Jechałem sobie niedawno autobusem i rozmyślałem nad problemem klawiatury w tabletach, telefonach i innych urządzeniach z dotykowym monitorem.

Nie wiem czy ktoś zauważył, ale im bardziej ekrany dotykowe robią się popularne, tym bardziej klawiatura robi się przestarzała. Dlaczego? Bo wszystkie rozwiązania, które działały dobrze do tej pory, w świecie małych, przenośnych urządzeń, stają się bez sensu.

Jak do tej pory wszystkie sposoby wprowadzania tekstu na, powiedzmy, smartphonie, są co najmniej denerwujące.

Najpierw ktoś wymyślił, żeby użyć do wprowadzania tekstu w telefonie klawiatury z cyframi. Każda cyfra ma przyporządkowane ze trzy litery i wprowadzamy tekst naciskając po parę razy te same litery jak karabin maszynowy.

Ten idiotyzm jest do dzisiaj popularny wśród nałogowych pisarzy SMS-ów.

Potem, w miarę jak telefon przestawał być telefonem, a stawał się komputerem, skopiowano rozwiązanie z komputerów: klawiaturę QWERTY.

Głupota tego rozwiązania była oczywista: po pierwsze klawiatury na ekranie komórki są tak małe, że trzeba patrzeć przez lupę, żeby odczytać co na nich jest napisane, po drugie palce nie czują krawędzi klawiszy, więc trudno trafić. A po trzecie zamiast pisać szybko wszystkimi palcami, trzeba używać kciuków. Dwa palce, jak za czasów maszyny do pisania.

Głupota, tępota i niedorzeczność.

Więc ludzie, którzy piszą w życiu trochę więcej niż hasło po włączeniu komputera i SMS-y do mamy, starają się obejść jakoś ten problem. Tylko jak? Jedynym wygodnym sposobem na pisanie, jest nosić ze sobą klawiaturę.

Jak w tym kawale, gdzie szedł facet obładowany walizkami i spotkał drugiego. I drugi pyta, która godzina. A pierwszy wyciąga zegarek, a tam istne centrum obliczeniowe i multimedialne – zegarek ma wszystko i jeszcze 10% więcej. Tamten mówi: „fantastyczny zegarek!”. „No”, odpowiada właściciel, „tylko baterie cieżkie”.

Będziemy mogli ten kawał zobaczyć coraz częściej w rzeczywistości, widząc faceta, który wyciąga z kieszeni kurtki 7-calowy tablet, a z plecaka trzy razy większą klawiaturę.

Poza tym co za głupota mieć multidotykowy ekran, czuły i precyzyjny jak cholera, a do pisania używać myśli technicznej sprzed 30 lat – plastikowej klawiatury.

Właśnie po to powstał ten ekran dotykowy, żeby zastąpić myszę i klawiaturę. Myszę się udało, ale plastikowa klawiatura za 20 złotych jest dalej nieporównywalnie wygodniejsze niż pisanie na tablecie za 1200 złotych.

I tak sobie rozmyślałem w autobusie i nagle wymyśliłem! Najbardziej logiczny i naturalny sposób na szybkie pisanie na ekranie dotykowym. Bez pomyłek. Nie wymagający precyzji.

Bo największy problem przy pisaniu na ekranie to problem z trafianiem w klawisze. W końcu trzeba jakoś upchać te 60 klawiszy na ekranie.

Żeby więc pisać wygodnie, klawisze muszą być większe i musi ich być mniej. Ale ilości liter przecież nie zmniejszymy, więc jak to zrobić?

Rozwiązanie jest proste jak rabarbar: naciskać kilka klawiszy jednocześnie. Wtedy do wprowadzania 30 liter wystarczy dokładnie pięć klawiszy – akurat tyle ile mamy w jednej ręce. Cóż za spektakularny zbieg okoliczności!

Wszystkie współczesne pojemnościowe ekrany dotykowe mają możliwość wykrywania dotyku w minimum 5 punktach, więc technicznie jest to do zrobienia. Wtedy zamiast uważnego stukania kciukami z precyzją zegarmistrza w miniaturowe klawisze walilibyśmy sobie wygodnie całą łapą w ekran.

Zalety są liczne, a wada jedna: trzeba się nauczyć, które kombinacje palców odpowiadają, której literze. Dla rozleniwionych do porzygania współczesnych ludzi Zachodu może to się wydawać nie do przeskoczenia, ale w rzeczywistości jest to mniej nauki niż opanowanie chwytów gitarowych.

Wymyśliłem więc sobie klawiaturę multidotykową dla urządzeń mobilnych z dotykowym ekranem.

Oczywiście nie zakładałem, że nikt z 6 miliardów mieszkańców planety, z których więcej niż połowa używa komórek, nie wpadł nigdy na takie rozwiązanie.

Owszem, wpadł. Ale okazuje się, że dopiero bardzo niedawno – bo w lutym tego roku.

A wpadł nie byle kto, bo Doug Engelbart – człowiek, który wymyślił m.in. myszkę do komputera. Z myszką mu dobrze poszło, jak widać. W 2012 wymyślił z kolei Chorded Keyboard – i życzę mu sukcesu, bo jak mówię, wpadłem na to samo i uważam, że jest to naprawdę dobry pomysł.

Doug zrobił demo tego jak taka klawiatura by działała. Jeżeli więc masz pod ręką tablet, wejdź na stronę labs.teague.com/projects/ChordedKeyboard i potestuj. Czy to nie jest bardziej naturalny i wygodniejszy system wprowadzania tekstu niż to co mamy teraz?

Jeżeli więc ktoś z was ma doświadczenie w pisaniu program na Androida, to niech rzuci wszystko i napisze odpowiednią aplikację. Bo wychodzi na to, że nikt jeszcze czegoś takiego nie napisał.

A jak program będzie już gotowy, niech da mi znać. Chętnie kupię.

Bo noszenie wszędzie ze sobą klawiatury wydaje mi się mało atrakcyjną alernatywą.

Podziel się z głupim światem