasz Janek już się zmęczył, odpocznie sobie w trumnie – za życia jadł za dużo, teraz szybko schudnie”.
Zakład „Do rozpuku” łamałby pewnie ze 20 przepisów w tym kraju i ze 40 norm społecznych.
No i co z tego? Poza tą granicę siermiężny polski beton nie sięga. Jeżeli rodzina chce pożegnać człowieka z radością a nie z płaczem, jeżeli chce go pamiętać w szczęściu a nie w bólu, to kto w Polsce śmiałby włazić między wódkę a zagrychę?
Pokażcie mi takiego odważnego urzędnika, strażnika czy policjanta, który na pogrzebie aresztuje rodzinę zmarłego za niestosowne zachowanie!
Więc kto chętny, niech śmiało biznes zaczyna. Nie ma w Polsce ani jednego takiego zakładu pogrzebowego.
Jest tylko jeden problem: klienci. Może być problem.
W tym kraju praktycznie nie ma chrześcijan.